W sondzie na portalu www.polskatimes.pl ponad 40 proc. internautów wskazało Pana jako zwycięzcę wtorkowej debaty wyborczej w TVN 24. Czuje się Pan zwycięzcą?
Bardzo miło mi to słyszeć. Nie jest moją rolą oceniać, kto wygrał. Chętnie posłucham komentarzy widzów i internautów, na temat debaty.
Na drugim miejscu wśród zwycięzców debaty jest według naszych czytelników Adrian Zandberg z Lewicy.
Wydaje mi się, że PiS z jednej strony i Platforma Obywatelska z PSL-em z drugiej, są w pewnym stopniu ze sobą zakleszczone we wzajemnych oskarżeniach o to, że jedni rządzą teraz, inni rządzili wcześniej i kto jest bardziej winny różnych zaniedbań. Zandberg w sposób umiejętny próbuje przedstawiać się jako coś nowego w polityce. On sam może i jest nowy, ale lista, z której kandyduje SLD, na pewno nowa nie jest. Zresztą sam Zandberg swego czasu mówił o SLD, że jest to partia skorumpowanych aparatczyków.
Wybory 2019: Śmieszne plakaty i ulotki wyborcze. Oto prawdzi...
Jak Pan ocenia samą debatę?
Debata była moim zdaniem trudna, nie tylko z powodu bardzo różnych tematycznie obszarów, których dotyczyły pytania. Byliśmy zapraszani do głosu w sposób trudny do przewidzenia. Więc wydaje mi się, że i merytorycznie i od strony formalnej debata była dosyć trudna. Myślę, że udało się wykorzystać tę formułę, aby zaprezentować oryginalny charakter Konfederacji, która jest czymś innym, niż pozostałe partie. Wydaje mi się, że fakt, iż pierwszym tematem była ochrona zdrowia umożliwił nam w pewien sposób sformułowanie tej narracji. Wszystkie pozostałe siły podpisały pakt dla zdrowia, który opiera się na centralistycznym, etatystycznym myśleniu, a my jesteśmy jedyną siłą, która stawia na samoorganizację, myślenie oddolne, przedsiębiorczość i inicjatywę obywateli.
Często wracał Pan do tego schematu w późniejszych wypowiedziach.
To prawda, starałem się to robić. Widać było, że podział, który starałem się przedstawić, czyli podział na siły okrągłostołowe, centralistyczne i Konfederację, rywalizował z podziałem, który starał się narzucać Marcin Horała. Jego przesłanie było proste - jest PiS oraz reszta świata, która atakuje PiS. Moim zdaniem istotna była moja wypowiedź, kiedy stwierdziłem, że nasza krytyka rządu nie jest atakiem, tylko jest merytoryczną recenzją ich dokonań.
Pod koniec debaty padło pytanie o szefa NIK Mariana Banasia, które wywołało sporo emocji w studio.
Dostaliśmy pytanie o pana Banasia i mogłem naprawdę wiele rzeczy krytycznych powiedzieć i PiS-ie i o rządzie, podnosząc ten jednostkowy przypadek do rangi jakiejś reguły. Wydaje mi się, że zachowałem się fair, mówiąc bardziej o sprawach programowych, a nie o tym jednym człowieku. Mimo to pan Horała w finale wypowiedział się bardzo nieelegancko, mówiąc, że inne głosy są nieważne, a wszyscy są przeciwko niemu. Nie jest to prawda. Dyskusja była kulturalna, stała na wysokim poziomie, wszyscy starali się odnosić do innych uczestników debaty w sposób taktowny, przestrzegać reguł. Pod tym względem debata była na dobrym poziomie.
Wybory do Sejmu i Senatu 2019. Porównaliśmy programy partii ...
Jak Pana zdaniem wypadli prowadzący debatę?
Prowadzący pozwolili sobie kilka razy na komentowanie wypowiedzi uczestników debaty. To chyba było niepotrzebne, bo może to stworzyć wrażenie, że byli oni nie w pełni obiektywni.
W pierwszej debacie, w Telewizji Publicznej, przedstawicielem PiS był wicepremier Jacek Sasin, który zdaniem wielu wypadł kiepsko. Poseł Marcin Horała jako przedstawiciel partii rządzącej spisał się Pana zdaniem lepiej?
Jeżeli chodzi o jego udział w debacie, to uważam, że był poprawny, za wyjątkiem dwóch akcentów. Raz stwierdził, że głosy innych uczestników były nieważne, a za drugim razem w rundzie podsumowań wymienił Sputnik, który miał być chyba prztyczkiem w stronę Konfederacji. W mojej opinii było to niepotrzebne i nieelegenckie.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
