Według mieszkańców ulicy Jana Dzierżonia w Jeleniej Górze, Wojciech K. był niemniej okrutny wobec drugiej, także kilkumiesięcznej, suki Shanti. Bił ją i głodził. Sąsiedzi widzieli jak dusi i okłada zwierzę pięściami. Zdaniem 34-latka, nie było to brutalne traktowanie, tylko „elementy tresury”.
Zwierzęta zostały odebrane właścicielowi przez działaczy fundacji Mondo Cane z Jeleniej Góry oraz fundacji Psia Kuźnia z Wolimierza. Inspektorów ds. ochrony zwierząt zaalarmowali sąsiedzi. Sprawą zajęła się prokuratura rejonowa.
- On bardzo chciał wytresować sobie psa obronnego. Gdy okazało się, że pierwsza suka, nie jest rasowym amstafem tylko zwykłym kundelkiem, sprawił sobie kolejnego zwierzaka, też zresztą mieszańca - mówi Antoni Cieśluk, który poinformował o dręczonych zwierzętach. - Wtedy, według mnie, ta pierwsza suka zaczęła mu zawadzać. Chcąc się jej pozbyć, wlał jej do pyska jakiś żrący płyn. Wdała się poważna infekcja. Weterynarz, który później oglądał suczkę, uznał, że ma jedynie 50 proc. szans na przeżycie - dodaje Cieśluk.
Szczeniak nie mógł pić ani jeść, miał też problemy z oddychaniem. Badający go lekarz stwierdził, że zwierzę samodzielnie nie mogło wypić chemikaliów, ktoś musiał mu je podać pod przymusem.
Po interwencji weterynarza, poparzonego szczeniaka udało się zabrać z mieszkania Wojciecha K. Druga suka została z nim, bo właściciel nie zgodził się jej przekazać dobrowolnie. Sąsiedzi zaczęli jednak bacznie przyglądać się stosunkowi Wojciecha K. do zwierząt.
- Gdy zobaczyłam, jak dusi Shanti i bije ją pięściami, wezwałam policję i straż miejską - mówi Agnieszka Cieśluk.
Wtedy mimo protestów właściciela odebrano mu kolejnego szczeniaka. Shanti trafiła pod opiekę fundacji Psia Kuźnia. - Obie suki dochodzą do siebie - mówi jej przedstawiciel Konrad Kuźmiński.
Ponieważ Layla została oddana przez właściciela dobrowolnie, działaczom udało się znaleźć jej nowy dom. Bardziej skomplikowana jest prawna sytuacja drugiej suki, której Wojciech K. pozbywać się nie zamierza. Na razie, wobec zagrożenia jej zdrowia i życia, zwierze odebrano mu czasowo.
Urzędnicy prezydenta Jeleniej Góry prowadzą teraz postępowanie administracyjne, w którym zadecydują, czy suka ma pozostać pod opieką fundacji, czy powrócić do właściciela. Ostatecznie o losie Shanti zdecyduje sąd. Obrońcy praw zwierząt zawnioskowali także do prokuratury o wydanie zakazu posiadania zwierząt przez Wojciecha K.