To, co się w tej chwili dzieje, jak firmy opóźniają płacenie faktur lub w ogóle nie płacą, jest scenariuszem rodem z Dzikiego Zachodu! - twierdzi Jacek Sochacki__z Bydgoszczy. - Jednak to nie zawsze jest ich wina!
Zamówią, a nie odbiorą
Pan Jacek (imię i nazwisko zmienione) przyznaje się, że przestał płacić, bo i jemu nie płacono. On nie mógł z tym nic zrobić, więc - jak twierdzi - jemu też nic nie zrobią.
Prowadzi zakład stolarski, który odziedziczył po ojcu. - Kiedyś to był biznes, a teraz? Często klient zamawia mebel, wpłaca zaliczkę, a potem cisza. Ile ja takich nieodebranych krzeseł i półek mam w swoim warsztacie! Ile wydaję na telefony! Nieraz dzwonię i słyszę: „Przyjadę po stół jutro”, gdy dzwonię drugi raz: „Przyjadę w tygodniu”.
W końcu przestaje odbierać moje telefony. Faktura za drewno leży, i za lakier, i za zużytą energię. Oj nie, za prąd zapłaciłem, żeby mi nie odcięli, wiele firm tak kombinuje. Na pozostałe rachunki nie mam pieniędzy!
Coraz częściej również firmy zamawiają między sobą towary, po które się potem nie zgłaszają.
- Żeby coś wyprodukować, trzeba ponieść koszty, zapłacić za surowce, media, czynsz, podatki, ZUS oraz pracownikom - wymienia Mirosław Ślachciak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców. - Jeśli więc towar nie zejdzie, bo na przykład inna firma go zamówiła, a nie odebrała i nie zapłaciła za niego, od razu mamy zator.
Jerzy Ordak, prezes grudziądzkiego Ocetiksu, który produkuje m.in. znany Majonez Pomorski, twierdzi, że największy problem z zatorami płatniczymi mają mniejsze firmy: - Naszej, z ugruntowaną pozycją na rynku, łatwiej na przykład o kredyt w banku. Gdy inni nie płacą nam na czas, bo tacy są, a my nie chcemy spóźnić się ze swoimi zobowiązaniami, sięgamy wtedy po pieniądze z kredytu obrotowego.
Więcej na ten temat w papierowym wtorkowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
