www.pomorska.pl/region
Więcej informacji z regionu przeczytasz na stronie www.pomorska.pl/region
- Poczułem, że jestem Polakiem. I to w najlepszym znaczeniu tego słowa.
Niektórzy umawiali się do stolicy przez internet. Korzystali z pociągów, prywatnych samochodów. Wojewoda udostępnił uczniom cztery autokary.
Klęknąć przed trumną
Jacek Langowski sam zorganizował wyjazd. Razem z przyjaciółmi przez 10 godzin czekał, by wejść do Pałacu Prezydenckiego i klęknąć przed trumną Lecha Kaczyńskiego. Nie żałuje czasu spędzonego w kolejce. - My, Polacy, rzeczywiście jesteśmy jak Mickiewiczowska lawa - mówi. - Z wierzchu zimni, ale we wnętrzu płonie żar, którego nie da się ugasić. I ten żar było w Warszawie widać.
Anna Kędzierska z Inowrocławia do pałacu już się nie dostała. Wieniec, który przywiozła, przekazała harcerzom. Wzięła udział w uroczystościach żałobnych w stolicy. - Katolicy, prawosławni, wszyscy modlili się razem - wspomina. - To było piękne. Widać, że Polacy manifestują swoją przynależność narodową, wszędzie łopotały flagi. Ale widać też było przygnębienie. Powtarzały się pytania: dlaczego? Dlaczego to się tak musiało skończyć? Może to musiało się stać, żeby świat usłyszał o zbrodni katyńskiej? Odpowiedzi na to pytanie już chyba nie poznam.
W Warszawie pojawili się nawet ci, którzy wcześniej nie popierali prezydenta. - Zawsze byłam zwolenniczką Platformy - przyznaje Aneta Kowalczyk, studentka z Bydgoszczy. - Ale w obliczu takiej tragedii sympatie polityczne nie mają znaczenia. Dlatego wsiadłam w pociąg, pojechałam do stolicy i uklękłam przed trumną prezydenta. Bo jestem Polką. I wiem, że wszystkich ludzi, którzy tam zginęli, trzeba godnie pożegnać.
Dostaliśmy skrzydeł
Wszyscy, którzy byli w Warszawie, podkreślają - organizacja uroczystości była bardzo dobra.
- Co tu dużo mówić, nawet ciężko dobrać słowa - mówi student Szymon Pepliński z Chojniczek. - To była wielka lekcja patriotyzmu dla nas wszystkich. Tam się nie czuło żadnych podziałów, wszyscy przyszli po prostu oddać hołd ofiarom katastrofy. Też chciałem tam być, poczuć tę wspólnotę, być razem z innymi, gdy dzieją się takie ważne rzeczy. Chciałbym, żeby coś dobrego w nas po tym zostało, ale obawiam się, że wszystko znowu będzie tak jak wcześniej. Kiedy umierał nasz papież, to też była taka nadzieja, że politycy zawieszą spory. Ale tak się nie stało.
Nauczyciel Aleksander Atamański z Kamienia Krajeńskiego wybrał się do Warszawy z gimnazjalistami.
- Podróż męcząca, ale to było nieważne, bo całe uroczystości przeżyłem bardzo głęboko. Wszystko świetnie zorganizowane. Wszędzie było widać młodych ludzi spieszących z pomocą. To było dla mnie niesamowite przeżycie, jak udział w pielgrzymce. Sam w sobie czuję chęć bycia lepszym. Dostaliśmy skrzydeł.
- Kiedy rano w sobotę dotarliśmy do Warszawy, okazało się, że już zamknięto kolejkę oczekujących do Pałacu Prezydenckiego - mówi Justyna Mussal z Zespołu Szkół Handlowych w Bydgoszczy. Do stolicy pojechała z siedmioma uczniami jako część oficjalnej delegacji wojewody kujawsko-pomorskiego. - Niestety, nie zdążyliśmy pokłonić się przed trumną prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przez cały tydzień, tak jak miliony Polaków, oglądałam w telewizji relacje związane z tragedią w Smoleńsku. Żaden przekaz nie odda jednak tej podniosłej, wzruszającej atmosfery, która towarzyszyła moim uczniom, w Warszawie. Tłumy na placu, salwy honorowe. Mieliśmy wyjątkową okazję, by oddać ostatni hołd prezydentowi. I nie przeszkadzało to, że przez Warszawę trudno było przejechać, nie razili handlarze flag na każdym rogu w pobliżu placu Piłsudskiego. W drodze do Grobu Nieznanego Żołnierza towarzyszyły nam tłumy. To była prawdziwa manifestacja polskości.
W sobotę do Warszawy pojechała również Dorota Ostrowska, pracownik Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Z wizyty na placu Piłsudskiego najbardziej zapadł jej moment wyczytywania ofiar smoleńskiej katastrofy: - To było niezwykle przejmujące. Imię, nazwisko i kilka słów o każdej osobie. Wtedy coś we mnie drgnęło. Człowiek zdał sobie sprawę z ogromu tej tragedii. Tam zginęły konkretne osoby, a każda z nich to osobna historia. To osobne tragedie ich bliskich, przyjaciół i współpracowników - opowiada Ostrowska.
Byliśmy w środku historii
- Nasze serca są nadal smutne - mówi Maria Rostek, emerytka z Chełmna. Do stolicy pojechała z grupą młodzieży, by oddać hołd parze prezydenckiej. - Na Krakowskim Przedmieściu zatrzymała nas starsza kobieta. Zdziwiła się, że aż tylu młodych ludzi przyjechało opłakiwać prezydenta. Z reklamówki wyjęła ptasie mleczko i podarowała mówiąc, że młodzi mają rosnąć na patriotów - relacjonuje Maria Rostek. I dodaje, że to co działo się w sobotę w całej Warszawie oddać można jednym słowem: cisza.
- Była ona przejmująca. Tysiące ludzi milczało. Ja też nic nie mówiłam. Wszystko odbywało się w środku nas. Przerażający krzyk smutku rozrywał nam serca. Jestem pewna, że w moim przypadku jeszcze długo to będzie trwało - podkreśla kobieta.
- Na pewno warto było pojechać - zapewnia Marek Szczepański, wicestarosta chojnicki. - Tym osobom należał się hołd. To było podniosłe wydarzenie, skłaniające do refleksji na temat tego, jak działać w polityce. Widać, że naród potrafi się jednoczyć w trudnych chwilach, ale na krótko. W takim momencie człowiek inaczej patrzy na swoje życie. Bo to tylko chwila. I warto pozostawić po sobie coś dobrego. Być dobrym dla innych. Trzymać się dewizy, żeby nikt przez ciebie nie płakał.
Renata Dróż, nauczycielka matematyki z XII Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy bardzo chciała oddać ostatni pokłon Lechowi Kaczyńskiemu w Pałacu Prezydenckim. - Wraz z siedmioma moimi uczniami byliśmy już nawet na Krakowskim Przedmieściu. Tłumy były tam jednak takie wielkie, że baliśmy się, że nie zdążymy na uroczystość na placu Piłsudskiego. Byliśmy w środku historii. W tym ogromie żalu, współczucia i niespotykanej serdeczności od zupełnie obcych ludzi, czuliśmy zadowolenie, że mogliśmy swoją obecnością oddać ostatni hołd prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Skróty sobotnich wystąpień na placu Piłsudskiego: Bronisława Komorowskiego - marszałka Sejmu pełniącego obowiązki prezydenta, premiera Donalda Tuska i Macieja Łopińskiego - ministra w Kancelarii Prezydenta znajdziecie w dzisiejszym papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej.