Sokół Kleczew - Zawisza Bydgoszcz 4:1 (1:0)
Bramki: Miłosz Wzięch (24, 48, 80), Miłosz Matuszewski (81) - Maciej Koziara (52).
Zawisza: Oczkowski - Nowak (67. Pachnik), Maciejewski, Paliwoda, Jaskuła (46. Sobieralski) - Sochań (46. Kona), Graczyk, Sanocki (46. Chachuła) - Koziara, Okuniewicz (67. Rugowski), Bojas.
Po zapaści na przełomie sierpnia i września zawiszanie ustabilizowali formę, regularnie punktują i gonią czołówkę. Podobnie miało być w Kleczewie.
Niestety, bydgoszczanie zagrali bardzo nieskutecznie. Dali sobie wbić aż cztery gole, w tym dwa w niespełna minutę i doznali ciężkiej porażki. Strata mogła być wyższa, ale sędzia jednej z bramek nie uznał, bo był spalony. Tym samym Kleczew pozostał niezdobyty przez Zawiszę, bo poprzednie dwa mecze tam rozgrywane bydgoszczanie również przegrali.
- Ten mecz był podobny do tego ostatniego w Stargardzie, z tą różnicą, że tam się wybroniliśmy i potrafiliśmy zadać decydujący cios - tłumaczył Piotr Kołc, trener Zawiszy. - W Kleczewie straciliśmy kuriozalne gole, sami zmarnowaliśmy dwie sytuacje sam na sam. Porażka oczywiście boli, tym bardziej, że nie musiało do niej dojść, bo nie graliśmy aż tak źle jak wskazuje to wynik. Decydowały niuanse i błędy indywidualne oraz brak koncentracji - dodał szkoleniowiec.
Porażka jest o tyle bolesna, bo prowadzący w tabeli Świt Szczecin pokonał Pogoń Nowe Skalmierzyce 2:0 i tym samym strata do lidera wynosi już 11 punktów.
W następnej kolejce Zawisza podejmie Vinetę Wolin.
