Cechy charakterystyczne przedstawień, które w minionym tygodniu obejrzeliśmy w Teatrze Polskim w Bydgoszczy to niski budżet, multimedialność, prostota i oczywiste morały. Że politycy to przekupni cwaniacy ("Getsemani" Anny Augustynowicz), że warto być wiernym swoim ideałom i nie chodzić na łatwiznę ("Kocha-nowo i okolice" w reżyserii Aldony Figury).
Niektórzy postanowili wyśmiać wszystko i wszystkich. "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" to spektakl Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Monika Strzępka -reżyserka dostała za niego wyróżnienie.
Przeczytaj też: Prapremiery. Ckliwie zakończony skowyt córki, która nienawidzi matki.
Było swojsko i interaktywnie. W spektaklu "Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami" w reżyserii Piotra Ratajczaka wystąpił Rafał Sawicki, który jest absolwentem liceum plastycznego w Bydgoszczy. Aktor wspominał licealne czasy i swoich szkolnych kolegów - bydgoskich filmowców: Marcina Sautera i Macieja Cuske.
Najbardziej stresującym przedstawieniem dla widzów była "Orgia". To, że Wiktor Rubin, reżyser spektaklu lubi zabawę z widzem, bydgoszczanie wiedzą od "Przebudzenia wiosny". Tym razem podczas półtorej godziny publiczność miała kontakt z Dorotą Androsz lub Markiem Tyndą. Aktorka siadała panom na kolanach, całowała dłonie, grzebała w damskich torebkach. Wspólnie stworzyli z nas piramidę ustawiając w namiętnych pozycjach.
Było też irytująco. Spektakl "Zapach żużla" to bardzo słaby tekst, marne aktorstwo i przede wszystkim forma, którą nadał spektaklowi reżyser Jacek Głomb. Aktorzy tańczą, śpiewają, przeklinają bez ładu i składu, czym tylko potęgują zniecierpliwienie widzów.
Udostępnij