Główny Urząd Statystyczny podał, że w marcu tego roku sprzedaż detaliczna była o 7,3 proc. niższa niż przed rokiem. Porównując ją zaś z lutym, czyli miesiąc do miesiąca, wzrosła o 14 proc.
Masło za 2,99 zł? Tak!
I tak np.: kupujemy mniej paliwa, tutaj przez rok spadek wyniósł aż 20,7 proc., prasy i książek (na minusie 17,8 proc.), mebli, sprzętu AGD i RTV (minus 15,2 proc.), żywności, napojów, wyrobów tytoniowych (-4,6 proc.), leków, kosmetyków (-1,8 proc.).
Wzrosła jedynie sprzedaż odzieży, obuwia i tekstyliów - o 1,7 proc.
Według Mariusza Zielonki, eksperta ekonomicznego Konfederacji Lewiatan, to historycznie niski wynik, nie licząc czasu ograniczenia aktywności gospodarczej w 2020 roku.
- Spadek sprzedaży detalicznej nie jest zaskakujący. W znacznej mierze to wynik tego, że kupujemy coraz mniej, bo mamy coraz mniej pieniędzy w kieszeni. Trzeba też jednak oddać, że nadal jesteśmy w fazie korekty tego, co działo się przed rokiem - wzmożony popyt na paliwa, farmaceutyki oraz środki pierwszej potrzeby. Mniej zaburzonych danych możemy się dopiero spodziewać w okresie letnim, wtedy też pomoc humanitarna traciła na impecie i coraz mniej wpływała na odczyty sprzedaży detalicznej przed rokiem - komentuje Mariusz Zielonka.
- Pogorszenie danych o zakupach oznacza, że zbliżamy się do recesji, ale z drugiej strony to dobra, świadomie używam tego słowa, informacja w kontekście walki z inflacją - uważa ekonomista Marek Zuber. - Mam tutaj na myśli szczególnie właśnie dane o sprzedaży detalicznej. Obniżenie presji popytowej, w końcu to o co chodzi w podwyżkach stóp procentowych. Po to właśnie stopy idą w górę. Wyraźne hamowanie naszego kupowania obserwujemy od miesięcy i z inflacyjnego punktu widzenia kontynuacja tego trendu jest bardzo ważna. To hamowanie, obok wzrostu stóp, wynika również, a właściwie przede wszystkim z tego, że od maja zeszłego roku mamy mniej pieniędzy do dyspozycji, bo nasze wynagrodzenia realnie spadły.
Zuber pociesza, że wreszcie coś drgnęło: - Oto bowiem tanieją niektóre produkty, a najbardziej jest to chyba widoczne w przypadku masła.
Z tymi słowami zgadza się zwykła konsumentka z Bydgoszczy. Pani Maria była pozytywnie zaskoczona, gdy w zeszłym tygodniu znany dyskont zaproponował, oczywiście we wszystkich sklepach kraju, promocję właśnie na wspomniane przez ekonomistę masło.
- Kupując trzy kostki klient płacił 2,99 zł za sztukę! Przyznam, że takie okazji dawno nie było! Trzy razy oglądałam wywieszkę z informacją o cenie - zdradza bydgoszczanka.
Niezależnie od wszystkiego, zawsze warto oszczędzać, a tym bardziej, gdy ceny są wysokie.
Panuje błędne przekonanie, że mogą sobie na to pozwolić tylko osoby, które otrzymują wysokie wynagrodzenie, a odkładanie niewielkich kwot nie ma zbyt dużego sensu, albo częściej po prostu uważamy, że nie mamy z czego, bo wszystko „jest przecież takie drogie". Jednak można to zrobić, bo każde pieniądze przydadzą się na tzw. czarną godzinę.
Bez tego da się przeżyć - lista
Żeby ułatwić sobie to zadanie, nasze wydatki warto podzielić na kategorie, zaczynając od najważniejszych potrzeb.
Są nimi na pewno:
- wydatki na jedzenie,
- środki czystości,
- leki,
- czynsz i rachunki za media,
- opłaty za telefon i internet,
- ubezpieczenie itp.,
- raty kredytów,
- koszty transportu (np. dojazdu do pracy,),
- ubrania i kosmetyki, drobne przyjemności.
Drugą kategorię mogą stanowić rzeczy, na które wydajemy pieniądze, ale w razie potrzeby dałoby się z nich zrezygnować, czyli:
- jedzenie na mieście,
- opłaty za serwisy streamingowe i inne abonamenty,
- hobby,
- wyjścia na eventy,
- koncerty i inne imprezy.
Polecamy także: Bierz, bo rozdrapią, czyli dlaczego na zakupach tracimy głowę i pieniądze
Ponadto to rzeczy, które nam się podobają, ale aktualnie ich nie potrzebujemy (np. dziesiąta para butów, kolejna buteleczka perfum czy nowsza wersja elektronicznego gadżetu, który już mamy.
