Podczas ostatniego weekendu lasy płonęły kilkakrotnie. W rejonie Murska ogień wybuchał dwukrotnie, zmiatając z powierzchni ziemi półtora hektara młodych drzew. - Straty szacujemy na pięć tysięcy złotych, w akcji gaśniczej uczestniczyło prawie czterdziestu strażaków - informuje aspirant Dariusz Politowski, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej we Włocławku. - Nie mamy wątpliwości, że pożary w okolicach Murska to
dzieło podpalacza
- ocenia Jan Marczak, szef Nadleśnictwa Włocławek. - Na- dal się zastanawiam, czy z powodu jednego chorego człowieka, bo nikt zdrowy przecież by tego nie zrobił, warto zakazywać tysiącom ludzi wstępu do lasów. Fakt, sytuacja jest bardzo trudna, susza daje się we znaki, ale właśnie pod drzewami wiele osób znajduje nieco ochłody.
Nad jeziora włocławianie jeżdżą przez las. Lasem wiedzie ścieżka rowerowa w kierunku Michelina, Wieńca Zdroju, w stronę Anwilu SA, leśnymi drogami jedzie się z Włocławka do Bob-rownik, do Brześcia Kujawskiego i wielu innych miejscowości. Zdaniem nadleśniczego Jana Marczaka zakaz wstępu do lasów niczego nie zmieni, jeśli wszyscy nie zachowamy rozsądku. - _Co z tego, że wydam zakaz, skoro nie będę w stanie go wyegzekwować, bo nie sposób sprawdzić każdą leśną drogę, każdą ścieżkę, jeśli ma się pod nadzorem ponad dwadzieścia pięć tysięcy hektarów - _mówi szef Nadleśnictwa. A na wydawanie martwych przepisów po prostu szkoda czasu.
Mimo wyjątkowej suszy
pożarów lasów jest w okolicach Włocławka mniej niż przed rokiem. Niewykluczone, że wpływ na ten stan rzeczy ma większa niż zwykle ostrożność włocławian. Tę tezę potwierdza fakt, że zgłoszenia w sprawie ponad 20 proc. pożarów lasów pochodzą właśnie od osób pośrednich, bacznie obserwujących okolicę, w której przebywają. Najczęściej ogień pojawia się w okolicach Zazamcza, Michelina, jez. Czarnego. Czuwają służby leśne, straż zawodowa, OSP, do dyspozycji Nadleśnictwa oddano helikopter, czekający w gotowości na lotnisku w Kruszynie.
**
Zakaz nie pomoże, gdy brak rozsądku
BARBARA SZMEJTER

Gasi niewielkie pożary w lasach, wjeżdża tam, gdzie nie przedostaną się większe samochody ciężarowe, "obsługuje" okolice Włocławka - leśnictwa Wikaryjskie, Dębice, Porazę, Rybnicę, pracuje codziennie, bez wolnych weekendów. To wóz gaśniczy Nadleśnictwa Włocławek. - Jest pojazdem pierwszego uderzenia - mówi Mieczysław Olewnik, inżynier nadzoru. - Wóz na wyposażeniu ma motopompę z czterystulitrowym zbiornikiem na wodę. W tym roku wykorzystaliśmy go już w siedemdziesięciu akcjach. Na zdjęciu: Marek Niemczyk i Mirosław Krysiak przy motopompie.
Nadleśnictwo Włocławek zwleka z wydaniem zakazu wstępu do lasów. Nadleśniczy uważa, że byłby to martwy przepis.