Pieniądze znikały z kasy zapomogowo pożyczkowej. - To proceder, który najprawdopodobniej trwał dwa lata - tłumaczy Eugeniusz Kłopotek, wójt gminy Warlubie. A wszystko wyszło na jaw, kiedy jeden z pracowników złożył wniosek o pożyczkę. - Wówczas zauważono pewną wątpliwość. Otrzymałem informację, że coś nie zgadza się w dokumentach. Okazało się, że pani podbierała co jakiś czas pieniądze - mówi Eugeniusz Kłopotek.
Warto dodać, że budżet gminy na tym nie ucierpiał. - Po prostu okradała koleżanki i kolegów - mówi wprost wójt.
17 listopada kasjerka została zwolniona dyscyplinarnie. - Pierwszy raz w życiu musiałem coś takiego zrobić. O sprawie musiałem też powiadomić prokuraturę - ubolewa Eugeniusz Kłopotek.
Swoje zachowanie kasjerka tłumaczyła problemami osobistymi. Niewątpliwie okolicznością łagodzącą będzie fakt, że zwróciła „pożyczone” pieniądze. - 18 listopada przyniosła i oddała całą kwotę – potwierdza wójt. - Członkowie kasy odetchnęli z ulgą. A jest ich ponad 20 osób - dodaje.
To już trzeci taki przypadek w tym roku w powiecie świeckim. Najpierw ujawniono, że kasjerki Urzędu Miejskiego w Świeciu wyprowadziły około pół miliona złotych publicznych pieniędzy. Jeszcze więcej, bo około 600 tys. zł wyciekło w Nowem, o co podejrzana jest księgowa.
