https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zarząd SSW "Dragon" z Chełmna czuje się pokrzywdzony podziałem dotacji miejskich na sport

Monika Smól
SSW "Dragon” podczas imprezy kończącej sezon zaprezentowało wszystkie zdobyte laury
SSW "Dragon” podczas imprezy kończącej sezon zaprezentowało wszystkie zdobyte laury Fot. Monika Smól
Stowarzyszenie Sportów Wodnych "Dragon" nie otrzymało w tym roku środków na propagowanie tego sportu. Zarząd klubu jest oburzony tym, jak został oceniony przez Miłosza Lippki, szefa komisji przyznających miejskie pieniądze.

W imieniu wszystkich członków i sympatyków klubu wyraził stanowczy sprzeciw wobec wypowiedzi Miłosza Lippki.

- Lippki stwierdził na łamach prasy, że finanse naszego klubu budzą niepewność - mówią członkowie Zarządu klubu. - Pytamy na jakiej podstawie tak uważa? Jako przewodniczący komisji konkursowych w przypadku jakichkolwiek wątpliwości lub niedociągnięć zobowiązany jest powiadomić dany klub i wyznaczyć termin na uzupełnienie dokumentów. W naszym przypadku na cztery złożone projekty konkursowe w ramach niedociągnięć musieliśmy przedstawić ksero z numerami licencji wybranych zawodników i statut z pieczątką - za zgodność z oryginałem, gdyż poprzednie ksero statutu z podpisami naszego prezesa na każdej stronie, Lippkiemu nie wystarczyło. Tak też uczyniliśmy. O wątpliwościach co do finansów naszego klubowych nie było w ogóle mowy.

Sportowcy podważają również wiarygodność kolejnej wypowiedzi szefa komisji przyznających dotacje. - Lippki mówi o tym, że nasz wkład własny w roku 2008 wyniósł 823 złote, co jest po prostu śmieszne - dodają. - Pytanie pierwsze jakie się nasuwa to jakim cudem przy tej kwocie i 1500 złotych z dotacji miejskiej udało nam się wykupić łódź za 8 tysięcy złotych - o czym wiedział pan Lippki, jeździć na zawody i zorganizować regaty w Chełmnie? Pan Miłosz dobrze wie, że te 823 złotych to nasz wkład w wykonanie zadania publicznego w roku 2008, na które z miasta otrzymaliśmy 1500 złotych i tylko z tych pieniędzy musimy się z miastem rozliczyć.

"Dragoni" przyznają, że pisząc projekt, każdy klub przyjmuje optymistyczne prognozy co do budżetu.

Każdy prosi o więcej niż dostanie

- Tak też było i w naszym przypadku - mówią. - W tym roku na upowszechnienie i rozwój kultury i sportu wnioskowaliśmy o 30 tysięcy złotych wiedząc, że o takiej kwocie to nawet nie możemy marzyć - w przeciwieństwie do niektórych klubów. Pieniądze na naszą młodzież chcieliśmy przeznaczyć przede wszystkim na zakup sprzętu. Ponadto, mieliśmy w planie zakup strojów sportowych. To przecież nasz klub i nasze miasto nasi chłopcy mają reprezentować na zawodach i dobrze byłoby ich przyzwoicie ubrać. Tyle mówi się o zapobieganiu narkomanii, przestępczości młodocianych i jak ważne jest, aby młodzież miała co robić w wolnym czasie, a nie chodzić po ulicach i rozrabiać. Dlatego ucieszyliśmy się, że udało nam się w zeszłym roku utworzyć osadę juniorów. Wierzyliśmy, że miasto będzie chciało wesprzeć takie działanie, ale okazało się , że dla komisji nie liczy się dobro młodzieży - wolą podciąć im skrzydła. A walka z rozbojem, narkotykami, alkoholem to tylko puste słowa i nic nie znaczące slogany.

Najpierw podziękowania, potem zero dotacji

Za zeszły rok działalności klubu, a przede wszystkim za organizację regat z okazji 775-lecia Chełmna, "Dragoni" otrzymali od burmistrza podziękowanie.

- Dla komisji konkursowej nie ma to żadnego znaczenia, jak również to, że przez trzy lata działalności naszego klubu zdobyliśmy w sumie sześć medali mistrzostw Polski, w tym dwa złote, dwa srebrne i dwa brązowe - zaznaczają członkowie Zarządu. - Dwa lata z rzędu na działalność statutową otrzymaliśmy po 1500 złotych pomocy z dotacji miejskiej. W tym roku komisja konkursowa przeszła samych siebie na trzy złożone wnioski konkursowe, na: upowszechnianie i rozwój kultury fizycznej i sportu, udział chełmińskich klubów sportowych w rozgrywkach seniorskich oraz organizację imprez sportowych - mimo iż spełnialiśmy wymogi regulaminowe nie otrzymaliśmy ani złotówki. A łączna kwota przeznaczonych środków wynosiła 325 tysięcy złotych. Po to organizowane są konkursy przez burmistrza, by każdy miał szansę uzyskać pomoc, a nie jedni otrzymują po 50 tysięcy złotych dotacji, a inni zero - tak jak my.

Burmistrz Mariusz Kędzierski podkreśla, że w pełni zaufał komisji konkursowej.
- Członkowie tej komisji wzięli na siebie niewdzięczną robotę - mówi Mariusz Kędzierski. - Doceniam ich odwagę, że się w ogóle za to zabrali. Wpadłem dwa razy, gdy pracowali nad podziałem dotacji, wpisywali punkty za spełnienie poszczególnych wymagań, robili przeliczniki, tabelki. Moim zdaniem, zrobili to skrupulatnie. Trudno mi na gorąco komentować zarzuty, muszę rozpoznać sprawę.
Miłosz Lippki, przewodniczący komisji dzielących pieniądze w trzech konkursach podkreśla, że o takim a nie innym podziale środków zadecydował nie on, a cała komisja.

Przewodniczący ma tylko jeden głos

- Ja jestem przewodniczącym, ale mam tylko jeden głos - jak każdy z pięciu członków, sam nie podjąłem takich decyzji - mówi Miłosz Lippki. - Nonsensem jest, aby komisja tłumaczyła się teraz dlaczego przyznała środki na siatkówkę, piłkę nożną, koszykówkę czy tenis stołowy a nie na smocze łodzie. Żyjemy chyba w innych realiach - to moje zdanie. Dla komisji ważne było to, co znalazło się w ofercie. A "Dragon" wnioskował o większe pieniądze niż dyscypliny olimpijskie. Wkład własny ma duże znaczenie, a "Dragon" rozliczył 823 złote, gdy wcześniej wykazali, że mają 15 tysięcy złotych - to nieporozumienie! Poprosiliśmy ten klub o uzupełnienie tego, co można było. Rozliczeń nie dałoby się przecież zmienić.

Lippki podkreśla, że nie dziwi się Jackowi Kordowskiemu, że zrezygnował z pracy w komisji. - Środowisko sportowe w Chełmnie jest specyficzne, oderwane od przyjętych w kraju standardów - dodaje Miłosz Lippki. - Z jednej strony ministerstwo i prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego apelują, aby przyznawać środki w pierwszej kolejności na dyscypliny olimpijskie, a gdy to robimy, to jesteśmy atakowani.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska