Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Bonowicz: Słowo Tischnera mnie krzepi

Karina Obara [email protected] tel. 56 61 999 11
Wojciech Bonowicz: - Od lat fascynuje mnie postać ks. Tischnera i wciąż odkrywam go na nowo
Wojciech Bonowicz: - Od lat fascynuje mnie postać ks. Tischnera i wciąż odkrywam go na nowo fot. archiwum
- Myślę, że jest teraz w Polsce wielkie zapotrzebowanie na takich ludzi, jak ksiądz Tischner - przekonuje Wojciech Bonowicz. - To był człowiek wyrazisty, który wierzył w ludzką godność.

Wieczór autorski Wojciecha Bonowicza, poety, publicysty, dziennikarza przyciągnął do kafeterii Dworu Artusa mnóstwo sympatyków księdza Tischnera, który mawiał o sobie, że przede wszystkim jest człowiekiem, później filozofem, następnie długo, długo nic i dopiero księdzem.

Wojciech Bonowicz promował u nas swoją najnowszą książkę "Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze". Wcześniej, w 2001 roku, wydał już biografię Tischnera - pasjonujący reportaż, w którym dotarł do najbardziej zaskakujących miejsc, do najmniej spodziewanych świadków, by dzięki nim pełniej zrozumieć swojego bohatera.
Skoro opisał Tischnera tak obszernie, dlaczego postanowił wrócić do tematu?
- Postać księdza jest kultowa - mówi. - Wciąż docierają do mnie prośby i sygnały, że ludzie chcą o nim wiedzieć jeszcze więcej, chcą poznać go jeszcze lepiej, a przez to pewnie i siebie. Wydawnictwo "Znak", w którym wydałem książkę wyszło temu naprzeciw. I tak powstała rzecz, która nie jest powieleniem biografii, ale zbiorem zasłyszanych opowieści o księdzu i powiedzeń Tischnera.

Co tu znajdziemy?
Dowiemy się np., że ksiądz w głębi duszy do końca pozostał chłopakiem z Łopusznej, po prostu Józkiem, który pochylał się nad losem każdego człowieka. Uważał, że jeśli mądrych słów nie da się przetłumaczyć na prosty góralski język, trudno, aby wtedy dotarły one do kogokolwiek i przyniosły efekty.

Każdy, kto sięgnie po "Kapelusz na wodzie" zrozumie, jak ważne dla księdza było nie samo głoszenie prawd chrześcijańskich, ale wydobywanie ich z ludzi. Powiedział, że nigdy nie spotkał człowieka, który by w zetknięciu z tezami Marksa czy Lenina stracił wiarę, ale za to zna wielu ludzi, którzy stracili ją przez kontakt z własnym proboszczem. Co chciał przez to osiągnąć? Z pewnością nie przysporzyło mu to przyjaciół w Kościele.

Wojciech Bonowicz

Wojciech Bonowicz

ur. w 1967 r.
poeta, publicysta. Autor m.in. biografii "Tischner" (2001), książki "Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze" (2010) oraz tomów poetyckich: "Wybór większości" (2005), "Hurtownia ran"(2000), "Wiersze ludowe" (2001), "Pełne morze" (2006) i "Polskie znaki" (2010). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia (2007). Stały felietonista "Tygodnika Powszechnego". Prowadzi stronę internetową www.tischner.pl.

- Prowokował, chciał zmusić do myślenia, tak funkcjonował jego żywy umysł - przyznaje Wojciech Bonowicz. - Ale wyrażał też swój żal, że wielu chłopców w seminariach, których uczył, nie udźwignęło ciężaru, jaki na siebie wzięli, nie potrafili otworzyć ludzkich serc.

Kiedy Tischner żył, krążył żart o jego obecności w mediach, powtarzany nawet przez samych księży: "Włączam telewizor - Tischner, otwieram gazetę - Tischner, włączam radio - znów on". Mimo to ludzie nie mieli go dość. Zawsze powiedział coś zabawnego, ale nie był wesołkowaty, prosto, ale nie prostacko. Dzięki temu docierał do milionów Polaków, a jego powiedzonka przeszły do historii mowy polskiej. Choćby to, że są trzy prawdy, zgodnie z filozofią górali: święta prawda, tyż prawda i gówno prawda.

- W ten sposób wyrażał siebie, podkreślał bliskie kontakty z prostym człowiekiem - dodaje Bonowicz. - Przez całe swoje życie wzbudzał w innych ogromną nadzieję. Służyły mu zadziorność, poczucie humoru i umiejętność głębokiej refleksji.

Przede wszystkim jednak zjednywał sobie ludzi humorem. Tytułowy "Kapelusz na wodzie" odnosi się do dowcipu, który Tischner opowiadał swoim studentom: "W czasie powodzi w Łopusznej chłopi stali przy moście na Dunajcu i obserwowali, co się dzieje. Przedmiot refleksji był zawsze ten sam: czy woda zabierze most, czy nie zabierze. Ale tym razem chłopów coś zaintrygowało: unoszący się na wodzie góralski kapelusz. Patrzą - stanął na prądzie. Za chwilę - pod prąd. Zaś stanął - i z prądem. "Coz to? Cud?", pyta jeden. "E nie, to Franek Gąsienica. Pedzioł, że ma w dupie powódź i orze". Dowcip ten - góralska wersja wezwania: "Róbmy swoje!" - zrobił karierę w latach stanu wojennego. Przy różnych okazjach Tischner powtarzał, że nie ma czasów tak złych, żeby nie można było uprawiać nauki, a w szczególności - oswajać świata myśleniem.

Wszyscy, którzy sięgną po nową książkę Wojciecha Bonowicza o księdzu Tischnerze poznają człowieka, który ożywiał życie publiczne, bo wnosił do niego szczerość i ferment. Ci, którzy nie interesują się religią, poznają mistrza łączącego ludzi, który starał się nie oceniać, ale rozumieć.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska