https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wójt gminy Chojnice nadepnął przedsiębiorcy na odcisk, to ten prześwietlił troskę wójta o gminne finanse

ADAM WILLMA [email protected] tel. 56 61 999 24 fot. archiwum
Jest dziura w ziemi, ale co w niej była i gdzie teraz jest? Prokuratura szuka
Jest dziura w ziemi, ale co w niej była i gdzie teraz jest? Prokuratura szuka
Prokuratura w Chojnicach już dwa razy umarzała śledztwo w sprawie dziury w ziemi, ale dziura powróciła w nowym śledztwie. My sięgnęliśmy dna dziury.

Wójt gminy ChojniceZbigniew Szczepański zapewnia, że na decyzję prokuratury czeka ze stoickim spokojem, choć w nietypowym dla stoika nastawieniu wojowniczym.

Jak Hubert Harsz zaśmiecił miasto

Dziura wróciła w czasie wyborów samorządowych za sprawą Huberta Harsza, przedsiębiorcy, który z wójtem Zbigniewem Szczepańskim ma na pieńku od kilku lat. Harsz chce budować domy na swojej działce w Charzykowach, ale gmina przeznaczyła działkę pod budowę hotelu lub pensjonatu.

Przeczytaj: Firmą z Inowrocławia zajął się prokurator

- Nie pozwolę, żeby ten pan bogacił się kosztem gminy - ostrzega Szczepański.

- Ja troskę pana wójta szanuję, ale nie miałbym nic przeciwko temu, żeby z podobną troską nachylił się nad gminnym interesem, gdy głosowane były warunki dla jego działki w Charzykowach - odgryza się Harsz.

Troskę o interes gminy Harsz potraktował poważnie - od wielu miesięcy patrzy na ręce gminnym notablom i prześwietla gminne interesy.

Przed wyborami umieścił przy głównym rondzie w Chojnicach wielki plakat z podobizną Szczepańskiego i hasłem: „Czemu wójt kłamie? Gdzie jest milion za żwir?”. Na dokładkę opublikował tekst o wydobyciu żwiru w Moszczenicy na swoim portalu internetowym.

Zbigniew Szczepański pozwał Harsza w trybie wyborczym, ale sąd pozew oddalił. Szczepański złożył więc doniesienie o złamaniu prawa prasowego (Harsz swojej publikacji w internecie nie podpisał), ale sąd uznał, że szkodliwość jest znikoma. Wójt przyparł Harsza do ściany dopiero sprawą o zaśmiecanie miasta poprzez wywieszanie plakatów w miejscu do tego nie przeznaczonym. Wyrok: 300 zł grzywny.

- Przyznaję się do winy. Obiecuję poprawę - ironizuje przedsiębiorca.

Na wszelki wypadek w trakcie kampanii burmistrz, starosta i dyrektor szpitala w Chojnicach (a zarazem radny wojewódzki) wystawili koledze świadectwo moralności, jako „człowiekowi prawemu i wiernemu zasadom, w tym uczciwości i prawdomówności”, protestując przeciwko „brudnej grze” Harsza.

Jak rada sołecka upiększyła dziurę w ziemi

Historia dziury w kopalni żwiru sięga 2007 roku, kiedy trwały prace nad obwodnicą Chojnic. Jednym z podwykonawców była firma Wakoz z Luzina. Drogowcy z Wakozu potrzebowali piachu do nasypów, więc w okolicznych żwirowniach robota szła na całego. Zarobił na obwodnicy między innymi Roman Kołatka, właściciel żwirowni w Moszczenicy.

Interes na budowie postanowiła ubić rada sołecka, która wcześniej podjęła uchwałę, że na terenach należącej do gminy byłej kopalni zorganizuje teren rekreacyjny. I dogadała się z Kołatką, że ten wykopie staw, a za robociznę weźmie sobie piach.

- Pan Kołatka miał za słabe maszyny, żeby nadążyć i przekazał robotę Wakozowi - precyzuje Józef Kowalski z rady sołeckiej w Moszczenicy.

Wakoz przywiózł wielką maszynę, dzięki której ciężarówki krążyły non stop pomiędzy Moszczenicą a placem budowy.

Przeczytaj: Biorą wysoki kredyt na święta i... w nogi

Był tylko jeden problem. Całe przedsięwzięcie było całkowicie nielegalne - nie dość, że rada sołecka nie posiadała pozwoleń wodno-prawnych na kopanie stawu, to w świetle prawa nie wolno jej było zawierać jakichkolwiek umów.

Wójt Szczepański twierdzi, że nie o wszystkim wiedział: - Mam wielką gminę, nie wszystko przeze mnie przechodzi. To prawda, że działaliśmy na granicy prawa, ale dzięki temu gmina zarobiła 200 tysięcy złotych.

Jak zrobić interes przy pomocy kosiarki

W którym momencie za biz- nesem z Wakozem stanęła gmina - nie bardzo wiadomo. Odpowiedzialny za wykopaliska w Moszczenicy dyrektor wydziału rolnictwa, środowiska i gospodarki nieruchomościami, Andrzej Brunka to człowiek tajemniczy - z góry zapowiada, że nie o wszystkim nam powie. Część prawdy zachowa dla prokuratora.

Brunka przyznaje jednak, że gmina zawarła umowę z Wako- zem, tyle że nie pisemną, a ustną. Wedle tej umowy Wakoz miał wykopać staw i wykonać boisko do siatkówki plażowej, a w zamian wziąć sobie urobek. Dla wyrównania rachunku Wakoz dorzucił jeszcze kosiarkę samobieżną.

Przeczytaj: W Hucie Irena koszt wytworzenia "taniej szklanki" był wyższy od ceny jej sprzedaży!

Dyrektor Brunka zapewnia, że na podobny barter liczyć może każdy, kto zgłosi się z propozycją do gminy. Wierzymy na słowo.

Jak gmina zapłaciła samej sobie

Sprawa pewnie zakończyłaby żywot bez śladu w papierach, gdyby nie Roman Synak, który na dobre przestraszył się, że nadgryzająca skarpę wyrobiska koparka pozbawi go połowy ogródka. Synak poszedł wykłócić się o swoje do gminy, a gdy to nie przyniosło rezultatu, o sprawie powiadomił starostę. Ten przyznał, że w Moszczenicy doszło do nielegalnych wykopów, wszczął postępowanie i naliczył gminie opłatę eksploatacyjną: 28 tysięcy złotych

40 procent z tej kwoty gmina musiała zapłacić Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska, a resztę przelać na... własne konto, gdyż tak przewidują przepisy. 

Jak wykorzystać oko w pracy urzędniczej

Ale skąd wiadomo, ile wydobył Wakoz?

- Była komisja, dokonano obmiarów - zapewnia wójt.

Starosta mówi o „ekspertyzie”, którą otrzymał z gminy.

- Czy to rozsądne, że obwiniony sam wylicza wartość szkody?

- Nie ma powodu, by pod-ważać wiarygodność urzędnika - zżyma się starosta Stanisław Skaja - W końcu była ekspertyza.

Dyrektor Brunka przyznaje, że ilość wywiezionej podsypki obliczył w oparciu o „wgląd w teren”, a ściślej mówiąc - „na oko”. I wyszło dyrektorowi 800 ton, czyli 40 ciężarówek.

- To jest śmiechu warte - tyle byli w stanie wywieźć w jeden dzień do południa - mówi Roman Synak.

Przeczytaj: Toruń. Strażnicy miejscy skarżą się na mobbing

Gdyby liczyć tylko piach (lub żwir - bo nikt dokładnie nie wie co i w jakiej ilości zalegało tutaj) wywieziony z wykopanego stawu, wychodzi minimum 18 tys. ton.

Według wójta Wakoz poniósł dodatkowe koszty: - Zlikwidowali dzikie wysypisko śmieci, i nawieźli ziemi do rekultywacji terenu.

- Jakie śmietnisko?! Przecież mieszkam najbliżej tego terenu i nie widziałem tam śmieci - oburza się Synak. - Być może chodzi o betonowe fragmenty utwardzonej drogi - mogę pokazać, gdzie zostały zakopane.

W papierach gminnych na próżno szukać dokumentacji wywozu śmieci w Moszczenicy na inne wysypisko.

Prokuratura w Chojnicach dwukrotnie umarzała sprawę Moszczenicy. W 2007 roku uznała, że szkodliwość nielegalnego kopania była nieznaczna. Rok później nie dopatrzyła się złamania prawa geologicznego

Tym razem jednak, wskutek doniesienia Harsza, prokurator skupił się na wyliczeniu ilości żwiru (piasku?) z Moszczenicy.

Postępowanie dotyczy przekroczenia uprawnień przez wójta - mówi Mirosław Orłowski, zastępca prokuratora rejonowego w Chojnicach. - Ponadto zgłosiły się osoby, które wskazały miejsce, do którego mógł być nielegalnie wywożony żwir z Moszczenicy. Ten wątek również badamy.

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska