Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zachem. Interwencja. W teatrze. Łzy na widowni...

agad
Scena ze spektaklu: Julia Wyszyńska i Kuba Ulewicz podczas konkursu tańca w Zachemie.
Scena ze spektaklu: Julia Wyszyńska i Kuba Ulewicz podczas konkursu tańca w Zachemie. Jarosław Pruss
W przerwie między próbami do spektaklu pojechałem wyprać kanapę w komendzie policji, z polecenia - mówi Jarek Jaro-Paro Kaczmarek, aktor grający w sztuce samego siebie, były pracownik Zachemu.

Otworzył firmę sprzątającą "Czyścik". Firma miała nazywać się "Glanc-Pol" albo "Jaro-Paro" (pseudonim artystyczny). Jest "Czyścik". Właściciel pracował w zakładach chemicznych przez 19 lat:

- Najpierw jako aparatowy, później sterowniczy, na końcu byłem nawet mistrzem produkcji. I pomyśleć, że jeszcze niedawno produkowałem ciężką chemię, epichlorohydrynę, a dziś mam myjnię parową, usługi czyszczenia suchą pianą. Ale, gdyby była możliwość powrotu na EPI, rzuciłbym to natychmiast!

Od razu widać, że bardzo tęskni za dawną robotą. Dlatego zgodził się zagrać w spektaklu "Zachem. Interwencja". Podobnie Piotr Kuzimski, były rzecznik prasowy. Dla niego Zachem to również nie tylko praca, ale kawał - jak podkreśla - bardzo dobrego życia. - Na początku planowałem zostać w firmie góra pięć lat. Wyszło 25 i trzy dni.

Wszystko umiera...

Piotr, również grający samego siebie, wprowadza nas w świat Zachemu. Dla tych, którzy byli z związani z tą fabryką, to świat magiczny. Na twarzy Piotra są wypisane emocje: żal i tęsknota.

Jako narrator opowiada nam historię zakładu, gdy w tle, na ekranie, ktoś przemierza ten teren (to na początku 2 tys. hektarów, na końcu 400) Film czarno-biały, a w nim: las, zakładowe straszące instalacje, las, zakładowe drogi betonowe, las. Widać, że wszystko umiera.

Piotr Kuzimski mówi: - Gdy przyszedłem tutaj pracować, znałem tylko Kobrę, tam kupowałem buty i Romet, stamtąd miałem rower. O Zachemie nie wiedziałem nic poza tym, że to musi być duża fabryka i tajemnicze miejsce. Bo, gdy chodziłem z rodzicami na pochody pierwszomajowe, w pierwszym rzędzie zawsze szli ludzie trzymając tablicę: "Zachem". Zakład był mocno oświetlony, co również wskazywało, że to coś niesamowitego.

Krył smutną historię, Niemcy produkowali tutaj bomby. Próbowali zataić miejsce stawiając wycięte z dykty zwierzęta (dziś jest tam Muzeum Exploseum).
Główna brama do Zachemu była najważniejszą bramą w mieście!

- Dziś? Nie ma Kobry, nie ma Rometu i nie ma Zachemu. Nie ma nic, z czego kiedyś Bydgoszcz słynęła - mówi z ekranu głos jednej z pracownic.

Zakład barwników był najstarszym w Zachemie i przetrwał do ostatnich dni tej firmy. - Pamiętam, że kropił deszcz. Spodnie były w czerwone kropki i nadawały się do wyrzucenia.
- Chemia była w nas - wtrąca Jarek Kaczmarek. - Gdy wracałem do domu żona zawsze mówiła, że czuć ode mnie czosnek. Po każdej zmianie miałem żółte ręce.
To był zakład syntezy, którego najmłodszym dzieckiem są słynne instalacje TDI (surowiec do produkcji pianek używanych w meblarstwie) i EPI (do produkcji żywic syntetycznych). Powstały w latach 80. ubiegłego wieku (wtedy, gdy Zachem zatrudniał 7 tys. osób, gdy go zamykano było ich... 700).

- Na świecie jest tylko 20 instalacji epichlorohydryny, należeliśmy więc do elitarnego klubu. Przyjeżdżali do nas Koreańczycy, Chińczycy. Chcieli podkupić nasze technologie - wspomina Jarek "Jaro-Paro" Kaczmarek.

Zachemowskie pająki

W tym momencie na scenie pojawia się Kuba Ulewicz, aktor Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Opowiada, jak dwie młode studentki reżyserii z Warszawy, Gosia Wdowik i Ola Jakubczak, przyjechały do Bydgoszczy zrobić sztukę o Zachemie.

Jak szły przez las i po trzech godzinach dotarły wreszcie dow swoich eleganckich płaszczykach i pantofelkach. Jak spotkały po drodze zachemowskie pająki, które nie otrzymały wypowiedzeń. Jak szukały kontaktów do byłych pracowników, jak namówiły Piotra i Jarka do aktorstwa. Jak ktoś obwiózł je po terenie firmy. Aktor na jednym tchu wymienia chemiczne nazwy: chlorek allilu, chlor, propylen, dichloropropanole, epichlorohydryna.

Aktorka Julia Wyszyńska wspomina m.in. wypadki w Zachemie. Były tam dwa duże wybuchy trotylu: w 1952 i 1968 roku. Łącznie zginęło w nich kilkadziesiąt osób. Dla młodego pokolenia, do którego należy Julia to pewnie szok, że firma może być tak bardzo rodzinna, dla mamy taty i syna. Że bardzo dobrze płaci. Daje za darmo dach nad głową (Zachem miał 1,8 tys. mieszkań zakładowych. np. na bydgoskich "Kapach"). Były zachemowskie przychodnie, domy kultury, domy wczasowe, stadiony. Zakład pracy organizował ludziom życie! To zdziwienie widać w oczach i gestach aktorki.

- Chciałyśmy pokazać, czym Zachem był dla pracowników. Jak zachemowcy go kochali! Teatr zszedł na drugi plan - mówią reżyserki.

Udało się? Tak, co potwierdzają również widzowie. Krystyna Sobańska (związana z Zachemem 40 lat, Mirosława Mazur (od 38 lat), Iwona Szymczak (30 lat) czy Ewa Rymarkiewicz (26 lat), nie kryły wzruszenia: - Jesteśmy poruszone sztuką i wdzięczne reżyserkom. Przykro nam jednocześnie i smutno, że to tylko teatr.

Za 2 lata Zachem skończyłby 70 lat. Ale tortu urodzinowego, niestety, nie będzie. Od stycznia tego roku do pośredniaka zgłosiło się 362 bezrobotnych z Zachemu, w tym m.in. 60 osób nalazło inną pracę, 37 założyło własne firmy. Wielu nie ma zajęcia.

 

Spektakl „Zachem. Interwencja” w listopadzie trafi do repertuaru Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska