Prezydent Emmanuel Macron wygrał pierwszą turę prezydenckich wyborów we Francji, a skrajnie prawicowa rywalka Marine Le Pen będzie z nim walczyć o najwyższy urząd w kraju po raz drugi.
- Nie popełnijcie błędu, nic nie jest przesądzone – powiedział Macron do swoich zwolenników tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników.
Ostatecznie odniósł zwycięstwo w pierwszej turze, ale sondaże sugerują, że dogrywka może być trudniejsza. Z kolei Marine Le Pen wezwała wszystkich wyborców pozostałych kandydatów do przyłączenia się do niej, by - jak określiła - przywrócić porządek we Francji.
Po przeliczeniu 97 proc. głosów Macron miał 27,35 proc. głosów, Marine Le Pen 23,97 proc., a Jean-Luc Mélenchon 21,7 proc. Weteran skrajnej lewicy Mélenchon uzyskał lepszy wynik niż pięć lat temu i teraz jego zwolennicy mogą zdecydować o ostatecznym wyniku pojedynku we Francji.
Nie wolno wam oddać ani jednego głosu na Marine Le Pen – ostrzegł swoich zwolenników, ale w przeciwieństwie do innych kandydatów wyraźnie nie poparł Macrona. Późnym wieczorem sympatycy Mélenchona zebrali się przed siedzibą jego sztabu, mając nadzieję, że może nawet zająć drugie miejsce, ale tak się nie stało.
Wyborcy Mélenchona mogą zdecydować o wynikach drugiej tury wyborów, jednak wielu z nich może zostać za dwa tygodnie w domu, wstrzymując się od głosu.
Bitwa o głosy zaczyna się teraz na dobre. Le Pen może liczyć na zwolenników Erica Zemmoura, który z 7 proc. zdobył czwarte miejsce. Poparł ją także Nicolas Dupont-Aignan.
Sztab Macrona planuje serię wielkich wieców i występów telewizyjnych. Poparła go większość kandydatów na lewicy. Druga tura wyborów 24 kwietnia.
Tak zmieniało się poparcie dla kandydatów przed wyborami
