Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z niepełnosprawnymi synami mieszka na działkach. Na pomoc jest za bogata

Jolanta Zielazna
Jolanta Zielazna
W tym domku na działkach mieszka pani Beata z trzema synami. Dwóch najstarszych jest niepełnosprawnych.
W tym domku na działkach mieszka pani Beata z trzema synami. Dwóch najstarszych jest niepełnosprawnych. Jolanta Zielazna
Matka z trojgiem dzieci, w tym dwoje niepełnosprawnych, mieszka w ogródkach działkowych. Na mieszkanie od miasta nie ma co liczyć bo mają za dużo metrów i za dużo... pieniędzy.

Beata chce pomóc rodzinie sama, ale jej sytuację nagłośniły inne matki niepełnosprawnych dzieci. Dlatego ostatnio zrobiło się o niej głośno nie tylko w lokalnych mediach.

Do przeprowadzki na działki zmusiło Beatę Miklas życie. Tak jej się poukładało, że teraz trójkę synów wychowuje sama, z wynajmowanego mieszkania musiała się wyprowadzić.

Nie jest łatwo rodzinie takiej jak ta znaleźć mieszkanie do wynajęcia. Niepełnosprawne dzieci nie są tu, niestety, atutem. Dwóch starszych 21-letni Mikołaj i 16-letni Kuba mają orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym.

Beata jest osobą bardzo zorganizowaną, cały czas do życia nastawiona jest optymistycznie. Gdy nie znalazła mieszkania do wynajęcia, z pomocą znajomych wyremontowała domek na działkach, urządziła łazienkę, ale mimo wszystko nie jest to lokum do stałego zamieszkania, zwłaszcza przez osoby niepełnosprawne.

Dzięki wyrozumiałości zarządu ogrodów jest prąd, ale wodę musi nosić od sąsiadów. Tę do picia kupuje w sklepie w 5-litrowych bańkach.

Najtrudniejsza jest sytuacja najstarszego syna (m.in. upośledzenie umysłowe, cechy autyzmu, problemy z chodzeniem, brak kontroli potrzeb fizjologicznych, ma uprawnienia do oddzielnego pokoju).

Codziennie rano matka pakuje synów do samochodu i rozwozi: najstarszego do Dziennego Ośrodka Wsparcia dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej Intelektualnie (pomoc społeczna zwolniła matkę z opłat za te zajęcia), średniego od specjalnego ośrodka, a najmłodszego do zwykłej podstawówki, która na szczęcie jest w pobliżu.

Wraca na działki (działki są na Bydgoszcz Wschód, szkoły na Okolu, ośrodek na Błoniu), przygotuje obiad, zakupy i wraca po dzieci.

O mieszkanie od miasta stara się od kilku lat. Pierwszy wniosek złożyła, gdy właściciel wynajmowanego lokalu wypowiedział jej umowę, w 2013 r.

I to był jedyny raz, gdy miejska komisja mieszkaniowa wpisała rodzinę na listę uprawnionych. Później, przy weryfikacji kryteriów - wypadła. Zawsze już miała za dużo metrów i za dużo pieniędzy na osobę. Metrów - według jeszcze obowiązujących przepisów sprzed 15 lat! - powinno być nie więcej niż 5, a pieniędzy nie więcej niż 75 proc. najniższej emerytury.

Z czego się utrzymuje Beata z synami? Z zasiłków rodzinnych i rehabilitacyjnych na dzieci, świadczenia pielęgnacyjnego, które dostaje jako matka wychowującą niepełnosprawnych synów, z alimentów. No i teraz doszły pieniądze z 500 plus.

W rodzinie z niepełnosprawnymi dziećmi wydatki wyglądają inaczej niż w rodzinie ze zdrowymi dziećmi. Sporo pieniędzy wydaje się na lekarstwa, pampersy.

Beata na turnusy rehabilitacyjne z najstarszym synem nie jeździ, bo nie ma z kim zostawić młodszych. Pojechałaby z dwójką niepełnosprawnych, ale wtedy musi opłacić jeszcze jednego opiekuna. Z czego?

- To, co jako ośrodek pomocy społecznej pani Beacie dać mogliśmy - daliśmy - tłumaczy Marian Gliniecki, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy. - Podstawową barierą udzielenia pomocy jest kryterium dochodowe, które rodzina mocno przekracza.

Gliniecki dodaje, że przedstawiciel MOPS w Miejskiej Komisji Mieszkaniowej nie tylko za każdym razem popierał wniosek pani Beaty o przydział lokalu miejskiego, ale wręcz wskazywał, że jest to konieczne.

Niestety, kryteria formalne rodzinę dyskwalifikują.

I to jest podstawa odmowy umieszczenia na liście oczekujących. Choć wszystko inne za nią przemawia.

- Kibicujemy pani Beacie, ale nasze możliwości pomocy już się skończyły - nie ukrywa Marian Gliniecki.

Po kolejnej odmowie w 2015 r. nie starała się już więcej. - Widzę, że choć utrzymujemy się z zasiłków, to na mieszkanie szans nie mamy - opowiada Beata Miklas. - Wzięłam sprawy w swoje ręce, zapożyczyłam się u znajomych i za niewielkie pieniądze kupiłam na wsi mieszkanie.

Zapłaciła za nie naprawdę niewiele, długi pospłacała, a mieszkanie w Kasprowie (gm. Sicienko) ma ten plus, że jest. Dwa pokoje, kuchnia.

Poza tym...

Jest mocno zniszczone i wymaga ogromu prac. Stary, wielorodzinny budynek bez łazienki, bez szamba nawet.

Trzeba je założyć, a najpierw pozałatwiać wszystkie zgody, zrobić projekt instalacji kanalizacyjnej, wygospodarować miejsce na łazienkę.

Trzeba złożyć ogrzewanie (jest stary kaflowy piec), wymienić pozostałe instalacje, część belek pod podłogą, bo spróchniałe, przystosować dom do niepełnosprawnego Mikołaja. Trudno nawet wszystko wyliczać, bo potrzebny jest tu generalny remont.

Beata na razie za przyłącze prąd i licznik zapłaciła ponad 3 tys. złotych.

Na generalny remont, a nawet inwestycje, których wymaga mieszkanie, chciała wziąć niewielki kredyt w banku. Ale dla banku jest osobą bez dochodów! - Żaden bank nie chciał mi dać kredytu nawet pod zastaw hipoteki! - mówi Miklas.

Mimo że w jej sytuacji świadczenia będzie otrzymywać systematycznie, więc i ze spłatą pewnie nie byłoby problemów.

- Takie mamy paradoksy - komentuje z żalem pani Beata. Była pewna, że z aktem własności mieszkania dostanie kredyt. - Na pomoc jestem za bogata, na kredyt za biedna, bo dla banku moje dochody nie są dochodami.

Do przyznania mieszkania zasiłki są dochodami, do udzielenia kredytu - nie.

Beata jest zdeterminowana, by zapewnić synom lepsze warunki. W miarę możliwości chce remontować mieszkanie, by wynieść się z działek.

Tylko że prace prowadzone kilka lat oznaczają kolejne zimy w domku na działkach.

Poza tym pani Beata chyba zbyt optymistycznie oszacowała koszty wszystkich niezbędnych prac.

Rodzina do tej pory nie wyciągała do nikogo ręki. Tym razem znajome matki niepełnosprawnych dzieci namówiły Beatę, by zorganizowała publiczną zbiórkę w internecie na remont mieszkania. Założyła konto (https://zrzutka.pl/rvaauh), chce uzbierać 30 tys. zł. Na razie jest na nim niewiele ponad 3600 zł. Do końca zbiórki zostało ponad 70 dni.

Bydgoska miejska komisja mieszkaniowa, kierując się wyłącznie kryteriami powierzchni i dochodów (sprzed 15 lat), co i rusz natykała się na sytuacje, gdy pomoc była potrzebna, ale ze względu na kryteria nie można było jej przyznać.

- W ubiegłym roku, po rozmowie z panią Beatą miałam zapisaną całą stronę, co trzeba posprawdzać, by móc jej pomóc - wyjaśnia Anna Mackiewicz, wiceprezydent Bydgoszczy. - Przy obowiązujących przepisach nijak się nie dało.

Takich nietypowych spraw było więcej. Pod koniec października bydgoscy radni uchwalili nowe przepisy, dotyczące wynajmowania miejskich mieszkań. Wejdą w życie od stycznia. Dla Beaty Miklas okażą się pewnie korzystne. Nie tylko podwyższają kryteria dochodowe i powierzchni, ale biorą pod uwagę inne okoliczności, m.in. niepełnosprawność.

Jednak kupione na wsi mieszkanie komplikuje teraz sprawę. - Skontaktuję się z panią Beatą w tej sprawie - mówi wiceprezydent Mackiewicz. - Bo może ona chce przenieść swoje centrum życiowe na wieś, gdzie życie jest tańsze? Musimy dogłębnie omówić sprawę.

Konto dla Mikołaja

Dopiero niedawno Beata Miklas zgłosiła najstarszego syna jako podopiecznego Fundacji Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym. Z wpłaconych pieniędzy matka dostanie zwrot m.in. wydatków na leki, dodatkowe pampersy.

Nr konta: 62 1600 12860003 0031 8642 6001. W tytule wpłaty koniecznie trzeba podać: Miklas, 6768 (ten dopisek jest bardzo ważny).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska