Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła - rzeka nie tak modra

Jotos

     Jako dzieciak uczyłem się piosenki o Wiśle, modrej rzece, która płynęła hen do Gdańska i ginęła w morzu. Blaga była oczywista, bo Wisła nigdy nie była modra, a raczej mętna i zaświniona odkąd nad nią osiedlili się ludzie. Bywały dla rzeki okresy lepsze i gorsze. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych na Saskiej Kępie nieopodal Mostu Poniatowskiego w Warszawie była nawet plaża i kąpielisko. Chodziłem tam latem często - nurzałem się na przemian to w piachu, to w wodzie i co ciekawe nie liniałem jak gad, nie miałem wrzodów czy choćby wysypki. Niech bym spróbował wykąpać się w Wiśle teraz, powiedzmy pod Fordonem, mimo że służby ochrony środowiska zapewniają z ręką na sercu, iż czystość rzeki uległa w ostatnich latach poprawie!
     Posegregowana na klasy jakość wód to jedna rzecz, a zasobność rzeki w ryby to rzecz druga. Uważa się powszechnie, że wody zanieczyszczone są do niczego, natomiast wody czyste są rajem dla ryb. Tymczasem wbrew temu przekonaniu ryby wolą rzeki brudne, gdyż zwykle są żyzne. Natomiast rzeki o wodzie kryształowej bywają na ogół jałowe. Dobrze więc, że Wisła jest taka, jaka jest, a nie sterylnym czyścioszkiem.
     Czy w Wiśle można złowić przyzwoite ryby? Twierdzę, że tak, na co wskazują od kilku lat wyniki konkursu "Gazety" na rybę sezonu. Odnotowaliśmy wszak wyholowane z tej rzeki nie tylko wielgachne sumy i kapitalne sandacze, ale także duże szczupaki, karpie, bolenie, klenie, miętusy i wcale niemałe ryby innych, bardziej powszednich gatunków.
     - Co innego jednak - utrzymują wędkarze wiślani od Solca Kujawskiego po Nowe - medialna pokazówka, a co innego szara rzeczywistość. Jeszcze trzy, cztery lata temu - twierdzą - Wisła nas satysfakcjonowała. Od tamtego czasu coraz trudniej o rybę. Przeławiają rzekę i łachy rybacy z "Łososia", a czego ci nie zdążą w wody wyjąć, do cna wybiorą kłusownicy...
     Kiedy to mimo wszystko wędkarze nie narzekali? Zawsze dawniej było lepiej, a teraz jest gorzej i pewnie wkrótce będzie jeszcze gorzej niż źle. Tak, tak - w miarę jak wlezie nam na grzbiet kolejny krzyżyk! Niestety, coś prawdy w tych utyskiwaniach jest, gdyż w tym roku za zezwolenie na amatorski połów ryb w Wiśle trzeba będzie zapłacić nieco więcej niż dotychczas. Ale za to nie byle komu, bo Zarządowi Okręgu PZW w Toruniu, który do spółki - ba! - ze spółką "Łosoś" wygrał w konkursie ofert przetargi na obwody rybackie Wisły nr 2, 3 i 4, czyli rzekę od ujścia Tążyny do Nowego.
     Dla Spółki Rybackiej "Łosoś" Wisła była przysłowiową dojną krową, której w dodatku można było nie karmić. Teraz ma być inaczej, gdyż na samo tylko zarybienie rzeki trzeba będzie co roku wydatkować - jeśli nie strzeliłem byka w rachunkach - ponad 1,5 miliona złotych. To dla PZW za trzy obwody rybackie kwota astronomiczna. Doliczyć należy jeszcze około 10 proc. na koszty transportu materiału zarybieniowego, wydatki na ochronę wód (ponad 300 km linii brzegowej) i czynsz dzierżawny. Nie pokryją tych kosztów w żadnym razie dochody z połowów gospodarczych rzeki i sprzedaży zezwoleń dla wędkarzy. Więc skąd, jeśli Okręg toruński, o czym ćwierkają od dawna wróble na dachu, jest wciąż "pod krechą".
     Patowa obecnie sytuacja wzięła się z niezdrowej rywalizacji o Wisłę przede wszystkim okręgów Związku w Bydgoszczy i Toruniu, nie wliczając rozpaczliwego udziału bydgoskiego "Łososia" i chętki na cudze tczewskiej "Troci". Ze szczegółami tej przepychanki mogliście państwo zapoznać się w naszej publikacji z 13 lutego b.r. zatytułowanej "Rzeka wzięta" pióra red. Beaty Drewnowskiej. Ja mogę tylko dodać, że od lat zwracałem uwagę wędkarskiej społeczności, iż trzy zarządy okręgów Polskiego Związku Wędkarskiego, jak na tak małe, okrojone przez pazernych sąsiadów z Pomorza i Wielkopolski województwo kujawsko-pomorskie, to o dwa okręgi, co najmniej, za dużo. Jeśliby skrzyknąć się do kupy - wydatki na administrację PZW w województwie nie spadłyby może o dwie trzecie, ale gdyby zmalały tylko o 20-30 proc, to i tak byłoby dużo. No i najważniejsze, że nie dochodziłoby do separatystycznych decyzji i kompromitujących Związek zdarzeń.
     PS. Mieczysławowi Majewskiemu z Chełmna dziękuję za list. Nie pojmuję pańskiego zdziwienia, gdyż regulamin konkursu na rybę sezonu nie zabrania wędkarzowi zgłaszania okazowej ryby złowionej przypadkowo w okresie ochronnym. Warunkiem przyjęcia ryby do konkursu jest zważenie jej (przy koniecznym przekroczeniu progu wagowego), zmierzenie długości i dołączenie fotografii wędkarza ze zdobyczą. W przypadku zgłoszenia nam ryby złowionej w czasie ochrony prawnej dla gatunku wędkarz powinien odnotować dla nas fakt wypuszczenia takiej ryby na powrót do wody i potwierdzić to podpisem świadka zdarzenia. Jeśli tego nie dopełni, nie ma o czym dyskutować. Brak takiego oświadczenia w redakcji wcale nie przesądza, że wędkarz rybę skłusował i później zjadł. A swoją drogą, gdzie i kiedy pan przeczytał, że "trefną" rybkę zakwalifikowaliśmy do konkursu? I jeszcze jedno: wewnętrzne przepisy PZW nas nie obchodzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska