Miał czas, by się z Bogiem pojednać, szkoda, że nie zdążył napisać ostatniej woli i zdecydować, gdzie i z jakim ceremoniałem chce być pochowany. Szkoda wielka, że nie wziął przykładu choćby z Tadeusza Mazowieckiego, którego wolą było spocząć na małym cmentarzu w podwarszawskich Laskach, obok żony.
Obawiam się, że na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, gdzie spoczął generał, miejsca dla Barbary Jaruzelskiej nie ma. Wiedząc, jak jest negatywnie oceniany (to, że nie przez wszystkich, nie ma zupełnie znaczenia) powinien rodzinie wydać odpowiednie dyspozycje, by uniknąć tego, co działo się przed Katedrą Wojska Polskiego i cmentarzem. Żona i córka też zdają się żyć w innym wymiarze (notabene przez dziesięciolecia PRL świetnie im się żyło). Zignorowały przeciwników i zachowały się tak, jakby wrogom ich męża i ojca chciały pokazać gest Kozakiewicza.
Przeczytaj także: Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach pochowano generała Jaruzelskiego [wideo]
Odzew Państwo widzieli i słyszeli. Krzyki, rosyjskie pieśni puszczane z taśmy, transparenty, wyzwiska i przepychanki między zwolennikami, a przeciwnikami zmarłego. Śpiewał kiedyś Wojciech Młynarski, że trzeba wiedzieć, kiedy odejść. Jaruzelski nigdy tych słów nie wziął sobie do serca. Gdyby w 1989 r. zszedł ze sceny politycznej i gdyby honor żołnierza (tyle o Jaruzelskim-żołnierzu mówił wczoraj Aleksander Kwaśniewski) kazał mu uczciwie rozliczyć się z przeszłością czyli stanąć przed niezawisłym sądem, pewnie nie byłoby tej awantury nad urną z jego prochami.
Ale twórca stanu wojennego, odpowiedzialny za śmierć górników i minister obrony narodowej, mający na sumieniu dziesiątki stoczniowców nie miał odwagi zmierzyć się z ziemską sprawiedliwością. Pozostał mu Sąd Ostateczny.
Czytaj e-wydanie »