Przypomnijmy: Pan Sławomir 4 lata temu postanowił rozkręcić swój biznes. Wziął kredyt inwestycyjny, kupił działkę w Balczewie (gmina Inowrocław), przystosował budynek do unijnych wymogów, zatrudnił 5 ludzi i uruchomił stolarnię. By kontynuować działalność, musiał postarać się o jeszcze jeden "papierek" - decyzję wójta o środowiskowych uwarunkowaniach.
Ówczesny wójt Lech Skarbiński dwa razy wydał decyzję odmowną. Mieszkańcy Balczewa włodarzowi przyklaskiwali. Nie chcieli bowiem na swoim terenie zakładu stolarskiego. Narzekali na potworny smród, jaki rzekomo miał się wydobywać z komina.
Pan Sławomir miał w ręku korzystne dla siebie wyroki SKO, które dwukrotnie przyznawało rację panu Sławomirowi. Uznało bowiem, że "skoro ze zgromadzonej dokumentacji wynika, że uciążliwość prowadzonej działalności nie będzie wykraczać poza granicę działki, to nie ma merytorycznych powodów dla odmowy wydania decyzji".
Ponad rok temu pan Sławomir musiał wyprowadzić się z Balczewa, wynająć lokal w Inowrocławiu i przystosować go do swojej działalności. Zwolnił część pracowników. Miał coraz większe problemy finansowe. Musiał spłacać potężny kredyt, który zaciągnął na zakup działki w Balczewie. Jednocześnie płacił czynsz za wynajmowanie pomieszczeń w mieście.
Gdy wójtem został Tadeusz Kacprzak, pan Sławomir rozpoczął kolejną batalię. Nowy włodarz na początku również dość sceptycznie patrzył na pomysł otwarcia zakładu w Balczewie. Kilka miesięcy temu przyznał nam nawet, że przygotował już decyzję negatywną dla pana Sławomira. Powołał jednak biegłego, który miał mu pomóc rozstrzygnąć tę kwestię.
Wreszcie podjął decyzję, która zaskoczyła wszystkich. Mieszkańcy Balczewa sądzili, że wójt ich poprze, a pan Sławomir - że znów przegra. Tymczasem Tadeusz Kacprzak wydał decyzję pozytywną. Oparł się bowiem na opinii biegłego, który uznał, iż po wprowadzeniu pewnych zmian w zakładzie, stolarnia nie będzie uciążliwa dla okolicznych mieszkańców.
Mieszkańcy Balczewa zapowiadają odwołanie do SKO. Przekonują, że znów będą musieli walczyć ze smrodem, a ich działki stracą na wartości. Zadowolony, choć tylko częściowo, jest pan Sławomir. Cieszy się, że może wrócić do Balczewa. Zapowiada jednak, że będzie domagał się odszkodowania od Urzędu Gminy . - Poniosłem zupełnie niepotrzebne straty. Wszystko przez brak jednego "papierka" - wyznaje.
Czytaj e-wydanie »