Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wtedy przychodzi sztuka

Rozmawiał Roman Laudański [email protected]
- Nie umiem sobie wyobrazić, żeby w naszym życiu nie było harmonii dźwięków - mówi prof. Katarzyna Popowa-Zydroń, muzyk i pedagog.
- Nie umiem sobie wyobrazić, żeby w naszym życiu nie było harmonii dźwięków - mówi prof. Katarzyna Popowa-Zydroń, muzyk i pedagog. Jarosław Pruss
Tzw. ludzka dusza - przepraszam za patos - ciągle jest bliska temu, co ludzie czuli przed kilkuset laty. Rozmowa z prof. Katarzyną Popową-Zydroń, pianistką, pedagogiem, jurorem.

- Po co nam muzyka?
- Każdy jej potrzebuje, choć nie wszyscy są fanami muzyki klasycznej. Może zapominamy, że dźwięki są częścią natury? Uwrażliwienie na harmonię kosmosu wyrażającą się w postaci muzyki - świadczy o tym, że jesteśmy ludźmi. To taka moja prywatna teoria - że dzięki rezonansowi harmonii kosmicznej w naszym mózgu wyszliśmy ze stanu zwierzęcości. W ogóle trudno sobie wyobrazić, żeby w naszym życiu nie było harmonii dźwięków.

- Jakiej muzyki pani słucha?
- Właściwie każdej, choć niektóre gatunki traktuję jak tapetę domowych czynności. Przyznam się również, że bardzo często wyłączam wszystko w domu - potrzebuję powsłuchiwania się w ciszę.

- Na początku lat 90. zalała nas fala muzyki disco-polo. Ją też pani trawi?
- Jeśli kiedykolwiek moje ucho otarło się o nią, to wyłącznie przypadkiem. Nie słucham muzyki opartej na kilku dźwiękach. To nawet nie tapeta, a męczarnia dla moich uszu.

- A może przypadkiem wpadł pani w ucho utwór "My, Słowianie", który ma reprezentować Polskę podczas Eurowizji? Zależy mi na opinii pani - jurorki międzynarodowych festiwali.
- Nie miałam okazji, ale wszystko zależy od forum, na którym ma być prezentowany dany utwór. Ten, kto zadecydował, że akurat ta piosenka ma reprezentować Polskę, wiedział, do jakich odbiorców będzie adresowana. Jestem tolerancyjna, nie namawiam do niszczenia niektórych gatunków muzycznych.

- W ostatnim ćwierćwieczu Bydgoszcz stała się muzyczną, rozpoznawalną marką?
- Codziennie dążymy do tego, by ta marka stawała się coraz lepsza i trwalsza. Osiągnąć dobry pułap - to pół drogi do sukcesu, ale utrzymać go - to jest trudne i to jest sukcesem! W ciągu ostatnich 25 lat Bydgoszcz ugruntowywała pozycję miasta - ale i regionu - muzycznego. Orkiestra kameralna w Toruniu stała się orkiestrą symfoniczną, powstały nowe zespoły, bardzo rozwinął się konkurs im. Paderewskiego. Prestiżowe sukcesy, np. Rafała Blechacza, rozsławiły Akademię Muzyczną w świecie. Zależy nam na muzycznej identyfikacji Bydgoszczy i regionu.

- Bardzo długo budowany był w Bydgoszczy gmach opery. Izabella Cywińska, minister kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego chciała nawet zrobić tam... fabrykę papieru toaletowego!
- Papier toaletowy była towarem reglamentowanym i pożądanym w czasach PRL-u, ale potraktujmy ten pomysł jako żart. Opera Nova jest miejscem naprawdę wysokich projektów. Pani Cywińska zostanie w naszej pamięci jednak chyba nie z powodu tego ministerialnego epizodu w swoim życiu, a nasze instytucje kultury rozwijają się pięknie. O bydgoskiej operze można mówić tylko w samych superlatywach.

- O Teatrze Polskim też, choć nie wiemy, co będzie po odejściu dyrektora Łysaka do Warszawy.
- Teatr jest miejscem bardzo związanym z osobami, które w nim pracują. Zresztą nie tylko teatr. Jeśli projekty realizowane są przez osoby rozumiejące, na czym polega ich praca, jeśli ma-ją pomysły, wizje i siły, to przychodzi także sukces. Zobaczymy, co będzie dalej z bydgoskim teatrem. Mam nadzieję, że utrzyma markę, choć to trudne zadanie.

- Na świecie już wiedzą, że w Bydgoszczy warto uczyć się gry na fortepianie?
- Nie wskażę Chińczyków, bo oni są już we wszystkich akademiach muzycznych, ale studiują u nas: Ukraińcy. Białorusini, Bułgarzy, Japończycy, chcą Amerykanie i Niemcy. Promieniowanie katedry fortepianu jest znaczne.

- I to właściwy czas na przemianowanie akademii w uniwersytet?
- I na to przyjdzie czas. Uniwersytet wymaga bardzo rozbudowanej struktury, licznej kadry profesorskiej, uprawnienia na każdym stopniu. Tego nam jeszcze brakuje. Droga do realizacji tak ambitnego zadania wiedzie najpierw poprzez zbudowanie odpowiednich warunków do rozwoju - bez bazy lokalowej nasz potencjał nie zostanie należycie wykorzystany. Obecnie akademia jest porozrzucana po różnych budynkach, stan niektórych można śmiało nazwać haniebnym, ale coraz częściej słyszymy o budowie nowej akademii, bo to jedyna dobra opcja. Wszelkie przeróbki nie gwarantują sukcesu, pochłaniają mnóstwo pieniędzy i raczej nie kończą się dobrze.

- Coraz częściej słychać narzekanie na upadek humanistyki. Wam również zdarza się "produkować" bezrobotnych muzyków?
- Trafia do nas, przepraszam za chwalenie się, najlepsza młodzież. Od dzieciństwa wiedzą, że na sukces trzeba sobie zapracować. Są zdyscyplinowani, wkładają w muzykę bardzo wiele pracy, pomimo tego, że perspektywy dobrobytu są całkiem mierne. Robią to z autentycznej miłości do zawodu. Tylko promile absolwentów nie znajdują sobie miejsca w muzyce. Nie tylko gwiazdy są ważne. One zdarzają się rzadko, ale ci, którzy z oddaniem pracują u podstaw, są solą tego zawodu.

- Nie zazdrości pani młodym kariery, z której - w pewnym momencie - pani zrezygnowała?
- Tak naprawdę niczego w życiu nie odpuściłam. Chciałam żyć w pełni: mieć dzieci, rodzinę, ukochaną pracę oraz realizować się artystycznie. Za skupianie się na sobie, na karierze, płaci się olbrzymią cenę braku życia rodzinnego. Wielokrotnie robiłam wiele rzeczy naraz, kosztem nieludzkiego zmęczenia, ale gdyby zapytał mnie pan o podsumowanie, to bilans mam pozytywny.

- W szarym PRL-u miała pani okazję koncertować i uczyć się na Zachodzie. Nie było pokusy, by tam zostać?
- Decydując się na emigrację nie byłabym na swoim miejscu. Mamy rodzinę na Zachodzie, wręcz nas prosili, żebyśmy zostali. PRL był przaśny, ale dla mojego pokolenia był okresem naszej młodości. Zdarzyły mi się wtedy najpiękniejsze rzeczy w życiu: dwoje fantastycznych dzieci, znakomici uczniowie pracujący na moją markę. Moim szczęściem był Rafał Blechacz, ale gdybym wcześniej nie miała innych świetnych uczniów, to on by do mnie pewnie nie przyszedł. Muzyka powodowała, że szaruga dnia codziennego w PRL-u nie była tak dotkliwa. Całą rodziną żyliśmy w muzyce. Trudności lat 80. były dotkliwe, ale we wspomnieniach wyglądają inaczej. Człowiek cieszył się, kiedy "upolował" papier toaletowy czy inne dobra, które akurat "rzucili". Nie ma we mnie żalu, że coś mnie ominęło tylko dlatego, że żyłam w tym obozie.

- Kiedy po 1989 roku tak strasznie zaczęliśmy biegać za pieniędzmi, to nie było obaw, że kultura przepadnie? Słychać głosy, że jaki ten PRL nie był, to kulturę wtedy mieliśmy wysoką, choć książki trzeba było kupować spod lady lub z "drugiego obiegu".
- Niepokoił mnie postulat, że instytucje kultury muszą na siebie zarobić, przynajmniej muszą się o to starać. Dziś wielokrotnie w programach filharmonicznych pojawiają się rzeczy, których w ogóle tam być nie powinno! Całe szczęście, że bydgoska filharmonia na tle innych wypada jeszcze dobrze. Ciągle zdarzają się tu fantastyczne koncerty muzyki poważnej.

- A te dramatycznie małe pensje muzyków?
- To wielki ból. Brakuje u nas bardzo bogatych ludzi, którzy widzą zaszczyt w roli donatora instytucji kulturalnych. W krajach naprawdę bogatych nazwisko milionera sponsora koncertu jest zaszczytem. Tacy ludzie postrzegani są wysoko w rankingu towarzyskim. Nasza pierwsza klasa nowobogackich jeszcze do tego nie dorosła.

- Ale kulturę już zauważają: obraz kupią, dziecko na muzykę poślą.
- Rzeczywiście, moda na oryginalne obrazy już się zadomowiła, czasem urządzają nawet prywatne koncerty muzyki poważnej, ale to wszystko musi potrwać.

- Młodość spędziła pani w Bułgarii, czasem pojawia się tęsknota?
- Bułgaria jest blisko. Godzina, półtorej lotu. Mogę tam być w każdej chwili.

- Ciekawi panią tamto życie?
- Bardzo żałuję, że Bułgaria nie może wyjść z wielkich tarapatów. Od początku transformacji nie dorobili się elity rządzącej, co niekorzystnie odbija się na standardzie życia. Mam tam jeszcze rodzinę. Od czterdziestu lat moje życie toczy się w Polsce, to kawał czasu. Nie tęsknię już za Bułgarią.

- A kiedy spotyka pani Polaków narzekających na życie w Polsce...
- ... to mam ochotę wysłać ich do Bułgarii! Narzekanie jest polską cechą. Pomału zaczynamy z tego wychodzić. Na podstawie statystyk można powiedzieć, że mamy coraz większy procent szczęśliwych i zadowolonych Polaków. Narzekając utrudniamy sobie życie. "Zdołowanemu" człowiekowi ciężko jest żyć. Oczywiście są warstwy społeczne, gdzie nie wszystko idzie tak jak trzeba, mamy bezrobocie, ludzi potrzebujących pomocy, którzy tej pomocy nie otrzymują. Jestem optymistką, może umiarkowaną? Uważam, że wszystko potrzebuje czasu. Kiedyś będzie dobrze.

- W ostatnim 25-leciu narzekaliśmy, że upadnie kino, teatr, gazety...
- i książka.

- Kultura przetrwa? Potrzebujemy jej?
- Nie upadnie. Na naszych oczach wchodzą nowe media, z których korzysta młoda generacja. Oni książki, gazety mają w tabletach. Ale nawet wśród nich jest wiele osób, które dalej kochają zapach papieru. Wciąż potrzebujemy i będziemy potrzebować sztuki oraz muzyki sprzed 300., 400. i 500. lat. Ona też przemawia do człowieka. Nasz rozwój emocjonalny nie przebiega tak szybko jak technologiczny. Tzw. ludzka dusza - przepraszam za patos - ciągle jeszcze jest bliska temu, co ludzie czuli kilkaset lat temu. Cywilizacja nas przytłacza, spłyca. Portale społecznościowe proponują powierzchowny kontakt. To przedsionek osobistych depresji, tęsknoty za prawdziwymi kontaktami z ludźmi. Wtedy przychodzi sztuka.

- Chopina trzeba słuchać z płyt czy warto pójść na koncert?
- Mecze można nawet lepiej oglądać w telewizji, ale ludzie chcą iść na stadion, chcą przeżyć coś zbiorowo - to znacznie potęguje przeżycie. Z koncertami jest poniekąd podobnie - żywy kontakt z wykonawcą ma w sobie coś, czego żadna płyta nie odda. Ale płyty znacznie poszerzają nasze możliwości poznania różnych utworów. Właściwie publiczność koncertów to przeważnie melomani z niezłym zbiorem nagrań w domu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska