Chodzi o dwoje starszych mieszkańców starej części osady. Reporterzy "Głosu" natknęli się na nich w mroźny wieczór na trasie pomiędzy Niechorzem a Rewalem. Opatulona po uszy para ciągnęła wózek z drewnem. Oboje szli zmęczeni i przemarznięci. Rozmawialiśmy z nimi. Okazało się, że są w poważnych tarapatach.
- Nie mamy za co żyć - opowiadał mężczyzna. - Brakuje nam pieniędzy na jedzenie i opał. Poszliśmy poszukać starych gałęzi, żeby mieć czym rozpalić w piecu. - Razem pod jednym dachem klepiemy biedę. Najgorzej jest teraz jak zrobiło się zimno. W lesie trzeba szukać czegoś do pieca - dodała kobieta.
Mężczyzna pożalił się nam także, że od dawna mają problem z uzyskaniem pomocy w opiece społecznej. - Ostatnio chciałem pojechać do pośredniaka do Gryfic. Słyszałem, że przy odśnieżaniu można trochę zarobić. W opiece nie chcieli mi dać nawet na bilet - mówił drżącym głosem.
Chcieliśmy sprawdzić, czy tym ludziom naprawdę dzieje się krzywda. Kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rewalu odmówiła nam jednak informacji o mieszkańcach.
- Obowiązuje mnie ochrona danych osobowych - twierdziła Justyna Żebrowska szefowa GOPS.
W związku z tym, za pośrednictwem gazety, postanowiliśmy skontaktować napotkaną parę z innymi instytucjami. O pomoc poprosiliśmy naszych Czytelników. Odzew był natychmiastowy.
- Znam tych ludzi. Są ze sobą chyba z kilkanaście lat. Żyją w skandalicznych warunkach. Mieszkają w jakiejś szopie z dziurawym piecem pośrodku - twierdził jeden z mieszkańców Niechorza. O sytuacji swoich sąsiadów opowiedziała nam także Jadwiga Stanek. Kobieta twierdzi rozpoznała ich na zdjęciu w gazecie. Twierdzi, że była świadkiem zatrważającej sceny. Poprosiła o pomoc w tej sprawie.
- Jakiś czas temu o mało nie doszło do nieszczęścia. Pan Jurek był w szoku. Twierdził, że nowa kierowniczka OPS -u powiedziała mu, że jak nie ma pieniędzy to może się powiesić - mówi wzburzona kobieta.
Według jej relacji, na pobliskim cmentarzu mężczyzna podjął próbę samobójczą. Przy świadkach miał otwarcie mówić, że tak mu poradziła pani kierownik. Policja potwierdza zdarzenie.
- To było w wakacje. Patrol znalazł mężczyznę na cmentarzu. Przekazaliśmy go Pogotowiu Ratunkowemu. Nie wiemy jaką opieką był objęty później - tłumaczy Edyta Klepczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Gryficach. Mundurowi nie potwierdzają jednak wersji jakoby mężczyzna miał publicznie obarczać winą kierownika OPS-u.
Jadwiga Stanek z Niechorza uważa jednak, że jest to możliwe. Twierdzi, że gdy opiekowała się umierającą matką i poprosiła OPS o załatwienie papierkowej formalności, kierowniczka miała jej poradzić, aby oddała matkę do domu starców.
- Tamta poprzednia pani kierownik nikomu nie odmówiła pomocy. Do tej aż strach się z czymś zwrócić - twierdzi kobieta. Szefową gminnego OPS-u poprosiliśmy o wyjaśnienie tych wątpliwości. W e-mailu pytaliśmy czy faktycznie do pana Jerzego skierowała takie kontrowersyjne słowa. Chcieliśmy także wiedzieć czy po samobójczym incydencie OPS podjął jakieś kroki, aby pomóc potrzebującym. W trzecim pytaniu próbowaliśmy także dociec jaką opieką obecnie jest objęty pan Jerzy i jego partnerka.
- Muszę pojechać do tego pana, aby podpisał mi oświadczenie czy mogę o nim udzielić informacji - poinformowała Justyna Żebrowska. - A po za tym mam urwanie głowy. Przygotowuję wigilię dla samotnych i materiały na sesję. Jestem obłożona papierami bo zamykamy rok i robimy zestawienia.
Źródło: Żyją w nieludzkich warunkach. Jeżdżą wózkiem po chrust, by przetrwać mrozy - www.gs24.pl
Udostępnij