Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w bydgoskim Śródmieściu. Sławomir S. zatłukł kolegę kluczem francuskim

Maciej Czerniak
Zaraz po mowach końcowych w procesie Sławomir S. oświadczył, że nie chciał zabić współlokatora. Twierdził, że przez całe życie starał się ludziom pomagać, a nie ich krzywdzić.
Zaraz po mowach końcowych w procesie Sławomir S. oświadczył, że nie chciał zabić współlokatora. Twierdził, że przez całe życie starał się ludziom pomagać, a nie ich krzywdzić. Jarosław Pruss
Dzisiaj miał zapaść wyrok w sprawie zabójstwa na bydgoskim Śródmieściu. Sąd chce jednak najpierw ustalić, czy oskarżony działał w afekcie.

Sławomirowi S. grozi 15 lat więzienia. Takiej kary żąda prokurator dla bydgoszczanina, który w sierpniu 2013 roku zatłukł na śmierć współlokatora. Do zabójstwa doszło w kamienicy w bydgoskim Śródmieściu przy ulicy Kaszubskiej.

Proces w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zakończył się tydzień temu, a wyrok miał zostać ogłoszony dziś. W ostatniej chwili jednak sędzia zmienił decyzję i wznowił postępowanie. - Sąd chce wysłuchać opinii biegłego z dziedziny psychologii - wyjaśnił wczoraj sędzia Sławomir Ciężki.

Chodzi o kwestię, którą w mowach końcowych procesu podnosił zarówno prokurator, jak i mec. Dorota Paczkowska, obrońca Sławomira S. Strony spierały się, czy Sławomir S. zabił w afekcie ("działając pod wpływem silnego wzburzenia" - przyp. red.).

- W mojej opinii Sławomir S. nie dokonał zabójstwa w afekcie. Ale nie było tu też premedytacji. Biegli stwierdzili u niego uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Ale to skutek nadużywania alkoholu. Przez to uzależnienie stracił rodzinę, pracę, dom.

Sławomir S. ma 45 lat. Na jednej z pierwszych rozpraw w procesie mówił o sobie: - Byłem strażakiem. Przez całe zawodowe życie wpajano mi, że mam ratować ludzi, a nie ich zabijać.

Przeczytaj również: Zabójstwo w bydgoskim Śródmieściu. Przez kilka dni próbował pozbyć się ciała, ale za każdym razem zasypiał pijany
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 sierpnia 2013 roku. Ofiara to Jacek W., mężczyzna, z którym S. mieszkał w lokalu znajomej Ewy R.

- Piliśmy - relacjonował S. - W pewnej chwili W. powiedział o mojej matce, która pracowała w zakładzie karnym, że była k... Pamiętam, że W. chwycił nóż, który leżał na stole. Wściekłem się, bo moja matka zmarła niedawno. Przeżywałem jej śmierć. Ze skrzynki po owocach, w której były narzędzia, wyjąłem klucz francuski... Obudziłem się rano. Jacek był martwy.

Przez następne dni (S. został zatrzymany 23 sierpnia) próbował pozbyć się ciała, ale przy tym pił i... zasypiał. Ze skupu złomu wypożyczył specjalny wózek, by wywieźć zwłoki. Chciał popełnić samobójstwo. Od tego odwiedli go bliscy.

Obrońca przekonywała, że S. działał w afekcie: - Matka była dla niego wszystkim. Nazywał ją aniołem. Proszę o najniższy wymiar kary określony w artykule 148, paragrafu 4.

Z taką linią obrony nie zgadzał się prokurator: - W naszym kręgu kulturowym obce jest pojęcie zabójstwa honorowego.

Zmiana kwalifikacji czynu z zabójstwa na zabójstwo "pod wpływem silnego wzburzenia" jest istotna. Za pierwszy czyn grozi co najmniej 8 lat więzienia, a kara minimalna za drugi to rok za kratkami.

Dzisiaj zeznawała też konkubina S., do której miał zadzwonić już po zabójstwie.

Opinia biegłego psychologa ma być gotowa 2 marca. Wtedy też może zapaść wyrok.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska