Objazdy, objazdy
No i klops. Nie dość, że Ciechocinek to komunikacyjne piekiełko dla kierowców, ze względu na ulice jednokierunkowe, to jeszcze zamknięcie dla ruchu krótkiego odcinka ulicy Kościuszki przy spalonym Hotelu Mullera dodatkowo skomplikowało sytuację. Kierowcy, którzy chcą dostać się np. na pocztę, a jadą ulicą Zdrojową, muszą jechać okrężną drogą - Traugutta, koło warzelni soli i potem Warzelnianą. Mogliby przejechać około dwustu metrów, a muszą nadrabiać przynajmniej półtora kilometra.
Mogą też jechać drugą stroną - np. od Zdrojowej - Narutowicza, Kolejową (o ile jest dojazd, bo ostatnio fragment Narutowicza bywał zamykany, w tym przypadku dojazd jest możliwy tylko obwodnicą), do placu Gdańskiego. I znów trzeba nadrabiać kawał drogi.
Kierowcy, którzy do nas dzwonią, nie ukrywają zdenerwowania, bo to i strata pieniędzy na benzynę i czasu na dojazd.
- To wstyd i utrapienie dla miasta, a szczególnie kierowców, którzy tylko odwiedzają miasto w sezonie. Rozumiem - bezpieczeństwo - ale nie żyjemy w dziewiętnastym wieku. Są przecież siatki ochronne, które zakłada się na takie ruiny. Nie trzeba od razu zamykać całej ulicy - mówiła jedna z mieszkanek Ciechocinka.
Kto zamknął ulicę?
- Przy tej ulicy jest kompleks, którego właścicielami są starostwo i osoby prywatne - informuje Marek Ogrodowski, wiceburmistrz Ciechocinka. - Ten obiekt stanowi zagrożenie dla ruchu ulicznego. Wystąpiliśmy do właścicieli o zapewnienie bezpieczeństwa kierowcom i pieszym.
- Wydałem decyzję o zamknięciu części ulicy ze względu na bezpieczeństwo ludzi i kierowców. Szczególnie w majowy weekend przyjechało ich do Ciechocinka wielu - tłumaczy Władysław Koc, wicestarosta aleksandrowski. - Byłem na miejscu i widziałem, że ta ściana się odchyla. Na dodatek wieją silne wiatry i pada deszcz, co może mieć wpływ na stabilność tych fragmentów ruiny. Jak długo
ulica będzie zamknięta dla kierowców? Do czasu usunięcia zagrożenia.
Przedwczoraj do starostwa dotarła decyzja włocławskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków nakazująca prywatnym właścicielom głównej części dawnego Hotelu Mullera (spalonej restauracji "Pod Grzybem") w trybie natychmiastowej wykonalności demontaż zagrażających elementów spalonego zabytku, do czasu rekonstrukcji obiektu w myśl decyzji Ministra Kultury. - Zabezpieczymy jak najszybciej - zapewnia Adam Brzuszkiewicz, współwłaściciel zabytku.