- Powód robienia krótszych zakupów jest oczywisty - komentuje dr Andrzej Maria Faliński, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego. - To, jak wiadomo, lęk przed dłuższym przebywaniem z innymi ludźmi, być może zarażonymi wirusem. - Ponadto mamy raczej zdefiniowane oczekiwania.
Cytowany przez portal MondayNews dr Faliński mówi, że wiemy, co i dlaczego chcemy kupić na czas dłuższego pobytu w domu. Sięgamy przede wszystkim po towary podstawowe.
Ile na zakupach?
Nasze portfele nie są z przecież gumy, a wielu klientów ma obniżone pensje lub straciło pracę.
Z badania UCE Research, przeprowadzonego na zlecenie aplikacji i serwisu DING.pl, wynika, że aż 69 proc. konsumentów w obliczu informacji o rozwoju koronawirusa w Polsce, decyduje się krócej robić zakupy. Z kolei 15 proc. respondentów nie poświęca na to mniej czasu. Niektórzy nie potrafią tego określić - 12 proc. Nieliczni nie zwracają na to w ogóle uwagi - 4 proc.
Ponad 40 proc. wyraźnie zauważa, że ta czynność zajmuje nawet o 10-15 minut mniej niż dotychczas.
- Blisko połowa badanych odpowiedziała "raczej tak". Tylko 22 proc. stwierdziło "zdecydowanie tak". To może świadczyć o tym, że wśród Polaków jest pewien poziom wahania w tej kwestii - zauważył Karol Kamiński z aplikacji i serwisu DING.pl. - Jednak biorąc pod uwagę dominujące odpowiedzi, sprawa jest oczywista. Rodacy rozumieją, że należy ograniczać zarówno częstotliwość, jak i czas spędzany na zakupach. A to oznacza, że należy je lepiej planować.
Z odpowiedzi ankietowanych wynika, że czas zakupów skrócił się głównie w zakresie od 5 do 20 min. (tj. 5-10 min. - 18 proc., 10-15 min. - 41 proc., 15-20 min. - 13 proc.). Natomiast 9 proc. badanych wskazało odpowiedź powyżej 20 minut, a 6 proc. - do 5 minut.
Zdaniem doktora Falińskiego, wynik minutowy to rzecz wtórna i zależna od wielkości oraz wyposażenia sklepu. W jednym trwa to dłużej, w innym - zazwyczaj w dyskoncie - krócej.
Boimy się galerii handlowych?
Wciąż boimy się też chodzić do galerii handlowych.
Firmy handlowe i usługowe zrzeszone w Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług podsumowały niedawno pierwszy miesiąc działania w nowych realiach po rozluźnieniu kwarantanny. Spadki odwiedzin punktów oraz sprzedaży w centrach handlowych sięgają - w porównaniu do zeszłego roku - nawet powyżej 50 proc.
Polecamy także: Jak rozpoznać polski produkt? Kod zaczyna się od 590...
"Podsumowanie pierwszego miesiąca funkcjonowania w nowej rzeczywistości wypada pesymistycznie. Spadki sprzedaży są bardzo wysokie - alarmuje ZPPHiU. - Mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją niż przed pandemią i podkreślamy paląca potrzebę dostosowania wysokości czynszów do naszych możliwości. Wzywamy do brania pod uwagę wysokości naszych obrotów i wyliczania czynszów na ich podstawie. To pozwoli przetrwać najtrudniejszy czas i wrócić do "nowej normalności".
- To bardzo racjonalne i oczywiste zachowanie. Jeżeli wiemy, że istnieje jakiś czynnik zwiększonego ryzyka, to staramy się go maksymalnie ograniczyć - komentuje dr Tomasz Herudziński z Katedry Socjologii Wydziału Socjologii i Pedagogiki SGGW w Warszawie.
- Mam wrażenie, że przestaliśmy zauważać szerszy kontekst sytuacji, o której rozmawiamy - komentuje Adam Sowa, najbardziej znany nie tylko bydgoski, ale i kujawsko-pomorski cukiernik. - Nasza intencją są rozmowy nie tylko o czynszach za maj czy czerwiec, ale ustalenie zasad elastycznej współpracy na przyszłość. Nadal nie zniknęło zagrożenie epidemiologiczne. Owszem, centra handlowe są dzisiaj otwarte, a my jako przedsiębiorcy działamy intensywnie, ale statystyki zachorowań są coraz wyższe. Można przypuszczać, że rozluźnione w tej chwili obostrzenia dotyczące korzystania ze sklepów, kawiarni czy innych przestrzeni publicznych wrócą z nową siłą.
