Zobacz wideo: Pensja minimalna w 2023. Będzie dwukrotna podwyżka

- Pod koniec września zgłosili się moi klienci, którym 1,5 roku temu pomagałam otrzymać kredyt - opowiada pracownica banku w Bydgoszczy. - Tym razem zamierzali wnioskować o zmianę w harmonogramie. Raty mieli płacić do maja 2031 roku, lecz po ostatnich, regularnych podwyżkach stóp procentowych rata kredytu wzrosła im o ponad 1100 złotych. Znaleźli się na granicy swoich możliwości finansowych. Zdecydowali więc, że wolą przedłużyć okres kredytowania, żeby nie popaść w długi.
Raty kredytów bez zmian
Pracownica banku umówiła się z klientami na początek października. Mieli przynieść dokumenty potrzebne do podpisania aneksu. Odwołali spotkanie. Uznali, że skoro kredyty tym razem nie idą w górę, to oni zapisów umowy kredytowej jednak nie zmieniają. Wierzą, że raty przestały rosnąć, a oni, jeżeli zacisną pasa, to wystarczy im na spłatę.
Klienci, którzy przez ostatni prawie rok oddawali raty, a przewidywali, że po 12. z rzędu podwyżce zabraknie im na nie, mają dylemat. Nie są bowiem całkowicie pewni, czy w listopadzie nie będzie skoku w górę rat.
Banki domagają się zwrotu
W bankach też robi się niespokojnie. Chodzi przede wszystkim o tych, którzy dawno temu zaciągnęli kredyty we frankach. Związek Banków Polskich w tej sprawie dzisiaj zorganizował konferencję w tym temacie.
Zrzeszeni bankowcy wskazują: - Sektor bankowy konsekwentnie domaga się od kredytobiorców zwrotu kosztów korzystania z kapitału, a w gruncie rzeczy zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia, opierając się na polskim i unijnym prawie, w tym na Dyrektywie 93/13, a także na zasadach równości i proporcjonalności. Kredytobiorca frankowy, oddając bankowi wyłącznie udostępniony mu wiele lat wcześniej kapitał, wzbogaca się kosztem banku o kwotę, którą musiałby zapłacić, gdyby zaciągnął analogiczny kredyt w złotych.
Twierdzą, że to łamie nie tylko zasadę równowagi stron, ale i elementarnej sprawiedliwości wobec innych kredytobiorców, szczególnie złotowych. Odebranie bankom prawa do ubiegania się o zwrot bezpodstawnego wzbogacenia byłoby kolejnym ciosem w stabilność stosunków zobowiązaniowych. Koszty sektora bankowego, według wyliczeń Komisji Nadzoru Finansowego, w wysokości ponad 100 mld zł przełożyłyby się na ograniczenie możliwości kredytowania pogrążającej się w kryzysie gospodarki.
Bankowcy kontynuują: - Brak zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia naruszałby zasadę równości i proporcjonalności. Stawiałaby konsumentów frankowych w lepszej pozycji niż kredytobiorcy, którzy zaciągnęli kredyty w walucie krajowej. Kredytobiorcy frankowi otrzymaliby kapitał w złotych na zakup mieszkania za darmo, podczas gdy inni kredytobiorcy, w Polsce i w innych krajach Unii, płacą z ten kapitał często przez kilkadziesiąt lat.