Ostatnia w 2016 r. sesja Rady Gminy Dobrcz przebiegła w miarę spokojnie. Wszystkie uchwały rada podjęła niemal bez dyskusji. Nie zgłoszono też żadnych interpelacji, ale to pozorny spokój. Choć tym razem nie było protestów pod domem kultury, ani transparentów, widmo planowanego referendum krążyło po sali.
Przy zatwierdzeniu budżetu na 2017 r. padło pytanie o kasę. Nie ma takiej pozycji w budżecie jak referendum, a przecież możliwe, że będzie. A jak dojdzie do odwołania władz to także wybory. Wydatki poniesie gmina czy budżet państwa? Jakie będą koszty? - Będziemy musieli dokonać przesunięć w budżecie, zabrać z czegoś na referendum - wyjaśniał wójt Krzysztof Szala. Cytując przepisy ustawy informował, że jest to koszt gminy. Ocenił, że na przeprowadzenie referendum samorząd wyda 30 tys. zł lub więcej.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Kłamstwo i nierzetelność w informowaniu radnych zarzuciła wójtowi radna Marzena Żmuda-Czekaj. Przeczytała jeden z komentarzy do ustawy, z którego wynika, że w przypadku, gdy inicjatywa wychodzi od mieszkańców nie zawsze gmina finansuje referenda.
- To tylko jeden z komentarzy, a jest ich wiele - bronił się wójt. Przyznał jednak, że są sytuacje, gdy gminie zwraca się część poniesionych wydatków, albo nawet całość. Nie wiadomo jak będzie w przypadku Dobrcza.
- To trzeba było powiedzieć, że sprawa nie jest jednoznacznie rozstrzygnięta, a nie wskazywać na koszty gminy - ripostowała radna.
Krzysztof Szala usłyszał jednak na sesji więcej trudnych pytań. - Obawia się pan wyników referendum? - dociekał Marek Chabowski, mieszkaniec Nekli. A gdy nie otrzymał jednoznacznej odpowiedzi spytał Krzysztofa Szalę, czy prawdą jest, że utrudnia zbieranie podpisów za referendum. Jak? Zakazał, by w akcję angażowali się sołtysi. Listy nie mogą być u nich, bo - miał powiedzieć wójt - sołtysi są narzędziem pomocniczym wójta i nie mają prawa stawać przeciwko niemu...
- Prawda - przytaknął ktoś z publiczności. Wójt Krzysztof Szala jednak zaprzeczył, a żaden z obecnych na sesji sołtysów nie zarzucił mu kłamstwa.
Radca prawny urzędu Maciej Skwierczyński zaapelował, by z takimi pytaniami zgłaszać się do wójta pisemnie, przedstawiając jednocześnie okoliczności, w których zarzuty padły.
Grupa, która wystąpiła z inicjatywą referendalną stawia zarzuty nie tylko wójtowi, także Radzie Gminy Dobrcz. Rajcom wytyka m.in. bierność i niewłaściwą kontrolę działań organu wykonawczego.
Samorządowcy z taką oceną ich pracy się nie zgadzają. Na sesji przewodnicząca rady Halina Pietrzak odczytała pismo określające stanowisko radnych. Przekonują oni, że zarzuty są niezgodne z prawdą i nie znajdują oparcia w faktach. Są to slogany, z których trudno jest wywnioskować jakąkolwiek winę.
„Komisja rewizyjna na bieżąco kontroluje działalność wójta i podległych jednostek” - zapewniają w piśmie samorządowcy dodając, że podjęte uchwały świadczą o tym, że rada jest przeciwna powstaniu dużych ferm drobiu. Podjęła wszelkie działania, aby ich powstanie udaremnić.
To stanowisko 12 radnych. Oprócz Marka Ściesińskiego, który nie mógł, bo przebywa za granicą, nie podpisali go obecni na sesji: Marzena Żmuda- Czekaj i Michał Siwak.
Pogoda na dzień (2.01.2017) | KUJAWSKO-POMORSKIE
Źródło: TVN Meteo Active/x-news
