Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaatakował policjanta piłą. Chciał go przeciąć na pół?

ANNA KLAMAN
Waldemar Goliński na sądowym korytarzu tuż przed rozpoczęciem rozprawy
Waldemar Goliński na sądowym korytarzu tuż przed rozpoczęciem rozprawy fot. Daniel Frymark
W środę przed Sądem Rejonowym w Chojnicach stanął mężczyzna, który w ub. r. dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem zaatakował piłą policjanta.

Wczoraj oskarżony Józef L., mieszkaniec Nowej Cerkwi, ani myślał się przyznać do napaści na funkcjonariusza. Twierdził, że to on był ofiarą, bo interweniujący policjant, dzielnicowy Waldemar Goliński, przyłożył mu pistolet do skroni. Przedstawił hipotezę, że sąsiad, z którym jest w konflikcie, wynajął policjanta jako... zabójcę.

Podczas kilkugodzinnej rozprawy przesłuchano nie tylko oskarżonego, ale i świadków, w tym policjanta Waldemara Golińskiego. Dla sądu były istotne wszystkie szczegóły. Sporo kłopotów nastręczyło ustalenie lokalizacji płotu, więc oskarżony musiał komisyjnie rysować mapkę.

Wyszło na jaw, że wcześniej mundurowi często przyjeżdżali do Józefa L., który był skłócony z dwoma sąsiadami. 11 grudnia ub.r. L. zaczął zdejmować stare dachówki z domu, w którym mieszkali małżonkowie K. (K. byli wcześniej jego właścicielami, po jego sprzedaży mieli zapewnioną od oskarżonego dożywotnią służebność). Maria K. zeznała wczoraj, że bała się, że strop zwali się jej na głowę, więc poprosiła o interwencję policję.

Przeczytaj również: Awanturnik, który z piłą tarczową rzucił się na policjanta, wypiera się winy

Dyżurny skierował na interwencję właśnie Golińskiego. Gdy policjant próbował nakłonić L. do rozmowy, ten ruszył na niego z włączoną piłą. Szczęśliwie ta zgasła, gdy dzielił ich od siebie tylko metr. Policjant stwierdził wczoraj, że udało mu się trzymać nerwy na wodzy. - Miałem wówczas prawo użyć broni, ale tego nie zrobiłem - powiedział. - Odniosłem wrażenie, że gdyby piła L. nie zgasła, użyłby jej przeciwko mnie.

Maria K. zeznała, że z odległości widziała, jak L. zamachnął się piłą na policjanta. - Zapuścił tarczówkę i rzucił się na policjanta, jakby go chciał przeciąć na pół - powiedziała, pokazując jednocześnie rękoma, jak wyglądało zajście.

L. nie rezygnuje ze swojej linii obrony, twierdząc, że policjant najpierw przybrał pozycję strzelecką, w odległości kilku metrów, a następnie przyłożył mu broń do skroni. Na zadane pytanie, dlaczego mundurowy jednak go nie zabił, odpowiedział, że nie zrobił tego, bo świadkiem była jego żona.
Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska