Przypomnijmy. W sobotę po południu na dwóch kajakach na jezioro Deczno wypłynęło siedem osób - trzy dorosłe i czworo dzieci. W pewnym momencie oba się zderzyły. Uderzenie było tak silne, że wszyscy wpadli do wody.
To miała być przygoda
- Błagałem ludzi, którzy obok pływali rowerami wodnymi i kajakami, o pomoc, ale nikt nie zareagował - wspomina 31 - letni Artur T. który w płynął jednym z kajaków. - To miała być wakacyjna przygoda dla dziewczynek. Pływaliśmy już wspólnie wiele razy. Kto by się spodziewał, że ta wycieczka tak się zakończy.
_Świadkowie zdarzenia zgodnie twierdzą, że być może udałoby się uratować więcej osób, gdyby służby ratownicze w Świeciu były lepiej zorganizowane.
- Strażacy przyjechali po 20 minutach od wezwania - mówi jeden ze świadków. - Dopiero na miejscu zapytali co się tak właściwie wydarzyło, a potem zadzwonili po płetwonurków z Bydgoszczy, bo w Świeciu nie ma takiej sekcji. Jak to możliwe, skoro w naszym powiecie jest tyle akwenów?
Z tymi zarzutami nie zgadzają się strażacy.
- _Z meldunku wynika, że akcję poszukiwawczą wszczętko kilka minut po zgłoszeniu - wyjaśnia aspirant sztabowy Leszek Polakowski , dyspozytor operacyjny z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Toruniu. - Strażacy sami wzięli łódź i przeszukiwali wskazane przez świadków miejsce, aż do chwili przybycia płetwonurków z Bydgoszczy.
Liczy się jakość
Utworzenie w Świeciu sekcji płetwonurków, łączy się przede wszystkim z dodatkowymi kosztami
- Nie ma kraju na świecie, gdzie przy każdej jednostce działałaby taka sekcja- mówi brygadier Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Kujawsko - Pomorskiej Straży Pożarnej. - To przede wszystkim ogromne obciążenie finansowe. Niezwykle drogi jest sprzęt i przeszkolenie płetwonurków. Zresztą uważam, że nie ważna jest ilość takich sekcji, ale jakość prowadzonych działań. Zadaniem płetwonurków jest poszukiwanie zaginionych, a nie akcja ratownicza. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie sami coraz częściej szukają śmierci.
