Zachem jedzie na milionowych stratach. Związkowcy nie chcą na zieloną trawkę i chcą podwyżek!

- To nonsens, by pracownicy firmy, która ma milionowe straty, domagali się podwyżek!ązkowcy podburzają innych, grożą strajkiem - uważa nasz rozmówca.

Pakiet jest pakiet!

Straty są ogromne, bo - jak dowiedzieliśmy się bardzo nieoficjalnie - to aż 1,6 mln zł.

W 2006 roku, gdy bydgoski zakład przejmowała Grupa Chemiczna Ciech, związkowcy wynegocjowali Pakiet Gwarantowanych Świadczeń Socjalnych, który wprawdzie wygaśnie 30 czerwca tego roku, jednak cały ten czas zapewniał etaty 1275 pracownikom. Zaś ci, którzy ewentualnie byliby zwolnieni, musieliby otrzymać wszystkie pensje, jakie należą się do 30 czerwca.

Od początku obowiązywał też program dobrowolnych odejść i niektórzy skorzystali: - Byli tacy, którzy odchodząc dostawali wysokie odprawy, nawet po 80 tys. zł - twierdzi nasz informator.

Ile firma wydała na przymusowe utrzymanie (często wbrew ekonomicznej logice) etatów i odprawy? Trudno wydobyć te informacje.

- W tym czasie Zachem, jak wiele innych firm, także z branży chemicznej, dotknął również kryzys - komentuje Piotr Kuzimski, rzecznik firmy.

Kryzys dobił wiele firm, za to nie tknął pakietu. A skoro była w nim mowa również o podwyżkach, związkowcy weszli w spór zbiorowy z pracodawcą, domagając się 5-proc. wzrostu płac. Teraz grożą jeszcze strajkiem, bo - jak twierdzą - po 30 czerwca nikt i nic ich już nie chroni. Boją się zwolnień, bo Ciech zapowiedział program restrukturyzacji, który ma objąć 135 osób.

Ciech winny!

- Sytuacja finansowa firmy nie jest na tyle zła, by trzeba było zwalniać ludzi - uważa Waldemar Tomczuk, przewodniczący związku zawodowego "Zmiana" w Zachemie.

- Chcemy też podwyżek, należą nam się! Długów narobił Ciech, nie Zachem - dodaje Andrzej Werner. Jeszcze inny związkowiec (chce pozostać anonimowy) uważa, że Ciech sam się pogrążył, stracił na opcjach walutowych oraz kupnie zakładów sodowych w Niemczech i Rumunii: - A teraz chce nas wysłać na zieloną trawkę?

- Sytuacja ekonomiczna firmy jest zła, tym bardziej nie ma mowy o podwyżkach - komentuje Kuzimski. -Program restrukturyzacji zakłada ograniczenie zatrudnienia do 985 pracowników. Ale wśród odchodzących ze spółki są pracownicy nabywający uprawnienia emerytalne i przechodzący do innych zakładów grupy. Poza tym zatrudnieni otrzymali również ofertę zamiany urlopów na gratyfikację finansową, co pozwoli zachować blisko 30 etatów. Równolegle przygotowany jest program dobrowolnych odejść dla tych, którzy zdecydują się rozwiązać umowy, za co otrzymają dodatkowe pieniądze.

Druga Grecja...

Andrzej Sadowski, komentator gospodarczy z Centrum i. Adama Smitha mówi, że żaden inwestor nie podejmie się ryzyka utrzymania armii pracowników przy tak zmieniającej się koniunkturze. A jeśli zaryzykuje, zakład może upaść. - Wtedy zatrudnienie stracą wszyscy, więc nie tylko ci zwalniani! - ostrzega Sadowski.

Przypomina to trochę model grecki, czyli konsumowanie czegoś, czego nie ma. Grecki rząd zapowiadał liczne prywatyzacje, a większość Greków i tak miała zagwarantowane etaty. Efekt jest opłakany. - Firmy trzeba więc restrukturyzować po dobroci! - podsumowuje Sadowski. 

Czytaj też: Bydgoski Zachem na stratach. A pracownicy żądają i utrzymania etatów, i - paradoksalnie - podwyżek! 

Tutaj jest film z Zachemu

Tutaj jest sylwetka Konrada Mikołajskiego, prezesa Zachemu