Już przed laty grupa mieszkańców podjęła próbę odłączenia osiedla Kazimierza Wielkiego od WSM. Wtedy nie powiodło się. Tym razem inicjatorzy secesji są przekonani, że przy poparciu mieszkańców osiedla zrealizują swój plan. Najpierw więc
ogłosili referendum.
Na najbliższą sobotę zaplanowano spotkanie mieszkańców w byłej prywatnej szkole podstawowej przy ul. Żytniej. Już od południa prowadzone tam będzie referendum, o godz. 16.30 rozpocznie się zebranie. Trzeba odpowiedzieć "tak" lub "nie" na proste pytanie: czy jesteś za odłączeniem osiedla Kazimierza Wielkiego od Włocławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej?
- Już dawno powinniśmy to zrobić, ale brakowało podstaw prawnych - mówi Ryszard Łącki, członek grupy inicjatywnej. - Dlaczego chcemy odłączenia? A niby dlaczego my, mieszkańcy osiedla Kazimierza Wielkiego, mamy ponosić koszty utrzymania starych budynków w śródmieściu, czy też ogrzewania bloków w Kowalu albo Lubrańcu? A teraz ponosimy i to duże. Wystarczy porównać nasze opłaty z tymi, które obciążają kieszenie mieszkańców Południa czy Zazamcza.
Kto podpisze?
W osiedlu Kazimierza Wielkiego mieszka ok. 3,5 tys. włocławian, zaś w budynkach całej Włocławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej - ok. 7,7 tys. Aby doprowadzić do formalnego podziału spółdzielni, trzeba zwołać walne zgromadzenie. Nadzwyczajne może zwołać Zarząd na wniosek Rady Nadzorczej albo m.in. 1/10 minimum członków spółdzielni. I przynajmniej tyle podpisów muszą zebrać inicjatorzy podziału.
Swoistym papierkiem lakmusowym nastrojów mieszkańców osiedla Kazimierza Wielkiego będzie niewątpliwie sobotnie referendum.
JERZY ROSIŃSKI, prezes WSM: - O losach osiedla zdecyduje oczywiście wola spółdzielców. Uważam jednak, że nie jest to najlepszy czas na takie decyzje. Choćby dlatego, że jesteśmy w trakcie podziałów geodezyjnych gruntów. Są one zaawansowane, trzeba wydzielić poszczególne działki. Nie do końca uregulowany jest status niektórych dróg osiedlowych. Radziłbym też inicjatorom rozważyć kilka aspektów ekonomicznych. Na osiedlu Kazimierza Wielkiego jest jedenaście wieżowców i czterdzieści wind. Ich konserwacja jest kosztowna. Osiedle ma też niewiele lokali użytkowych, z których można czerpać zyski. Nowa spółdzielnia to także nowa administracja i znowu koszty. Jak widać, podział wcale nie jest tak prosty a korzyści wcale nie takie jednoznaczne.
**
