https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wypalona tradycja

Marek Ewertowski
W okolicach Jeziórek (gmina Osiek) już pojawili się pierwsi palacze. Uciekając przed obiektywem fotoreportera "Pomorskiej" podpalacze już nie mieli czasu dogasić ogniska. Znów popróbują - dziś lub jutro.
W okolicach Jeziórek (gmina Osiek) już pojawili się pierwsi palacze. Uciekając przed obiektywem fotoreportera "Pomorskiej" podpalacze już nie mieli czasu dogasić ogniska. Znów popróbują - dziś lub jutro. fot. Marek Ewertowski
Kilka dni słonecznych i ciepłych, a już można dostrzec kłęby dymu unoszące się nad przydrożnymi rowami, trawnikami, łąkami a nawet polami.

Snujący się dym to efekt wypalania traw.

Dla większości z nas, czas odejścia zimy, ciepłych promieni słonecznych i wiatru, osuszającego pola i łąki, to najpiękniejsza pora roku. Przebudzenie przyrody z zimowego snu, także nam, ludziom, przywraca optymizm, uśmiech i energię.

Delektujemy się pięknem otaczającego nas świata. Niestety, nastanie wiosny odsłania także brud i zanieczyszczenia na podwórkach, ulicach, działkach i łąkach. Utrzymanie czystości środowiska to nasz obowiązek.

Co roku powtarza się ten sam scenariusz. Dla wielu z nas, bezmyślnych, ogień stał się sprzymierzeńcem w wiosennych porządkach. Wypalanie traw w całym kraju stało się już niechlubną tradycją. Z problemem tym od lat zmagają się strażacy, policjanci, strażnicy miejscy, służby leśne i drogowe.

Po długiej zimie roślinność jest wysuszona i łatwopalna. Ogień najczęściej pojawia się na poboczach dróg, przy torowiskach, pastwiskach i łąkach. Szczególnie niebezpieczne są pożary torfowisk, które bardzo trudno ugasić.

- W ciągu ostatnich dwóch tygodni mieliśmy 13 wyjazdów do pożarów traw. Rok temu zdarzało się nawet po kilka wyjazdów dziennie - mówi sekcyjny Marcin Kucach z brodnickiej straży pożarnej.

Zdaniem specjalistów, nie jest to dobry sposób na odnawianie gleby. Wypalanie suchej roślinności wpływa negatywnie na przyrodę. W ten sposób wyjaławia się ziemię a nie nawozi. Brak naturalnego rozkładu resztek roślinnych, powoduje przerwanie procesu tworzenia się próchnicy. Popiół zakwasza glebę, a spalona bezużytecznie biomasa, zamiast użyźniać ziemię, ulatuje z dymem. Fachowcy oceniają, że tracimy w ten sposób bezpowrotnie różne składniki biomasy.

Spalanie traw powoduje, że do atmosfery dostaje się szereg związków chemicznych, szkodliwych dla ludzi i zwierząt.

Przy okazji ogień zabija duże ilości organizmów żywych, potrzebnych i wręcz niezbędnych w ekosystemie. Płomienie wypalają korzenie traw a nowa, wyrastająca na zgliszczach, jest znacznie słabsza.

W trakcie wypalania trawy płoną także krzewy i drzewa. Pozostawienie ognia bez nadzoru i podmuchy wiatru często doprowadzają do pożarów zabudowań, utraty dobytku, a nawet życia.

- W powiecie nowomiejskim od początku kwietnia wyjechaliśmy cztery razy. U nas, w regionie, nie stanowi to większego problemu. Natomiast w całym województwie warmińsko - mazurskim w roku ubiegłym, niektóre jednostki miały po dwadzieścia wyjazdów dziennie - informuje st. asp. Michał Błaszkowski z nowomiejskiej komendy straży pożarnej.

Strażacy, leśnicy, policja i inne służby co roku ostrzegają i apelują o zaniechanie wypalania traw. Niestety skutek tych apeli jest niewielki, a liczba podpaleń stale rośnie i przybiera wręcz katastrofalne skutki.

Za wypalanie traw, zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, grożą konsekwencje karne: areszt lub grzywna. Dodatkowe sankcje zagrażają osobom, które doprowadziły do czyjejś śmierci lub powstania strat materialnych. Wypalania traw
zabrania także ustawa o lasach

Ogień to bardzo niebezpieczny żywioł, a każda akcja gaśnicza czy nawet niewielka interwencja straży pożarnej kosztuje nas wszystkich. Dane statystyczne mówią, że około 70 proc. pożarów traw to celowe podpalenia. Pozostałe 30 proc. powstaje w wyniku przypadkowego zaprószenia ognia.

Coraz więcej takich podpaleń to dzieło dzieci.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska