Polska waluta, tak samo jak węgierski forint i czeska korona, tracą na wartości od momentu ataku Rosji na ukraińskiego sąsiada.
2 marca złoty znów się osłabił. Frank szwajcarski kosztował aż 4,72 zł, euro - 4,79 zł, dolar - 4,33 zł, funt brytyjski - 5,76 zł (kursy średnie Narodowego Banku Polskiego). Ceny są rekordowe!
- Wysoką cenę za tańszego złotego płacą kredytobiorcy, którzy mają raty we frankach lub euro - komentuje Paweł Majtkowski, analityk rynków finansowych. - Zresztą, one rosną już od dawna. Trwa to znacznie dłużej niż od wybuchu wojny na Wschodzie.
Wtorkowa interwencja walutowa Narodowego Banku Polskiego nie zatrzymała przeceny złotego, ale mocny sygnał, że bank centralny jest zaniepokojony aktualnym kursem. Eksperci komentują, że należy spodziewać się kolejnych interwencji w celu umocnienia naszego pieniądza.
Eksporterzy zarobią, importerzy stracą
- Słabnąca złotówka staje się problemem dla naszej gospodarki, bo choć z jednej strony polski eksport staje się coraz tańszy i atrakcyjniejszy, to wiele firm importuje znaczną część komponentów potrzebnych do produkcji gotowych wyrobów - komentuje Paweł Majtkowski, analityk rynków finansowych. - Wiele firm zabezpiecza się na rynku walutowym przed nagłymi zmianami kursów, ceny takich zabezpieczeń rosną wraz ze wzrostem zmienności na rynku, co właśnie ma miejsce. Nie można zapominać,
że drożejące produkty importowane mogą też jeszcze bardziej nakręcać już i tak bardzo wysoką inflację w Polsce.
Eksport staje się tańszy, bo cena towaru (w euro czy dolarze) po przeliczeniu na złotego przynosi firmom wyższe przychody ze sprzedaży. Dodajmy, że 60 proc. polskiego eksportu wędruje do krajów strefy euro.
Tracą importerzy, a na pewno ci, którzy nie zabezpieczyli się na wypadek zmiany kursów walut. Oni teraz muszą się liczyć z droższymi zakupami za granicą.
Więcej płacą również klienci, którzy kupują w sklepach towar z części importowanych, jak np. rtv-agd, komputery, smartfony, ubrania, kosmetyki.
Jednak na pewno nie zabraknie w Polsce paliwa i gotówki.
Nie zabraknie paliwa i nie zabraknie gotówki
- Nie ma sensu kupować benzyny czy oleju napędowego na zapas - komentuje ekonomista Marek- To, że teraz czasem są problemy z dostępnością wynika tylko i wyłącznie właśnie z panicznego wzrostu zakupów. Owszem wzrost cen ropy i wzrost kursu dolara poskutkuje wzrostem cen detalicznych o 30-40 groszy. Jeśli na jakiejś stacji było wyraźnie drożej wynikało to tylko ze spekulacyjnych decyzji. Mają być one tępione choćby przez UOKiK.
Zuber dodaje: - I nie zabraknie w Polsce gotówki. Kolejki pod bankomatami są nieuzasadnione. Nie wpadajmy w panikę. Panika to dokładnie to, o co Putinowi chodzi. Owszem, potrafię sobie wyobrazić atak hakerski, który zrobi problemy w polskim systemie bankowym, jakieś rezerwy gotówki zawsze trzeba mieć, ale nie przesadzajmy. Zresztą, posprzątanie po hakerach też nie będzie trwało wieki. A zatem tak jak już napisałem: nie panikujmy!
