Zobacz wideo: Bezpieczeństwo nad wodą. To musisz wiedzieć!
Biorący udział w internetowych zrzutkach najbardziej aktywni są w pierwszej połowie tygodnia. W pierwsze trzy dni odnotowuje się prawie połowę wpłat (45,56 procent). Tutaj wtorek jest kluczowy, gdyż tego dnia przekazywana jest co szósta darowizna (15,51 proc.). Oto główny wniosek z badania dotyczącego zbiórek. W soboty jakoś nie wykazujemy się hojnością i płacimy najmniej, to 11,55 proc. wpłat.
Godziny szczytu w internecie
Nie tylko dzień, ale też pora dnia ma znaczenie.
- Od godziny 18.00 odnotowujemy wzrost liczby wpłat, jednak to w godzinach 20.00-22.00 mamy peak, czyli szczyt liczby wpłat, odpowiadający za blisko co trzecią donację w ciągu dnia i nocy. Istotną godziną jest 21.00 oraz jej okolice. Wówczas realizowana jest co dziesiąta wpłata.
Przelewamy zwykle 75,89 zł na jeden cel. To przede wszystkim akcje charytatywne (leczenie, rehabilitacja), projekty (m.in. remont sali, wydanie książki), SOS dla zwierząt (ratunek z rąk pseudopana czy na leczenie), ale też przyjemności, w tym podróże. Mniej typowe także widzą światło dzienne, np. matka zbiera fundusze na prawnika, który pomoże odzyskać córkę, umieszczoną w rodzinie zastępczej.
Na polskim rynku funkcjonuje ponad 40 portali fundraisingowych albo crowdfundingowych, oferujących możliwość organizacji zbiórek. Do najpopularniejszych należą Siepomaga.pl, Zrzutka.pl oraz Pomagam.pl. Właściciele stron posiadają licencje Krajowej Instytucji Płatniczej. Ich portale są wpisane do rejestru usług płatniczych.
Zbiórki są zakładane przez osoby prywatne, ale także przez firmy, fundacje czy instytucje. Zrzutki to dobra inicjatywa, ale uważać trzeba. Mówi się o czarnej strefie zbiórek, zwłaszcza na nowych, mało znanych stronkach - tych, na których praktycznie nie ma sprawdzania danych autorów apeli.
System alarmowy
Już parę lat temu wspominało się o społecznym systemie alarmowym do szybkiej identyfikacji oszustów. W jego ramach miała zostać utworzona czarna lista podejrzanych akcji. Zdarza się natomiast nadal, że weryfikacja istnieje jedynie w teorii. Przykładowo Iksińska albo Iksiński podają zmyślone personalia, a te zostają od razu zaakceptowane. Na stronie pojawia się dramatyczny opis. Chwyta za serce internautów, a oni chwytają za portfele.
Znaczy: robią przelewy, żeby ratować drugiego człowieka z opresji. Tyle, że ten drugi człowiek w ogóle nie potrzebuje. W jego przypadku zbiórka społecznościowa to kura znoszące złote jajka. Niektórzy potrzebujący (są niekiedy nazywani parapotrzebującymi) w pierwszych godzinach od uruchomienia kwesty mają na koncie tysiące złotych. Inni ze zbiórek uczynili nawet sposób na życie - nie pracują, za to na kilku stronach jednocześnie zbierają kasę.
Jeżeli prowadzący portale zauważą oszustwo lub próbę oszustwa, blokują wpłaty i wypłaty. Kontaktują się z podejrzanym autorem, prosząc o wyjaśnienia albo dosłanie odpowiednich dokumentów. Gdy to nie pomaga, zapada decyzja o usunięciu danej zrzutki i zwrocie wpłat osobom wspierającym. Jak to nie da rezultatu, to policja bądź prokuratura zaangażują się w sprawę.
Nie jest dobrze
Bywa i tak: na jednym z portali czytamy w opisie kwesty, że młody mężczyzna zbiera pieniądze na pomoc dla swojej 14-letniej dziewczyny. „Tak naprawdę nie wiem, co tam się dzieje, ale zapewniam, że nie jest dobrze”. Na tę zbiórkę (została zweryfikowana) nikt nie wpłacił ani złotówki.
