https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z miłości do skrzypiec

Patrycja Błaszak uwielbia grać
Patrycja Błaszak uwielbia grać Fot. Monika Smól

Rozmowa z

Patrycją Błaszak

z Chełmna, uczennicą kl. III Zespołu Szkół Muzycznych im.Rubinsteina w Bydgoszczy

- Pochodzisz z bardzo muzykalnej rodziny. Kiedy odkryłaś w sobie zamiłowanie do grania?

- Mama śpiewa w chórze, tata jest muzykiem - pedagogiem z zawodu, brat gra na organach klasycznych, siostra - na flecie poprzecznym. Myślę jednak, że w genach, miłość do muzyki przekazał mi tata (Wojciech Błaszak, założyciel i dyrygent chóru "Chorus Culmensis"- przyp.red.). Wychowałam się w środowisku muzycznym. Już w zerówce zafascynowały mnie skrzypce i tak mi zostało do dzisiaj.

- Rodzice zareagowali z entuzjazmem?

- Mieli nadzieję, że wybiorę fortepian. Mieliśmy go w domu, grał na nim pradziadek, dziadek, tata, brat. Początkowo nawet nie kupili mi własnych skrzypiec, tylko wypożyczyli ze szkoły, bym się oswoiła z instrumentem. Pewnie myśleli, że szybko mi się znudzi.

- Kiedy fascynacja nie mijała, kupili córce jej własne skrzypce?

- Nie jest to tani instrument, kosztuje od sześciu tysięcy wzwyż, ale kiedy zauważyli, że poważnie podchodzę do nauki, kupili. Obecnie mam trzy sztuki, jedne są zabytkowe, mają 150 lat.

- Ile trzeba ćwiczyć, by grać tak dobrze?

- Ja gram od dziesięciu lat, po trzy - cztery godziny dziennie i jeszcze w szkole. Jeśli chce się dojść do perfekcji to niezbędne jest systematyczne poświęcanie wielu godzin na ćwiczenia. Z muzyką jest podobnie jak ze sportem, sukces trzeba okupić potem.

- Zdarzały się chwile zwątpienia?

- Tak bardzo kocham to, co robię, że nigdy nie pojawiły się takie wątpliwości. Zdarzają się niepowodzenia, czasem nauczyciel jest niezadowolony, a ja się denerwuję, że włożyłam w przygotowanie utworu tyle pracy, a nie jest dobrze. Jednak ćwiczę dalej. Zawsze będę grała. Mam nadzieję, że uda mi się skończyć dobrą Akademię Muzyczną i że zostanę muzykiem. Nie ma nic wspanialszego niż wykonywać pracę, która jest pasją. Liczę, że po drodze uda mi się wygrać jakiś konkurs.

- Pamiętasz swój pierwszy występ?

- Jestem absolwentką Państwowej Szkoły Muzycznej I Stopnia w Chełmnie i to był występ na deskach tutejszej sali koncertowej. Stres był nie lada.

- Większy niż kilka dni temu, gdy dyrygowałaś chórem taty?

- Tata nie mógł, a ktoś musiał go zastąpić. To był mój pierwszy raz w takiej roli. Cieszę się, bo wiele osób mówiło mi, że wypadłam bardzo dobrze. W końcu podglądam tatę odkąd skończyłam trzy lata. Mama zabierała mnie na próby chóru. Denerowowałam się tym debiutem, na szczęście stałam tyłem do publiczności. Spoglądałam na mamę, uśmiechała się, więc wiedziałam, że mogę być spokojna.

- Z czyją krytyką liczysz się najbardziej?

- Na pewno mojej pani profesor i taty. Zawsze mówią szczerze, gdy coś jest nie tak.

- Uczysz, grasz w Orkiestrze Symfonicznej w Bydgoszczy. Wiele godzin dziennie poświęcasz muzyce klasycznej. Jest miejsce na inną?

- Lubię french, rock, jazz. Uwielbiam Led Zeppelin i Erica Claptona. Gustem muzycznym różnię się od większości rówieśników.

Rozmawiała: Monika Smól

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska