
(fot. Fot. Roman Laudański/MoDo)
Edward Kalbarczyk z Gostkowa pod Toruniem odnalazł mnie po pięciu latach. - Redaktorze, jedziemy w kilkadziesiąt osób na Wołyń. Nie pojechałby pan z nami? Pojechałem.
Reportaż "Prochy ojców" ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" w lutym 2004 roku. Opowiada o mieszkańcach wsi Ludwikówka ( gmina Malin, powiat Dubno). Wraz z synami Kalbarczyk pojechał wtedy do Ludwikówki. Nie znalazł fundamentów domów, śladu studni, rosnących dziko owocowych drzew. Tym bardziej nie przetrwały ślady po dwóch stodołach, w których w lipcu 1943 roku oddział SS, własowcy i policja ukraińska spalili mężczyzn i chłopców. Nie znaleźli też śladu mogił, w których pogrzebano ponad 170 ciał, w tym szesnaście osób z rodziny Edwarda Kalbarczyka. Jego ojciec, brat ojca, syn...
Ludwikówka wielokrotnie wcześniej atakowana była przez UPA. Bezskutecznie. Wtedy Ukraińcy donieśli gestapo, że we wsi ukrywają się Żydzi i sowieccy partyzanci. I stała się tragedia.
Dla większości uczestników wczorajszy wyjazd był pierwszym kontaktem z ziemią, która kiedyś żywiła ich rodziny. Były łzy wzruszenia, spacer przez nieistniejącą wieś, a na koniec msza święta w Łucku.
Więcej na ten temat już w piątek 17 lipca w magazynowym wydaniu "Pomorskiej".