https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wójt chce podnieść poziom nauczania w gminnych szkołach. Dlatego jedną likwiduje. Najlepszą

Jolanta Zielazna, [email protected], tel. 52 32 63 139
Miliszewy. Przed szkołą jeszcze bawią się uczniowie. Od września będzie tu przedszkole i Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
Miliszewy. Przed szkołą jeszcze bawią się uczniowie. Od września będzie tu przedszkole i Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. autorka
Likwidowaną szkołę podstawową w Miliszewach mogłoby prowadzić stowarzyszenie. Byłby wilk syty i owca cała. Wójt początkowo sugerował takie rozwiązanie. Teraz się nie zgadza.

Lepszy autobus niż furmanka

Skoro mamy dobry autobus, dobrego kierowcę i dobrą drogę, to dlaczego mamy jeździć furmanką? - pyta Jerzy Cieszyński, wójt Ciechocina.
Furmanka to - jak wynika z rozmowy - stowarzyszenie, które mogłoby przejąć i poprowadzić szkołę podstawową w Miliszewach. Od września podstawówki nie będzie.

A reszta? Czy tym dobrym kierowcą, autobusem i drogą jest wójt i jego pomysł na podniesienie poziomu nauczania w gminnych szkołach?
- Cała sprawa związana z reorganizacją jest bardzo przemyślana, uwrażliwiona na tło społeczne, a przede wszystkim na dzieci - deklaruje wójt. - Ta idea ma pomóc dzieciom uczyć się lepiej, w lepszych warunkach.
Brzmi pięknie. Ale dlaczego wygląda inaczej?

Prawdę powiedziawszy, nie znam przypadku likwidowania szkoły, który nie wywołałby protestu rodziców. W Miliszewach też walczą.

Jerzy Cieszyński, były wojskowy, nauczyciel, zanim został wójtem był dyrektorem gminnego gimnazjum. Teraz wybrano go na drugą kadencję. Poprzednia, jak sam mówi, to było traumatyczne przeżycie. Większość rady miał przeciwko sobie. Teraz ma za sobą prawie całą radę. Plany, które od dawna chodziły wójtowi po głowie, może zrealizować. Jest zdeterminowany. Ale nie ukrywa, że serdecznie dość ma sprowadzanych mu kolejno na głowę dziennikarzy, posłów. - Jeszcze tylko z Watykanu nie miałem telefonu w tej sprawie - ironizuje.

Nie przyszedłem zamykać

Ale od początku.
W gminie Ciechocin w powiecie golubsko-dobrzyńskim są trzy szkoły podstawowe: największa w Ciechocinie (około 170 uczniów) i dwie mniejsze w Miliszewach i Świętosławiu - po około 90 dzieci.

Reorganizacja nauczania to pierwsza sprawa, z którą wójt wyszedł po wygranych jesienią wyborach - pamięta Justyna Wiśniewska, przewodnicząca zarządu Rady Rodziców przy szkole w Miliszewach. Wszyscy byli zaskoczeni, bo na spotkaniach wyborczych mowy o tym nie było.

Na początku stycznia wójt wrócił do tematu. Jednak na zebraniu rodziców i później w remizie powiedział: - Ja nie przyjechałem wam zamykać szkoły, przyjechałem po radę. - Obiecał, że odda szkołę za symboliczną złotówkę stowarzyszeniu. Daje nam to do przemyślenia - opowiada Wiśniewska.

Wójt przypomina, że już dwa lata temu proponował pani dyrektor, by pomyśleć o stowarzyszeniu, bo z finansami krucho. - Tylko się uśmiechnęła. Działań żadnych - podkreśla Cieszyński.
Pani dyrektor była wtedy na długim zwolnieniu. Rodzice nie bardzo wiedzieli, co i jak z tym stowarzyszeniem, więc się nie palili. Temat ucichł.

Z oddania szkoły stowarzyszeniu wójt szybko się wycofał. Już 7 i 16 lutego radni przegłosowali uchwałę o zamiarze likwidacji szkoły podstawowej w Miliszewach.

Wójt mówi, że u podstaw reorganizacji po pierwsze stanęła konieczność podwyższenia poziomu nauczania w szkołach podstawowych w gminie Ciechocin.
- Jestem nauczycielem z krwi i kości i nie pozwolę, żeby na terenach wiejskich poziom nauczania był taki, jaki jest. A nie da się osiągnąć tego bez wyposażenia szkół w pomoce dydaktyczne i bez stworzenia ciekawych form zajęć pozalekcyjnych.

Że poziom trzeba podnieść i wyrównać, to wójt zauważył, gdy został dyrektorem gimnazjum. Z podstawówek przychodziły dzieci z bardzo zróżnicowaną wiedzą. Chciał wówczas przekazywać koleżankom z tych szkół swoje sugestie, co zrobić, żeby to poprawić. Ale one poczuły się urażone.

Kiedy więc przedstawiciele rodziców pod koniec lutego poszli do wójta w sprawie stowarzyszenia, było już, jak to się mówi, "po ptakach". - Wójt nas wyśmiał, że cyrk chcemy ze szkoły robić, mamy wygórowane ambicje - wspomina Wiśniewska. - Pytał, czy mamy 300 tysięcy, żeby szkołę utrzymać?

W tej sytuacji nie zostawili wójtowi pisma z prośbą o przekazanie szkoły stowarzyszeniu.

Oszczędności na wyposażenie XXI wieku

Jak zawsze, gdy dochodzi do likwidacji szkoły, decydują pieniądze.

Subwencja wynosi 6400 zł na ucznia. W Miliszewach gmina musi dopłacić około 3400 zł do dziecka, a w Świętosławiu o jakieś 300 zł mniej. Nie ma ekonomicznego uzasadnienia, by istniały dwie szkoły, gdzie w klasach jest po 8-13 osób.

Trudno z tymi argumentami dyskutować. Na zamknięciu szkoły w Miliszewach gmina planuje zyskać 700-800 tys. zł. Chce je przeznaczyć na wyposażenie nauczycieli w pomoce, jakie w XXI wieku w szkołach powinny być.

Ale na początku na pewno to się nie uda. Pieniądze są pilnie potrzebne na remont budynków, docieplenie, wymianę ogrzewania.

Wójt ciągle podkreśla, że wszystkie trzy gminne podstawówki w niczym od siebie nie odstają. Podobny poziom nauczania, podobne wyposażenie, podobne budynki, zaangażowanie nauczycieli, a raczej - zdaniem wójta - jego brak. Świętosław przeważa nad Miliszewami posiadanym orlikiem. Oponenci dodają jeszcze, że ma też wójta, który stamtąd pochodzi i tam mieszka.

Co więc przemawia za likwidacją szkoły w Miliszewach właśnie?
- Odpowiedź prosta i oczywista - uważa wójt Cieszyński. - Najładniejsza szkoła, stwarzająca poczucie bezpieczeństwa, ale i bezkolizyjnego sposobu nauczania jest w Świętosławiu.

Chodzi o to, żeby dziecko wiejskie nie miało kompleksów w stosunku do dzieci z miasta. By mogło z nimi konkurować na rynku pracy w Europie. Bo Jerzy Cieszyński wykształcenie mierzy nie tylko na skali miasto - wieś, ale też wieś - Europa.

Większa szkoła zrobi lepszy wynik

Plany wójt ma, trzeba przyznać, ambitne. Po reorganizacji gminne podstawówki za dwa lata mają osiągnąć wynik na poziomie 26-27 punktów ze sprawdzianu szóstoklasistów.

Można by pomyśleć, że jeśli pod nóż idą Miliszewy, to jest to szkoła, która z wynikami wlecze się w ogonie, a po lekcjach jest tam pusto i cicho. Pomysłami zaś kipi Świętosław.

Bynajmniej! Wójt ciągle podkreśla, że szkoły we wszystkim są porównywalne.
Podstawówka w Miliszewach zajęć pozalekcyjnych ma długą listę. Ze sprawdzianu 6-klasistów od 2005 roku osiąga poziom najwyższy w gminie, od 2006 wyższy niż średnia powiatu, a w 2008 i 2009 może do tego dodać "wyższy niż średnia wojewódzka".

I co, to powód do dumy? Zdaniem wójta to porażka! - Poziom nauczania w województwie jest jednym z najsłabszych w Polsce. Powiat golubsko-dobrzyński plasuje się poniżej średniej. Poziom nauczania szkół podstawowych w Ciechocinie jest porównywalny - pointuje.

Zdaniem Cieszyńskiego, jak ktoś ma w klasie 8-12 dzieci, to powinien mieć ze sprawdzianu wynik wyraźnie lepszy, 27-28 punktów! - A nie półtora punktu różnicy - bagatelizuje.
Ten wyraźnie lepszy wynik ma po połączeniu zrobić szkoła w Świętosławiu. W liczniejszych klasach będzie o to łatwiej.

Nie rozumiem, jak ci sami nauczyciele, w tej samej szkole, w takich samych warunkach, ale w bardziej licznych klasach mają podnieść jakość i poziom nauczania.
- Nauczanie przynosi efekty wtedy, gdy nauczyciel ma odpowiedni warsztat, jeśli szkoła ma ciekawe zajęcia pozalekcyjne i jeśli w klasie jest odpowiednia liczba osób. Klasy między 16 a 24 to najlepsza grupa, która pozwoli wygenerować wynik. Ta liczba dzieci powoduje naturalną rywalizację. W szkole, w której jest ponad 100 dzieci, ale nie więcej niż 300, powstają ciekawe tematy do zrealizowania, ciekawe zjawiska. Zespół muzyczny, dramatyczny, taneczny. To tak proste, że uzasadnienie tego uwłacza mojemu wykształceniu - z politowaniem wyjaśnia wójt.

Rodzice szukają po sąsiedzku

Rodzice na takie argumenty są głusi. Wydałoby się, że oddanie szkoły stowarzyszeniu pozwoliłoby rzecz całą załatwić z korzyścią dla gminy i mieszkańców.

Ale, nie - stowarzyszenia nie będzie. Bo nie ma żadnego uzasadniania, by nauczanie oddawać komuś nieznanemu. Poza tym... - Poziom nauczania to nie sklep spożywczy ani emocjonalna przygoda: może wyjdzie, może nie - mówi wójt Cieszyński. - Edukacja w państwie polskim, bo tak to postrzegam, to najważniejszy i najbardziej odpowiedzialny obszar, który spoczywa na barkach rządzących.

Z zaplanowanych oszczędności mogą jednak wyjść nici. Część rodziców już zapowiedziała, że do Świętosławia swoich dzieci nie pośle.
Rozejrzeli się dookoła i kiedy szkoła w niedalekim Łążynie w sąsiedniej gminie Obrowo zorganizowała "Drzwi otwarte", pojechali zobaczyć, jakie warunki miałyby tam dzieci. Ładny duży budynek, obok kolorowy plac zabaw, dużo się tu dzieje. Spodobało im się.

Wójtowi Cieszyńskiemu nie. Dzwonił do dyrektorki z pytaniem: czy zapraszała rodziców do swojej szkoły? - Powiedziałam, że były "Drzwi otwarte", każdy ma prawo przyjść i zobaczyć - mówi dyrektor Hanna Affelt. Na razie nikt z sąsiedniej gminy dziecka do jej szkoły nie zapisał.

W jednym z opracowań ubiegłorocznego sprawdzianu 6-klasistów przyjrzano się wynikom uzyskanym przez uczniów szkół niepublicznych i publicznych. Dzieci ze szkół niepublicznych napisały test zdecydowanie wyżej niż ich koledzy ze szkół publicznych. Ci pierwsi mieli wynik 29,11 pkt., drudzy- 24,47.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Argumentacja wójta dotycząca zamknięcia szkoły w Miliszewach jest żenująca i świadczy o jego poziomie. Takich argumentów nie używa "nauczyciel z krwi i kości", jak sam o sobie mówi. Z tego artykułu można wyczytać, że wójtowi za wszelką cenę zależy na celowym zniszczeniu tej szkoły. To nie troska o gminne pieniądze ani budynki, które wymagają remontów, docieplenia itp, ale jakieś wyjątkowe uprzedzenie do tej szkoły, a może jakieś wcześniejsze porachunki pchają go do jej zamknięcia. Rodzice walczą i chwała im za to. Życzę im dalszej wytrwałości, ale jak widać wójt im nie odpuści i nie zmieni zdania, bo nawet telefon z Watykanu go nie wzruszy. Przyjął sobie za cel zniszczyć szkołę i wszystko wskazuje na to, że mu się uda. Może wójt powinien poszukać pieniędzy nie w likwidacji szkoły, ale w innych dziedzinach swej działalności, np. zmniejszeniu ilości imprez (harmonogram imprez na ten rok widać, że jest naprawdę napięty), w reorganizacji administracji gminnej (skoro już zwalnia najlepszych w gminie fachowców to powinien zaoszczędzić pieniądze z ich wypłat, a nie dawać podwyżki wiernie mu służącym urzędnikom), zrezygnować z zatrudniania dodatkowych pracowników w urzędzie itp.
Z
Zuzanna
Czytając artykuł Duża klasa wójta utwierdziłam się w przekonaniu że osoby wybierane na wójtów to totalne beztalęcia,
organizacyjne .Wójt rządzący jak car z nie do końca kompetentną radą gminy to przyczyna takiego załatwiania spraw dotyczących lokalnej społeczności . Nic gorszego nie może spotkać społeczność wiejską jak zamknięcie szkoły . Nie rozumiem jak wójt i rada gminy będąca sąsiadami rodziców dzieci zamykanej szkoły nie zdaje sobie z tego sprawy.Władze gminy powinny się cieszyć że rodzice chcą wziąść na siebie tak ogromną odpowiedzialność,jaką jest prowadzenie niepublicznej placówki. panie wójcie zadaniem pana jest tym ludziom udzielić wszelkiej możliwej pomocy (prawnej)aby szybko założyli stowarzyszenie i przejeli placówkę, w innym przypadku to nie rodzice a pan jest pomyłkowo wybrany i następne wybory powinny to skorygować , dotyczy to też radnych . Zamiast swoimi decyzjami tworzyć społecznoćść obywatelską realizującą się w takich zadaniach z korzyścią dla dzieci to niszczycie dobro jakim jest szkoła w małej wsi . Wstyt i hańba dla takich radnych i takiego wójta. Kochani rodzice dopóki będziecie razem i nie obawiaac się niczego będziecie bronić szkoły to napewno wasza walka skończy się pełnym sukcesem. Nie liczcie na nikogo (posłów ,kuratora i.t.d) liczcie na siebie i wtedy sukses murowany czego z całego serca wam życzę Wójt jest i zaraz może go nie być , raz zamknięta szkoła nigdy nie będzie otwarta. Ps. Ten wójt sam powinien iść się douczyć i podnieść swój poziom, niech nie zapomni zapisać też radnych Pozdrawiam i życzę powodzenia
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska