https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z Grecji na Syberię

ADAM SZCZĘŚNIAK
Andrzej Urbaniak z dumą prezentuje statuetkę i medal za zwycięstwo w kaliskim biegu. Za każdym razem pamięta też o swoich darczyńcach, bez których nie mógłby jeździć po Polsce i startować.
Andrzej Urbaniak z dumą prezentuje statuetkę i medal za zwycięstwo w kaliskim biegu. Za każdym razem pamięta też o swoich darczyńcach, bez których nie mógłby jeździć po Polsce i startować. Fot. tomasz czachorowski
Andrzej Urbaniak, bydgoski ultramaratończyk, nie zwalnia tempa. W Kaliszu wystartował w biegu 16-godzinnym.

Zaliczył ponad 140 km i został - całkiem niespodziewanie - zwycięzcą. W tym roku "na liczniku" ma już ponad 5 tysięcy kilometrów!

Urbaniak wciąż zadziwia, nie tylko liczbą przemierzonych kilometrów, ale entuzjazmem, z jakim opowiada o swych wyczynach. - Właśnie przyjechałem z Kalisza, gdzie wystartowałem w trzecim, 16-godzinnym biegu wigilijnym "Od zmierzchu do świtu" - obwieścił z uśmiechem, wchodząc do redakcji. Dopiero, gdy po "pięciu minutach dla fotoreportera" wrócił do działu sportowego, dodał: - Zapomniałem powiedzieć, że po raz pierwszy udało mi się wygrać...

Biegł z księżycem
W Kaliszu spotkało się 30 najbardziej zagorzałych fanów ultramaratonu. Biegli od 16.00 do 8.00 rano, na dwukilometrowych pętlach. - Część trasy wiodła piaszczystą drogą przez park, później wbiegało się na wał nad rzeką Prosną. Trasa nie była łatwa, zwłaszcza wał był usiany dziurami i korzeniami. Na dodatek około 1.00 w nocy wysiadły mi baterie w latarce czołowej i tylko dzięki księżycowi odbijającemu się w wodzie odnajdywałem ścieżkę - opowiada Urbaniak.

Faworytem biegu był Wojciech Pismenko ze Świdwina. Właśnie on narzucił tempo i odskoczył od kolejnych 6 zawodników, wśród których był bydgoszczanin. Co jakiś czas zawodnicy zbiegali do punktu, w którym mogli się posilić, wypić gorący napój, przebrać. - Wtedy Pismenko jeszcze zyskiwał, bo do 70. kilometra w ogóle nie przerywał biegu. Miał nad nami jakieś 10 km zapasu. Na tym etapie tylko jak ze Stanisławem Olbrysiem z Legionowa trzymaliśmy się za nim. Około 90. kilometra Olbryś odpadł, a ja czułem się całkiem nieźle. Widziałem za to, że Pismenko ma jakiś kryzys - relacjonuje Urbaniak.

"Szachy" z Pismenką
Około 2.30 bydgoski zawodnik po raz ostatni zjadł posiłek. Wtedy miał tylko 6 km straty do faworyta. - O 5.00 rano były tylko 4 km, a Pismenko zbiegł po raz kolejny. Wtedy postanowiłem, że będę biegł już do końca. Odrobiłem te straty i zrównałem się z Wojtkiem. On próbował mnie zgubić, ale widziałem, że nie ma zwykłej mocy. Na pięć minut przed końcem zacząłem finisz i - gdy sędziowie przerwali bieg - okazało się, że wyprzedzam rywala o 600 metrów. Przebiegłem w sumie 141 km i 200 m, Pismenko 140,6, a trzeci był Olbryś - 121,2 km. Drugi z bydgoszczan Marek Kociszewski z Grupy Bankietowej zaliczył 71,2 km - opowiada zawodnik TKKF "Skalny" Fordon.

Na mecie dostał brawa nie tylko za zwycięstwo, ale za wielki hart ducha. - Wszystko miałem sztywne, bo był mróz, a ja biegłem ostatnie pięć godzin bez przerwy. Odmroziłem palce, ale to nic w porównaniu z satysfakcją ze zwycięstwa - dodaje.

Ambitne plany
W tym roku Urbaniak zaliczył 10 maratonów i 5 ultramaratonów. W sumie, razem z treningami, ma już na koncie ponad 5 tysięcy kilometrów. Jeszcze 30 grudnia wybiera się na 10-kilometrowy bieg do Poznania. - Żeby nie wypaść z wprawy - śmieje się.

Ma bardzo ambitne plany na przyszłe lata. W 2008 roku ma już "zaklepany" udział w słynnym ultramaratonie Sparta - Ateny w Grecji na dystansie 246 km. - Jeśli uda mi się dotrzeć do mety, to postawiłem sobie kolejny cel - w 2009 roku chcę pobiec w 10-kilometrowym biegu na Syberii. Tymczasem chciałbym złożyć życzenia świąteczno-noworoczne wszystkim biegaczom z regionu oraz kolegom z TKKF "Skalny" Fordon - mówi Andrzej Urbaniak.

Bydgoskiego biegacza wspierają: Fordońska Spółdzielnia Mieszkaniowa, Koma Plus, Rhinos Sport, Elmur, Ebud - Przemysłówka, HN Nowak, LS Gumstal, Zawisza i TKKF "Skalny" Fordon.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska