Do zdarzenia doszło 7 października. Przechodzień, idący ul. Sandomierską na Kapuściskach w Bydgoszczy, zauważył mężczyznę. Ten co chwilę podnosił się i upadał, chwiał się na nogach. Przechodzień wezwał pogotowie.
Lekarz, który przyjechał po paru minutach, po zbadaniu mężczyzny, zdecydował, że pacjent nie wymaga pomocy medycznej, tylko nadaje się do izby wytrzeźwień. Mężczyzna nie chciał podać swoich danych osobowych, nie miał przy sobie żadnych dokumentów, chciał odejść, ale sam nie był w stanie.
- Została wezwana straż miejska, która miała przewieźć go do punktu pomocy osobom nietrzeźwym, działającym przy schronisku dla bezdomnych mężczyzn w starym Fordonie - mówi Tadeusz Stępień, kierownik działu świadczeń usług medycznych w Pogotowiu Ratunkowym w Bydgoszczy. - Gdy straż miejska zabierała tego pana, nie miał on żadnych obrażeń ciała.
Podczas przewozu mężczyzny, doszło do czegoś, co do teraz jest zagadką. Mężczyzna zmarł.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że na jego głowie były rany. Możliwe, że wypadł z radiowozu podczas transportu i w wyniku tych obrażeń nastąpił zgon. Potwierdziła go lekarka, która przyjechała, ponieważ do mężczyzny, już przed samą izbą wytrzeźwień, zostało wezwane ponownie pogotowie.
- Prokuratura przejęła sprawę - mówi Tadeusz Stępień.
Do sprawy wrócimy.
Udostępnij