Tylko że PKP na lifting w Chojnicach, Tucholi i Sępólnie pieniędzy szkoda, a miasta nie chcą inwestować, bo to nie ich majątek. I kółko się zamyka - ludzie narzekają, a urzędnicy rozkładają ręce.
Światełko w Chojnicach
Na dworcu w Chojnicach wiatr hula. Pasażerowie siedzą zmarznięci, poczekalnia tradycyjnie zamknięta, klucz u dyżurnego, którego i tak nikt nie poszuka, bo jak pociąg przyjedzie, to trzeba lecieć na peron i nikt nie ma czasu go zwracać. Gazetek też się nie kupi, bo jedyny kiosk już zamknięty. - Pani, daj spokój, jaki syf - komentują starsi podróżni. - Jeden wielki bałagan i tyle.
Młodsi są bardziej wyrozumiali. - Ławeczek nie ma, trochę zimno, ale można się przed deszczem schronić. Ujdzie, nie jest tak źle - mówi Ania Pszczółkowska, która codziennie dojeżdża do szkoły z Rytla w gminie Czersk.
Jest duży plus - po naszej interwencji udało się załatwić wstydliwy problem braku toalet, bo miasto zatrudnia tam bezrobotnych w ramach robót interwencyjnych. I wszystko fajnie, tylko że są czynne tylko od 7.00 do 15.00. A później już tylko toi-toi, ale tam się nikomu zaglądać nawet nie chce, bo co tu dużo kryć - wyjątkowo nieprzyjemnie.
A w dworcowej toalecie czyściutko, pachnąco i darmo. - Jakby trzeba było, to ja bym tu mogła i dwanaście godzin siedzieć - mówi Małgorzata Krauze, która jest tam zatrudniona w ramach prac interwencyjnych. - I tak przychodzę do pracy wcześniej, bo ludzie jadą do pracy po szóstej, a siusiu im się przecież chce. To jest dobra robota i nie ma co narzekać.
Kupki na koszt
Niestety - godzin pracy nikt nie przedłuży. - Czy w dużych miastach samorządy finansują dworcowe toalety? - pyta burmistrz Chojnic Arseniusz Finster. - Robimy to dla dobra podróżnych, choć podlegają PKP. Nasz dworzec to wizytówka miasta i powiedzmy sobie szczerze, bardzo wstydliwa.
Chojniczanie czekają na zmianę ustawy, która umożliwi przejmowanie dworców. Wtedy miasto ruszy do boju, bo koncepcja rewitalizacji już jest, a dworzec będzie perełką za 3,5 mln zł.
Ale pieniędzy na dodatkowe godziny pracy pań w szalecie nikt nie wyda. - Dajemy papier, środki czystości i wodę - mówi Henryk Skiba, zarządca rejonu nieruchomości w Kościerzynie. - Obok jest dworzec PKS, ale nikt nie pomyśli, że można do utrzymania toalet dołożyć.
Bo chociaż większość kosztów ponosi miasto, to w PKP przypominają, że klienci PKS robią kupki na koszt PKP i jak to teraz rozliczyć?
Która godzina?
Czego najbardziej brakuje na dworcu? - Zegara - chórem odpowiadają podróżni, bo jak lecą na pociąg, to chcieliby wiedzieć, która jest godzina. Chojniczanie narzekają, ale to w Czersku leci tynk ze ścian. Młodzież napisała nawet pismo do kolei, że sama swój obrzydliwy dworzec wymaluje, ale odpowiedzi nie było. - W czwartek do Czerska wchodzi ekipa remontowa - zapewnia Skiba. - Będą robione dach i wnętrze. Ostatnio pomalowaliśmy też dworce w Kaliskiej, Zblewie i Rytlu Wsi.
- Która godzina? - pytają też pasażerowie w Tucholi, bo i tam wciąż psuje się zegar, w którym przepala się halogenowa żarówka. Dworzec mógłby być perełką, bo jest architektonicznie ładny, ale na rewitalizację się nie załapie, bo nie jest na starówce. - I tak dobrze, że po pożarze zrobili ładny dach - komentują mieszkańcy.
Dworce w Chojnicach, Czersku i Tucholi ledwo dychają, ale jednak żyją. W przeciwieństwie do sępoleńskiego, który ginie śmiercią naturalną. Po wyłączeniu linii z ruchu nikt nie ma na niego pomysłu. - Dopóki jeździ pociąg towarowy, PKP nam go nie przekaże - mówi burmistrz Sępólna Waldemar Stupałkowski. - Z drugiej strony - pasażerowie z niego nie korzystają, bo pociągi osobowe nie jeżdżą i nic dziwnego, że nikt nie chce tam inwestować.