Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

""Wszędzie tam, gdzie jest Kościół, jest pedofilia"

Roman Laudański
archiwum
Rozmowa z adwokatem Januszem Mazurem, pełnomocnikiem Arka, ofiary ks. pedofila Pawła K.

– Przed bydgoskim Sądem Okręgowym zapadł wyrok w sprawie odszkodowania dla ofiary księdza pedofila. Dlaczego były ministrant domagał się 300 tys. zł od kurii wrocławskiej i bydgoskiej?

– Roszczenie dotyczy zadośćuczynienia za brak nadzoru i niezgodne z prawem postępowanie biskupów we Wrocławiu i w Bydgoszczy. Umożliwiło ono księdzu Pawłowi K. poznanie w latach 2006 – 2009 Arka, a potem jego molestowanie. Ksiądz Paweł K. był pedofilem, o czym wcześniej wiedziała archidiecezja wrocławska. Kuria bydgoska natomiast godząc się na przeniesienie ks. Pawła K. z Wrocławia do Bydgoszczy powzięła wiedzę, że jest on pedofilem, człowiekiem niebezpiecznym dla zdrowia, a nawet życia dzieci. Kuria wiedziała, że toczy się wobec niego postępowanie karne i że to główna przyczyna i powód przeniesienia księdza K. z Wrocławia do Bydgoszczy. To postępowanie zostało wszczęte w 2005 r. i trwało do 2010 r. W tym czasie ksiądz Paweł K. konsekwentnie przygotowywał Arka do molestowania, a kiedy w roku 2009 został wyrzucony z Bydgoszczy, to korzystał z tej zależności i doprowadził do przemocy fizycznej i gwałtów.

– Czy biskupi powinni byli coś z tą wiedzą zrobić?

– Biskup wrocławski powziął po raz pierwszy wiedzę, że ks. K. może być niebezpieczny dla dzieci już w roku 2004. Rok później było to już ewidentne, bo wszczęto przeciwko księdzu postępowanie karne przed prokuraturą we Wrocławiu. Postawiła ona ks. K. zarzut usiłowania doprowadzenia trzech nieletnich do innej czynności seksualnej. Ksiądz został wtedy przyłapany na gorącym uczynku. A w jego domowym komputerze, na terenie parafii, znaleziono zdjęcia z dziecięcą pornografią. Wówczas interweniował miejscowy proboszcz, który nie tylko napisał list, ale był osobiście u biskupa wrocławskiego w sprawie ks. Pawła K.

– To się działo już w 2005 roku?!

– Tak. I od tej chwili ks. Paweł K. powinien być zawieszony we wszelkich czynnościach związanych z posługą z dziećmi!

– Wiem, że nie może pan mówić o szczegółach, bo proces był niejawny, ale czy biskupi: Marian Gołębiewski, Edward Janiak i Jan Tyrawa, którzy w tej sprawie zeznawali przed sądem, w przekonywujący sposób tłumaczyli swoje decyzje związane z księdzem Pawłem K.?

– Wręcz odwrotnie. Unikali konkretnych odpowiedzi, gubili się w nich. Z fragmentów ich obszernych wypowiedzi, bardzo nieszczerych, można kategorycznie przyjąć, że oni wiedzieli o pedofilskich skłonnościach ks. Pawła K. od co najmniej 2005 r. do czasu, kiedy ksiądz K. poszedł do więzienia. Biskupi zasłaniali się niepamięcią, brakiem wiedzy, co jest nieprawdą, ponieważ dokumenty, które zostały dołączone do akt sprawy, w tym dokumenty znajdujące się w aktach osobowych księdza K., ewidentnie temu zaprzeczają. Są to bardzo wiarygodne i przekonywujące dowody na wiedzę biskupów o skłonnościach pedofilskich Pawła K.

– Czy ten proces i wyrok wyróżniał się czymś szczególnym?

– Rozstrzygnięcie sądu jest o tyle precedensowe, ponieważ uznaje bezpośrednią odpowiedzialność kościelnych osób prawnych reprezentowanych przez biskupów za ich zachowanie, a nie za zachowanie księdza Pawła K. Można powiedzieć, że gdyby – nawet teoretycznie – ks. K. nie molestował dzieci, ale byłby zagrożeniem dla tych dzieci, to samo to zagrożenie i wiedza biskupów, że mają u siebie pedofila i przenoszą go z parafii do parafii, z diecezji do diecezji i umożliwiają mu obcowanie z dziećmi, wśród których mogą być potencjalne ofiary, prowadzi do bezpośredniej odpowiedzialności biskupów. Sąd przyjął winę osoby prawnej, czyli bezpośrednią winę diecezji reprezentowanych przez biskupów. Szkodę mojemu klientowi wyrządziły nie tylko zachowania księdza, ale także zachowania biskupów – reprezentantów diecezji. To jest wyłom w dotychczasowym orzecznictwie. Obie diecezje wykazywały przez cały czas procesu, że musimy udowodnić wiedzę biskupów, że ks. K. molestował konkretne osoby oraz brak ich nadzoru nad nim. Sąd natomiast przyjął winę osoby prawnej – obu diecezji – winę nieumyślną, lekkomyślność, wręcz niedbalstwo biskupów, którzy zlekceważyli sygnały płynące od społeczeństwa, prokuratury i księdza K. Biskupi reprezentujący diecezję to wszystko zlekceważyli i pozwolili na to, żeby ksiądz pedofil działał w strukturach Kościoła katolickiego w jednej i drugiej diecezji.

– Czy na podstawie tego procesu można powiedzieć, że polscy biskupi walczą z pedofilią w Kościele?

– Absolutnie nie. Ten proces ewidentnie wykazał, że oni przez lata lekceważyli i chyba nadal lekceważą ten problem. Podczas procesu nie było ani jednego gestu, woli naprawienia szkody czy żadnej refleksji ze strony biskupów z obu diecezji, żeby nie tylko naprawić szkodę, ale żeby dać – na przyszłość – przykład innym diecezjom i całej instytucji Kościoła katolickiego, że oni chcą z tym problemem coś zrobić. Poprzez nagłośnienie medialne tego procesu można było powiedzieć: „Basta! My, biskupi bierzemy się za to”. Dowodem na lekceważenie tego problemu było również to, że Paweł K. dopiero niedawno przestał być księdzem. To nastąpiło dopiero w ubiegłym roku! A przypomnę, że już w 2010 r. zapadł pierwszy prawomocny wyrok skazujący księdza Pawła K., a w 2015 kolejny, skazujący go na siedem lat więzienia. Trzeba było czekać jeszcze kilka lat na to, ażeby hierarchowie zdecydowali się na wyrzucenie Pawła K. z szeregów duchownych. To przykład arogancji, pychy, lekceważenia. On powinien być wyrzucony z kapłaństwa co najmniej dziesięć lat wcześniej! Gdyby tak się stało, nie byłoby jego kolejnych przestępstw i kolejnych ofiar.

– Wątek Arka pojawił się w głośnym filmie braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Czy to pomogło sprawie?

– Na pewno tak. Ten wyrok ma swoją nośność na przyszłość. Społeczeństwo zobaczyło, że wszyscy są równi przed sądem. Przypomnę, że w tym procesie wygraliśmy z państwem w państwie, bo tak postrzegany jest Kościół katolicki. Biskupi sami bronili się, że podlegają prawu kanonicznemu. Próbowali na przykład wykazać, że na jakimś etapie posiadanie pornografii dziecięcej według prawa kanonicznego nie było czynem zagrożonym. Ale okazało się, że prawo, polskie prawo, działa również wobec konkretnego biskupa, a każdy z nich podlega odpowiedzialności cywilnej.

– Czy to była wyjątkowa sprawa w pana karierze?

– To była bardzo trudna sprawa jeśli chodzi o dowody. Ale pokazaliśmy, że można mieć dostęp także do akt osobowych każdego księdza, że to nie jest tajemnica. Trzeba tylko konsekwentnie, z dużą stanowczością, domagać się również akt postępowania kanonicznego. Trzeba wymagać, pilnować i zmusić stronę kościelną, by udostępniła te dokumenty. Plaga pedofilii w Kościele dotyczy nie tylko Polski. Wszędzie tam, gdzie jest Kościół, jest pedofilia. Ten wyrok to kolejny mały krok w dobrej sprawie. Dla ofiar.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska