MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Kotlarek - społecznik z krwi i kości. Polonii Bydgoszcz poświęcał każdą chwilę

Małgorzata Wąsacz
Władysław Kotlarek do pracy w banku przychodził zawsze elegancko ubrany: w garniturze, starannie uprasowanej koszuli, pod krawatem. Uwielbiał też lakierki
Władysław Kotlarek do pracy w banku przychodził zawsze elegancko ubrany: w garniturze, starannie uprasowanej koszuli, pod krawatem. Uwielbiał też lakierki zbiory Stanisława Kapłońskiego
Władysław Kotlarek z bydgoskim klubem był związany przez ponad 60 lat. - Dziś takich ludzi już nie ma - podkreśla Stanisław Kapłoński, jego zięć.
Pan Władysław swoją przyszłą żonę Hildegardę poznał w pracy w banku. Pobrali się w 1932 roku. Doczekali się córki Urszuli
Pan Władysław swoją przyszłą żonę Hildegardę poznał w pracy w banku. Pobrali się w 1932 roku. Doczekali się córki Urszuli zbiory Stanisława Kapłońskiego

Pan Władysław swoją przyszłą żonę Hildegardę poznał w pracy w banku. Pobrali się w 1932 roku. Doczekali się córki Urszuli
(fot. zbiory Stanisława Kapłońskiego)

Urszula, jedyna córka Władysława Kotlarka już nie żyje. - Dlatego też ja postanowiłem przybliżyć Czytelnikom "Albumu bydgoskiego" życiorys mojego teścia, wielkiego społecznika w naszym mieście - mówi Stanisław Kapłoński.

W pracy poznał swoją przyszłą żonę

Jeżeli zdarzały się wolne chwile, to Władysław Kotlarek spędzał je z rodziną. Na zdjęciu widzimy go z kilkumiesięczną Ulą, którą zabrał poza miasto
Jeżeli zdarzały się wolne chwile, to Władysław Kotlarek spędzał je z rodziną. Na zdjęciu widzimy go z kilkumiesięczną Ulą, którą zabrał poza miasto zbiory Stanisława Kapłońskiego

Jeżeli zdarzały się wolne chwile, to Władysław Kotlarek spędzał je z rodziną. Na zdjęciu widzimy go z kilkumiesięczną Ulą, którą zabrał poza miasto
(fot. zbiory Stanisława Kapłońskiego)

Władysław Kotlarek urodził się 1 lipca 1906 roku. Jego ojciec Franciszek również był znanym w Bydgoszczy społecznikiem, który działał w sporcie.

Władek od początku miał smykałkę do przedmiotów ścisłych. Dlatego też wykształcił się w zawodzie bankowca. Najpierw pracował w Komunalnej Kasie Oszczędności, a potem przez ponad czterdzieści lat w Narodowym Banku Polskim przy ulicy Jagiellońskiej. - Zaczął od gońca, a został naczelnikiem. W pracy był bardzo dokładny, wszystko musiało być tak, jak sobie wcześniej zaplanował. Wprowadzał dyscyplinę. Dużo wymagał nie tylko od współpracowników, ale przede wszystkim od siebie. Do pracy, ale również potem na zebrania w Polonii Bydgoszcz, przychodził elegancko ubrany, jak spod igły. Zawsze w starannie uprasowanej koszuli, pod krawatem, w garniturze, płaszczu, kapeluszu i lakierkach. Przed wyjściem przeglądał się się w lustrze. Jeśli coś mu się w ubiorze nie podobało, to poprawiał to albo zmieniał. Co ciekawe, właśnie w pracy teść poznał swoją przyszłą żonę Hildegardę, z którą szczęśliwie przeżyli kilkadziesiąt lat i doczekali się córki Urszuli - opowiada pan Stanisław.

Przed wojną w klubie byli tylko zapaleńcy

Jak dodaje, teść z Polonią Bydgoszcz związał się gdy miał piętnaście lat. Wówczas został zawodnikiem piłkarskiej drużyny juniorów.

Niestety, pierwsze lata w klubie nie były łatwe. Tak je wspominał:
"Sami kupowaliśmy stroje, buty piłkarskie, opłacaliśmy bilety na przejazd na mecze, nieraz kolega wykładał na przejazd za kolegę. Sami się żywiliśmy. Do torby brało się kawałek chleba, a popijało się to wodą z pompy. Pod pompą też myliśmy się po meczach. Bywało, że nieraz musieliśmy przenosić bramki. Graliśmy z drużyną na osiedlu, gdzie nie było bramek, więc przywoziliśmy na wózku własne. Braliśmy ze sobą słupki, łopaty, a za poprzeczkę bywało, że służyła linka. Generalnie w pierwszych latach klub nie mógł sobie pozwolić na wydatki związane z meczami, bo jego sytuacja finansowa była opłakana. Wymagało to wiele ofiarności od nas-zawodników. Powodowało zarazem naturalną selekcję. Przy klubie zostawali naprawdę najwierniejsi, a trzeba wiedzieć, że sport w latach dwudziestych w Bydgoszczy w ogóle nie był rozpowszechniony. Patrzono na nas jak na ludzi zbzikowanych, co nie mają co robić z czasem, śmiano się z nas. W Polonii przed wojną byli tylko autentyczni zapaleńcy. Do tego interesu trzeba było jeszcze dokładać".

Wygrał biegi uliczne w Bydgoszczy

Stanisław Kapłoński opowiada, że Władysław Kotlarek w Polonii Bydgoszcz trenował także biegi. W drugiej połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku trzykrotnie wystartował w ulicznym biegu, który zorganizował "Dziennik Bydgoski". Zdobył pierwsze nagrody (w maju 1926 roku, 26 maja 1927 roku oraz 17 maja 1928 roku).
Pan Stanisław do dziś przechowuje dyplomy i medale potwierdzające wspomniane sukcesy teścia. Ma też jego dyplom z 4 października 1926 roku potwierdzający start w biegu na 100 metrów.

Klubowi oddał całe swoje serce i czas wolny

W 1932 roku Władysław Kotlarek ożenił się. Zaniechał treningów. - Od tego momentu rozpoczęła się działalność społeczna mojego teścia. W Polonii Bydgoszcz pełnił wiele funkcji. Był skarbnikiem klubu oraz wiceprezesem do spraw sportowych. Był bardzo dumny, że został współbudowniczym stadionu miejskiego przy ulicy Sportowej, na którym trenowali zawodnicy Polonii. Temu klubowi teść oddał całe swoje serce i każdą wolną chwilę. Uwielbiał żużel i piłkę nożną. Robił wszystko, by zawodnicy mieli jak najlepsze warunki do trenowania i rozwijania się. Za swoją pracę teść nie brał ani grosza. To był społecznik z krwi i kości. Dziś już takich ludzi nie ma - podkreśla pan Stanisław.

Przypomina rodzinną opowieść, którą podzieliła się z nim żona. Podobno, gdy była małą dziewczynką, to jej ojciec kupił aparat fotograficzny i dał go niani, by zrobiła zdjęcia dziewczynce. Pana Władysława w tym czasie pochłaniały bowiem sprawy Polonii Bydgoszcz.

Warto zaznaczyć , że funkcje społeczne pełnił także w Bydgoskim Towarzystwie Wioślarskim, w Okręgowym Związku Piłki Nożnej oraz w PZPN.

Przeczytaj również: Stadion Polonii Bydgoszcz ma 88 lat

Odznaczenia klubowe i państwowe

Ciężką społeczną pracę Władysława Kotarka dostrzegły władze Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dwukrotnie zapraszały go na olimpiadę jako gościa PKOL. Mowa tutaj o wyjeździe na igrzyska olimpijskie do Berlina w 1936 roku oraz do Moskwy w 1980 roku. - Teść dwukrotnie odmówił, bo uznał, że to był zbyt kosztowny prezent - opowiada Stanisław Kapłoński.

Wymienia odznaczenia państwowe i klubowe, które przez lata swojej działalności otrzymał jego teść.

To m.in. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złota Odznaka PZPN, odznaka od Federacji KS Gwardia za ofiarną pracę nad rozwojem sportu gwardyjskiego , Złoty Krzyż Zasługi, odznaka NBP za zasługi dla bankowości w latach 1945-70 oraz odznaka za szczególne zasługi dla rozwoju województwa bydgoskiego. Te ostatnią otrzymał w 1975 roku. - Te wszystkie odznaczenia dla teścia stanowiły ogromną wartość. Jak z dumą podkreślał, zostały mu one przyznaje za jego ciężką pracę i zaangażowanie, a nie dlatego, że należał do partii. Choć wielokrotnie był namawiamy, nigdy nie wstąpił do PZPR - mówi Stanisław Kapłoński.

Klub go nie pożegnał

Władysław Kotlarek zmarł 1 kwietnia 1992 roku. Choć Polonii poświęcił sześćdziesiąt lat swojego życia, to na pogrzebie nie pojawił się żaden przedstawiciel tego bydgoskiego klubu. Nie było też jego sztandaru ani barw klubowych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska