Kramatorsk przeżywa dramat, wojska Putina zbliżają się do miasta, które niebawem trafi pod ostrzał artyleryjski wroga, a wciąż wielu mieszkańców nie posłuchało poleceń Kijowa i nie ewakuowało się.
Linia frontu znajduje się nieco ponad 20 km od miasta, a rosyjskie pociski już zaczynają uderzać, bo armia Putina postępuje naprzód.
Kijów ponawia apele do pozostałych w mieście ludzi, by uciekali jak najszybciej. Nie wiadomo, ile osób zostało w Kramatorsku. Przed rosyjską inwazją było to główne miasto w spornym regionie Doniecka na Ukrainie, liczące 150 tys. mieszkańców.
To tam w kwietniu Rosjanie odpalili rakiety na dworzec kolejowy, gdy ludzie się ewakuowali. Zabili 60 osób, setki zostały ranne.
Sytuacja w mieście staje się coraz trudniejsza, bo wojsko Putina się zbliża. Na razie jest poza zasięgiem artylerii, co chroni je przed najgorszymi ostrzałami. Wielu obawia się, że miasto podzieli los Mariupola i Siewierodoniecka, które zostały prawie całkowicie zniszczone po ciężkich walkach. Według burmistrza Mariupola zniszczeniu uległo 90 proc. miasta.
- Jeśli tak się stanie tutaj, zobaczę, co zrobię. Ale na razie zostaję – mówiła Lena, jedna z mieszkanek Kramatorska.
Prezydent Zełenski nakazał ewakuację osobom pozostającym w kontrolowanej przez Ukraińców części obwodu donieckiego. Chodzi o 200-220 tys. osób.
lena
