
Dwie twarze
W pierwszej połowie wyglądało na to, że zwycięstwo Legii nad Jagiellonią w miniony weekend był wypadkiem przy pracy. Stołeczny zespół był niechlujny, pressing w jego wykonaniu istniał tylko w teorii. Nic dziwnego, że Motor prowadził 1:0 po bramce Michała Fidziukiewicza. Właściwie, gdyby gospodarze mieli większą zaliczkę, nie byłoby w tym nic dziwnego. Dużo zmieniło się po przerwie, gdy legioniści grali z większą energią i całkowicie zdominowali rywala. Wprawdzie tylko trzecioligowego, ale zawsze. Swoją drogą, według informacji Sport.pl, Dariusz Mioduski ma rozbić bank, by odbudować zespół. Marek Papszun ma zarabiać w Legii 220-250 tys. zł miesięcznie. Tyle że jeszcze więcej będzie musiał poświęcić, by pożegnać kilku zawodników i sprowadzić nowych, na bardziej przemyślanych zasadach.

Gabinetowa rywalizacja
Prawdopodobnie uderzenie kamienia o ziemię było słychać w całej Warszawie. To mógł być głaz, który spadł z serca Dariusza Mioduskiego. Nie tylko dlatego, że Legia awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski, ale był góra w starciu z klubem, w którego zarządzie jest Bogusław Leśnodorski. Prawnik to w końcu były wspólnik Mioduskiego. Obaj biznesmeni nie szczędzą sobie szpilek od momentu rozstania.