https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zawód - prokurator

Rozmawiała Anna Klaman
z Januszem Paczkowskim, zastępcą prokuratora rejonowego w Chojnicach

     - W niedzielę obchodzi pan 40 rocznicę pracy w prokuraturze. Dlaczego zdecydował się pan na prawo?
     
- W trzeciej klasie liceum w Chełmnie razem z kolegami wybraliśmy się na salę rozpraw. Sądziliśmy, że nikt nas nie zauważy. Ale prokurator polecił sprawdzić, czy jesteśmy pełnoletni. Musieliśmy więc opuścić rozprawę księgowej z naszej szkoły, która była oskarżona o jakieś nadużycia. Prawo studiowałem na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, a praktykę miałem w prokuraturze w Wągrowcu. Po studiach w 1964 r. praca prokuratura tak mi się spodobała, że ostatecznie zdecydowałem się i rozpoczęłam aplikację w Inowrocławiu. Tam spotkałem prokuratora Wilka, który przed laty wyprosił mnie przed laty z sali rozpraw.
     - Jak trafił pan do Chojnic?
     
- Do Chojnic przeniosłem się po zdaniu egzaminu prokuratorskiego w 1966 r. Miasto bardzo mi się podobało, a czekało mieszkanie. Żona rozpoczęła natomiast pracę nauczycielki w Szkole Podstawowej nr 1. Od 1973 r. do 1990 r. byłem już szefem prokuratury rejonowej. Po zmianach ustrojowych odbyła się weryfikacja prokuratorów. Każdy zdobywał nominację ponownie. Uzyskałem pozytywną weryfikację, ale mimo iż nie było zarzutów do mojej pracy, uznano, że będę odtąd zastępcą prokuratora rejonowego. Wówczas mnie to zabolało. Ale z perspektywy czasu, uważam że dobrze się stało. Trzy lata temu uzyskałem nominację na prokuratora okręgowego. W latach 70-tych miałem propozycję awansu na zastępcę prokuratora okręgowego w Bydgoszczy, ale wolałem zostać w Chojnicach.
     - Największe sukcesy i porażki prokuratury?
     
- Niewątpliwie sprawy najcięższego kalibru to ostatnie morderstwa w Czersku i Chojnicach. To pierwsze sprawy w Chojnicach z dożywociem. To był dla nas olbrzymi sprawdzian. Pamiętam jednak również sprawę aresztowania mężczyzny, którego pasierbica oskarżyła o wykorzystywanie seksualne. Ów człowiek odmówił składania wyjaśnień, jej zeznania świadczyły przeciw niemu, więc zdecydowaliśmy o aresztowaniu. Później okazało się, że dziewczyna miała chłopaka, z którym utrzymywała stosunki i po dziewięciu dniach ojczym opuścił areszt. Od dłuższego czasu obserwujemy wzrost przestępczości i z pewnością prokuratorom nie grozi bezrobocie. Są oszustwa bankowe, kredytowe, wyłudzenia.
     - Czego można panu życzyć?
     
- Teraz już tylko zdrowia. Zastanawiam się nad odejściem w stan spoczynku, ale decyzji jeszcze nie podjąłem. Z pewnością nie nudziłbym się. Jestem zapalonym myśliwym i miałbym wreszcie czas na polowania. Praca prokuratura jest stresująca i trzeba ją lubić. Gdyby mi się nie podobała, odszedłbym z zawodu i został na przykład adwokatem.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska