- Nie znudziła się panu jeszcze Bruksela?
- Nie, bynajmniej. Wszystko wskazuje na to, że będę tam kolejną kadencję. Mam tam jeszcze coś do zrobienia. Do skończenia, w dziedzinie, którą się zajmuję, jest jeszcze europejskie prawo umów. Jeśli znajdę się w komisji prawnej, to pewnie będzie pierwszy dokument, nad którym się pochylimy. Będziemy musieli zająć się sprawą urzędu prokuratora europejskiego, tu musimy przypilnować polskich interesów. A później czekają nas najprawdopodobniej kolejna akty prawne dotyczące znoszenia barier administracyjnych dla firm działających na wspólnym rynku. Dużym wyzwaniem będzie również przygotowanie umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi.
- Zaskoczyły pana wyniki? Jednoprocentowa przewaga PO nad PiS?
- Spodziewaliśmy się, że różnica będzie możliwa w każdą stronę, na to wskazywały wyniki przed dzisiejszym wieczorem. Nawet jeśli będzie to niewielka przewaga, to będzie ona zwycięstwem, z którego potwornie się cieszę.
- A czy to jednak nie jest czerwona kartka?
- Ona byłaby wtedy, gdybyśmy przegrali te wybory. Natomiast zgodziłbym się na żółtą kartkę. Powinniśmy martwić się frekwencją, brakiem społecznego zainteresowania tymi wyborami.
- To wina polityków?
- Polityków też, ale i mediów. Nie do końca nie potrafimy dotrzeć do ludzi z informacją, czym naprawdę jest Parlament Europejski i decyzje w nim zapadające.
- Jeśli się pan dostał, to z trzeciego miejsca na liście. Kto obsadził na miejscu pierwszym Jacka Rostowskiego, a na drugim Otylię Jędrzejczak?
- Decyzję, jak zawsze, podejmuje zarząd krajowy partii. Skoro minister Rostowski otrzymał "jedynkę", to ja nie mogłem liczyć na miejsce drugie, bo u nas obowiązuje zasada suwaka: mężczyzna - kobieta - mężczyzna. Proszę mnie nie namawiać na komentowanie kolejności ustalonej przez najważniejsze organy PO.
- Ryszard Czarnecki tym razem dostał się z Wielkopolski. Zastąpił go u nas poseł Kosma Złotowski. Podpowie pan koledze jak poruszać się po parlamencie?
- Bardzo cieszę się z tego wyboru, to osoba z Bydgoszczy. O wiele łatwiej będzie nam prowadzić wspólne działania. Z posłem Zemke kilkakrotnie próbowaliśmy namówić kolegę Ryszarda do wspólnych działań na rzecz regionu, ale się nie udało.
- Przed jesiennymi wyborami PO musi coś zmienić?
- Przede wszystkim dotrzeć do swoich wyborców, którzy dziś zostali w domu. To są wyborcy, którzy chcieliby na nas głosować, ale mają zadry związane z tym, że nie wszystko idzie tak jak trzeba. Gospodarka odczuwa już wzrost, ale indywidualni obywatele - jeszcze nie. To trzeba zmienić.
Czytaj e-wydanie »