Z fuzji w upiory

     AM w Bydgoszczy i UMK w Toruniu chcą się połączyć. Oponenci twierdzą, że fuzja uczelni doprowadzi do degradacji środowiska akademickiego Bydgoszczy, a powstanie nowego uniwersytetu stanie się niemożliwe.
     Od początku 2003 roku AM musiała przygotować się do nowych standardów nauczania i wymogów wobec uczelni stawianych w projekcie ustawy o szkolnictwie wyższym. Wynika z niego m.in., że AM (jak i pozostałe bydgoskie uczelnie) nie może samodzielnie starać się o status uniwersytetu. - Próbowaliśmy rozmawiać o połączeniu trzech bydgoskich uczelni: AM, ATR i AB w jeden uniwersytet - mówi prof. Danuta Miścicka-Śliwka, rektor AM. - Niestety, okazało się to niemożliwe. Każda akademia ma charakter zawodowy i nie mamy zbyt wielu punktów stycznych. Nawet gdybyśmy się połączyli, nie spełnialibyśmy kryteriów ustawy o uniwersytetach.
     Kryteria i limity
     Większość akademii medycznych w Polsce spełnia kryteria i może zostać uniwersytetami, niestety nie dotyczy to bydgoskiej uczelni. - W komisji akredytacyjnej mówią, że możemy nadal być akademią - mówi prof. Miścicka-Śliwka. - Ale musielibyśmy zmodyfikować profil kształcenia na zawodowy, kształcić np. paramedyków, farmaceutów...
     Okazuje się również, że bydgoska AM jest w trzeciej - najniższej grupie uczelni medycznych. Oznacza to, że dostaje najmniej pieniędzy na rozwój naukowy. Na przykład na prowadzenie badań dostała w tym roku 30 tys. zł. Takie fundusze oznaczają powolną degradację szkoły._
     Połączenie
     - _W Polsce istnieje kilka uniwersytetów z siedzibami w kilku miejscach. Śląski obejmuje pięć miast, gdański trzy - mówi rektor UMK w Toruniu, prof. Jan Kopcewicz. - Dlaczego tak nie może być u nas? W Bydgoszczy i Toruniu?
     Jeśli obie uczelnie połączą się, będzie możliwość rozwoju ich obu. Powstaną nowe kierunki, zespoły badań naukowych, lepiej będzie wykorzystana aparatura i kadra naukowa. - Studenci uczyliby się we "Wszechnicy" - oprócz medycyny mogliby studiować na fakultetach na przykład prawo medyczne, historię sztuki czy psychologię - mówi prof. Kopcewicz. - Uniwersytet stałby się pełnoprofilową uczelnią w stylu zachodnim.
     Zdaniem rektora UMK, dzięki fuzji toruńska uczelnia ma szansę skoczyć w rankingu uniwersytetów na trzecie miejsce w Polsce.
     Politycy wiedzą swoje
     - Wierzyłem, że Bydgoszcz i Toruń razem będą tworzyć wielką aglomerację - mówi rektor UMK. - Tymczasem okazuje się, że rządzi nami zaścianek. To niepoważne, nielogiczne i śmieszne. Politycy powinni dążyć do łączenia. Moim zdaniem, im nie zależy na tym, by powstał uniwersytet na wysokim poziomie. Wywołują jakieś upiory z przeszłości, jakieś antagonizmy. O tym, że połączenie AM z UMK może komuś zaszkodzić może myśleć tylko jakiś intelektualista poselski z branży owocowej.
     Niektórzy posłowie z Bydgoszczy są natomiast przekonani, że gdy wzmocni się UMK, nie będzie szans na powstanie Uniwersytetu Bydgoskiego. - To całkiem inna sprawa, łączenie tego z naszą fuzją i wykazywanie, że może w tych dążeniach zaszkodzić jest nielogiczne - mówi rektor Miścicka-Śliwka. - Podobnie jak straszenie ludzi, że będziemy przenosić kliniki do Torunia, zmniejszać bazę dydaktyczną w Bydgoszczy. To wymyślanie strachów, które nic z rzeczywistością nie mają wspólnego.
     Tymczasem posłowie z innych regionów potrafią się porozumieć i wspólnie występować w różnych sprawach. Tak było na przykład w Wielkopolsce. Parlamentarzyści przekonali kolegów, że warto rozbudowywać Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu. Uchwalono na ten cel 450 mln zł.
     A w Bydgoszczy posłowie nie chcą się porozumieć. Jedni są przeciw, drudzy za. - Argumenty przeciwników fuzji są dziecinne - wyrokuje prof. Kopcewicz. - Oni mówią o likwidacji Akademii Medycznej w Bydgoszczy. My o rozwoju obu uczelni i silnym ośrodku uniwersyteckim.