https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Zachem" wciąż pod okiem prokuratora

Maciej Czerniak, [email protected], tel 52 32 63 142
Fot. sxc
Policja jeszcze przesłuchuje świadków, którzy widzieli wyciek 13 lipca. Wrząca ciecz z testowanej instalacji chemicznej dotkliwie poparzyła wtedy 50-letniego pracownika firmy.

Dochodzenie, które miało wyjaśnić dokładne okoliczności wypadku w bydgoskich zakładach chemicznych, planowo powinno się zakończyć w połowie października tego roku. Takie zapewnienie otrzymaliśmy we wrześniu w Prokuraturze Bydgoszcz-Południe. Do tej pory jednak prokuratura czeka na ekspertyzy, które mieli przygotować powołani biegli.

Poparzony wrzącą cieczą

Przypomnijmy, że sprawa została zgłoszona na policję przez Państwową Inspekcję Pracy. - Sprawa była o tyle poważna, że pracownik, który 13 lipca opróżniał instalację z cieczą, doznał naprawdę groźnych poparzeń. Na jego podbrzusze i nogi wylała się substancja o temperaturze ponad 140 stopni Celsjusza - uzasadniała interwencję i doniesienie Katarzyna Pietraszak, rzecznik bydgoskiego oddziału inspekcji.

Do wypadku doszło podczas testowania jednej z nowych instalacji w "Zachemie". W komunikacie, który w tej sprawie przygotowali inspektorzy PIP, czytamy, że "na każdym etapie, od projektowania aż do odbioru i dopuszczenia nowej instalacji do użytku, popełnione zostały podstawowe błędy".

Chemia nie daje spokoju

Śledztwo miało wyjaśnić, o jakie błędy dokładnie chodziło. Tymczasem, już po tym, jak sprawa trafiła na policję, Piotr Kuzimski, rzecznik bydgoskich zakładów chemicznych "Zachem" zapewniał: - Poszkodowany otrzymał pełną i fachową pomoc lekarską.

To nie jedyny wypadek na terenie zakładów przy ulicy Wojska Polskiego, do którego doszło w ostatnich miesiącach. 4 sierpnia tego roku, w trakcie produkcji epichlorohydryny, nastąpił tam wyciek wybuchowego propylenu.

Na szczęście udało się go w porę opanować i nikt nie ucierpiał. Po tym wydarzeniu produkcja syntetycznej pianki została czasowo wstrzymana.

Śledztwo trwa

- Dochodzenie w sprawie lipcowego wypadku na "Zachemie" zostało przedłużone. O jego rezultacie będzie można mówić dopiero w połowie grudnia - wyjaśnia prokurator Włodzimierz Marszałkowski.
Osoby, które mogły przyczynić się do wypadku, muszą liczyć się nawet z trzema latami więzienia. Tu kluczowa będzie jednak opinia biegłych.

Do sprawy wrócimy.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gte
Panie Prezesie Mikołajski
Jeżeli ma Pan odrobinę honoru i jaja, to winnych tym zaniedbaniom won za bramę. Pan już wie kto zawinił. Z ustaleń PIP jasno wynika jakie to były błędy więc bez problemu może Pan ustalić kto nie dopełnił obowiązków i dopuścił do tego wypadku jakże tragicznego w skutkach. Jeszcze rok temu wyrzucał Pan Kierowników tylko za to, że zostali powołani przez poprzednie władze. Ma Pan okazję udowodnić, że nie jest Pan niewolnikiem związków zawodowych i stosuje jasne i jednolite kryteria wobec wszystkich niezależnie od przynależności związkowej, partyjnej, że nie toleruje Pan w firmie partactwa prowadzącego do takich zdarzeń. Jeżeli winni niezależnie od tego co zrobi prokuratura nie zostaną przez Pana wyrzuceni, narazi się Pan na opinię, że ma Pan interes w ukrywaniu winnych, a także , że jest Pan moralnie współwinny tej tragedii.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska