Dziś w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zeznawał Henryk J., biegły w dziedzinie balistyki.
Z tej broni nie strzelano
Inżynier mechanik, który - jak sam przyznał - co roku wydaje opinie w ponad stu sprawach sądowych, jest pewien, że w dowodach zabezpieczonych do sprawy zabójstwa z 1999 roku są rozbieżności.
- Pistolet samodziałowy wykonany na bazie gazowego waltera jest przystosowany do odstrzeliwania pocisków 5,6 mm - wyjaśniał biegły. - Broń zabezpieczona do sprawy ma lufę prawoskrętnie gwintowaną. Natomiast ten pistolet i ślady pozostawione na pociskach różnią się. Można powiedzieć z całą pewnością, że zabezpieczony nabój nie został wystrzelony z lufy tej broni, która trafiła do badania.
To przełom w sprawie? Raczej nie, bo biegły z Warszawy tylko podtrzymał opinię wydaną jeszcze w 1999 roku, krótko po zabójstwie.
Proces jak tasiemiec
Przypomnijmy, że Piotr Karpowicz, dyrektor Oddziału Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka PZU w Bydgoszczy został zastrzelony przed gmachem ubezpieczalni w styczniu 1999 roku.
Prokuratora oskarża o to (uniewinnionych w pierwszym procesie zakończonym w 2009 roku) Tomasza G., byłego dilera Mercedesa z podbydgoskiej Brzozy (który w opinii śledczych miał zlecić zabójstwo), Henryka L. (miał rzekomo znaleźć płatnego zabójcę) oraz między innymi Adama S. pseudonim "Smoła" (to on miał strzelić do Karpowicza na parkingu przed PZU).
Śledczy za motyw zbrodni wzięli fakt, że Karpowicz miał rzekomo utrudniać Tomaszowi G. wyłudzanie pieniędzy na powypadkowe auta. W tej historii przewija się też wątek wyłudzenia pieniędzy z rzekomej kradzieży specjalistycznej maszyny do zgniatania karoserii. Mieli ją wspólnie wziąć w leasing Henryk L., wtedy znany jako "Lewatywa", boss bydgoskiego półświatka oraz dealer mercedesa Tomasz G. Według zeznań Dariusza S., "Szramki", który ma status świadka koronnego, maszyna była warta w latach 90. około 50 mln zł.
Przeczytaj również: Temida szybka jak żółw, czyli jak długo gangsterzy czekają na wyroki?
Nowi świadkowie
Na kolejnej rozprawie w lutym sąd przesłucha dwóch nowych świadków. Andrzej Z. i Przemysław Z. to więźniowie odbywający kary za inne przestępstwa. O ich przesłuchanie wnioskował dziś prok. Andrzej Jeżyński, z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. To właśnie lubelscy śledczy w 2010 roku skierowali do Bydgoszczy nowy akt oskarżenia w sprawie tego zabójstwa.
Czytaj e-wydanie »