- Jedno zwycięstwo, cztery przegrane i dopiero 11. miejsce w tabeli po pięciu kolejkach. Chyba nie tak wyobrażał pan sobie start?
- Z pewnością nie tak. Przede wszystkim nie takiej gry oczekiwałem, bo kwestia liczby zwycięstw to zupełnie inna sprawa.
- Czyli?
- Biorąc pod uwagę, że graliśmy już z drugą, trzecią i czwartą drużyną poprzedniego sezonu, według wszelkiego prawdopodobieństwa i układu sił, trzy porażki można było wkalkulować. Do tego w pierwszym meczu ulegliśmy bardzo pechowo, po dobitce na dwie sekundy przed końcem, ROW Rybnik. Drużynie, która w ubiegłym sezonie zajęła w lidze 12. miejsce, w tym ma komplet pięciu wygranych, a ostatnio AZS Gorzów pozwoliła rzucić 39 punktów...
- Ta nieudana inauguracja mogła mieć wpływ na wyniki kolejnych spotkań?
- Na pewno zapadła dziewczynom w głowach, sprawiła, że zespół gra za nerwowo, nieskutecznie. Przypomnę, że po wyrównanym meczu przegraliśmy w Gorzowie, później w Polko-wicach toczyliśmy zacięty bój, choć przegraliśmy za wysoko z przebiegu meczu oraz pokonaliśmy Widzew Łódź, który jest od nas wyżej w tabeli. Trzymaliśmy się w pierwszej połowie potyczki z Lotosem, ale gdy mocny rywal włączył po przerwie drugi bieg, nie było możliwości, aby wygrać.
- Fatalny kalendarz to jedno, ale zespół nie funkcjonuje, jak powinien?
- Mamy, przede wszystkim, kłopot z tyłu. Można jeszcze zrozumieć młodą Kuras, ale Kułaga potrafi znacznie więcej (6,6 pkt., 1,4 as. i aż 3 straty - red.). Na pewno tu musimy coś poprawić, bo jak jest nerwowo z tyłu, to potem przenosi się to na cały zespół.
- Brakuje w zespole amerykańskiej jedynko-dwójki?
- Zdecydowaliśmy się na taki układ, ale nie wykluczam, że będziemy myśleć nad inną koncepcją. Scenariuszy jest kilka.
- Artego to wysoki zespół, ale przeciętnie zbiera. Po drugie, co się dzieje z liderką i kapitan Szott?
- Faktem jest, że najwięcej, bo 6 zbiórek w meczu ma rozgrywająca Kułaga, lecz to efekt dobrego zastawiania przez wysokie. Na tablicach sromotnie przegraliśmy tylko z ROW, później było lepiej. Nam przede wszystkim brakuje skuteczności i to z czystych pozycji. Nad tym trzeba najwięcej pracować, ale - myślę - to głównie kwestia psychiki.
- Co do Agi, rzeczywiście jest zablokowana, przeżywa bardzo każdą porażkę. Stara się, walczy, ale jej nie wychodzi (ma zaledwie 28% skuteczności - red.). Na pewno jednak się przełamie i poprowadzi zespół do zwycięstw. Dodam, że wciąż leczy się Urbaniak, a po kontuzji dochodzi do siebie Mrozińska. Z Lotosem już pokazała kilka swoich firmowych zagrań. Na pewno swoje robi Jimenez, ale nie dostaje dokładnych podań. Tu też są rezerwy.
- Jaki scenariusz na następne kolejki pan przewiduje?
- Myślę, że w Poznaniu z AZS sobie poradzimy. Potem mamy Wisłę, mistrza Polski... I co ja mam powiedzieć? Będziemy się stawiali, na ile starczy sił i umiejętności. Od 8. kolejki mamy już rywali, z którymi powinniśmy i jesteśmy w stanie wygrywać. Wierzę, że będziemy się piąć w tabeli. Przypomnę, że dwa sezony temu w pierwszej rundzie mieliśmy bilans 1-10 i na koniec sezonu się utrzymaliśmy. Teraz po słabszym początku powalczymy o play off i jak najlepsze miejsce.