Spotkanie z pisarką Małgorzatą Grosman, której najnowsza książka nosi tytuł "Bydgoszcz rozbrzmiewa muzyką. Bydgoscy producenci instrumentów muzycznych" odbędzie się już w najbliższy poniedziałek, o godzinie 18 w Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury w Bydgoszczy.
Publikacja Grosman to podróż przez muzyczną historię Bydgoszczy, opowiedziana losami tych, który nad Brdą produkowali instrumenty muzyczne. W międzywojniu firma Bruno Sommerfelda w Bydgoszczy była największym zakładem produkcji pianin w Polsce. Jego nazwisko ściągnęło do Bydgoszczy Otto Majewskiego, który najpierw produkował zegarki i wyroby jubilerskie. Z kolei Julian Kielbich zbudował organy dla katedry w Chesterfield.
Autorka tematem zainteresowała się, kiedy współpracowała z MCK, które w Pałacu w Ostromecku ma kolekcję instrumentów, między innymi stare pianina. - Nic nie wiadomo o tych producentach, o tych osobach, które kiedyś tu działały. Nie ma po nich śladu. Nie wiadomo, skąd przybyły, kiedy stąd wyjechały. Zdałam sobie sprawę, że właściwie nie ma nic - mówi Grosman.
A Bydgoszcz, jak mówi autorka, przed II wojną światową była miastem wyjątkowym, jeśli chodzi o produkcję instrumentów.
- Weźmy chociaż Sommerfelda, największego w międzywojniu producenta pianin w Polsce. Byli też inni, którzy tu w Bydgoszczy rozwijali swoją działalność. Przyjeżdżali, między innymi dlatego, że tu był właśnie Sommerfeld - mówi Małgorzata Grosman. - Otto Majewski przyjechał do Bydgoszczy jako zegarmistrz, ale jego żona wcześniej pracowała jako księgowa u Sommerfelda. I to ona go namówiła do wejścia w pianina.
Przy okazji Grosman, autorka między innymi "Mordu na Zimnych Wodach" nie ukrywa, że losy przedwojennych bydgoskich przedsiębiorców okazały się na tyle intrygujące i inspirujące, iż do pewnych historii być może powróci jeszcze, ale już w formie beletrystycznej.
- Marzę, że w końcu wrócę do kryminałów i w końcu napiszę w którymś jakiś wątek o pianinach i fortepianach, bądź jakiegoś producenta w którąś sprawę wkręcę.
Autorka dotarła, m.in. do potomka Otto Majewskiego, ale nie tylko. Było to trudne, bo po wojnie z przemysłu muzycznego w Bydgoszczy nie zostało prawie nic ze spuścizny ludzi, o których pisała. Na bazie fabryki Kiełpicha powstała w Bydgoszczy jedynie wytwórnia akordeonów. Żadna fabryka pianin nie przetrwała wojny. Żadna się nie odrodziła.
- Władza ludowa Majewskiego wsadziła do więzienia w Potulicach. Razem z całą rodziną, z siedemnastoletnią, czy trochę młodszą córką. Po wyjściu z tego więzienia krótko tu jeszcze był, a potem wyjechał z Bydgoszczy - mówi Grosman. - Wyjechał do Szczecina, by tam rozpocząć życie od nowa. Już nie wrócił ani przez moment do pianin.
- Warto też pamiętać, że już kryzys lat 30. bardzo źle wpłynął na te fabryki. Już wtedy miewały poważne kłopoty. A potem? Kto w czasie wojny kupował pianino? Nikt. Nawet, jeśli przedsiębiorca wszedł w wojnę z funkcjonującą fabryką, to musiał się przestawić. Sommerfeld zaczął produkować meble.
Jakie były korzenie tego najsłynniejszego bydgoskiego producenta instrumentów?
- Przez wiele lat nikt nie wiedział, kim był Sommerfeld. Czy był Polakiem, czy Niemcem? Skąd się wziął. W archiwum znalazłam informację, że się urodził w Wormidtt, czyli w mieście Orneta na Warmii. Oczywiście tam pojechałam. Już w Bydgoszczy on i jego rodzina się spolonizowała. Uważali się za polskich uchodźców, kiedy uciekali z kraju - podkreśla Grosman. - Nie było za bardzo wiadomo, kiedy Sommerfeldowie opuścili Bydgoszcz.
Pewien trop w tej historii ujawniono dopiero po latach. I to dzięki dziennikarzowi Gazety Pomorskiej. Syn Bruno Sommerfelda tuż przed swoją śmiercią zaczął szukać śladów i zgłosił się do Gazety Pomorskiej, do Adama Willmy.
- Mam też sporo informacji od wnuczki Sommerfelda. I nieco zdjęć, których nikt wcześniej nie publikował oraz informacji, których nikt wcześniej nie podawał - opowiada Małgorzata Grosman. - Wnuki mieszkają w Kanadzie. Sommerfeld umarł w Berlinie, ale nawet jego wnuczka nie umie powiedzieć dzisiaj, na jakim cmentarzu został pochowany. W Berlinie pewnie są jakieś ślady.
