Marcin B. szukał pomocy lekarskiej, bo miał wysoką gorączkę i dolegliwości żołądkowe.
Zdaniem rodziny, tej pomocy nie otrzymał na czas, dlatego zmarł.
Mogileńska prokuratura po zgłoszeniu sprawy przez rodzinę zmarłego rozpoczęła śledztwo. Ma ono wyjaśnić, czy może doszło do błędu w sztuce lekarskiej, nieudzielenia pomocy, czy nieumyślnego doprowadzenia do śmierci.
Prokurator Rita Kubiak zaznacza jednak, że nie jest prowadzone dochodzenie przeciwko któremuś z lekarzy, ale "w sprawie".
Wizyta u lekarza mu nie pomogła
33-latek bardzo źle poczuł się w nocy z 8 na 9 lutego. Jego bliscy zadzwonili po pogotowie. Dyspozytorka poleciła zgłosić się do lekarza opieki nocnej do poradni przyszpitalnej w Mogilnie.
I właśnie co do zachowania lekarza dyżurującego w przychodni w nocy z 8 na 9 lutego bliscy Marcina B. mają zastrzeżenia.
Lekarz zlecił podanie pacjentowi leków i odesłał go do domu. Następnego dnia chory trafił do swojego lekarza rodzinnego. Jego stan wciąż się pogarszał. Około godziny 22 trafił ponownie na dyżur opieki nocnej w szpitalu w Mogilnie. Dyżurująca wtedy lekarka zdecydowała o przyjęciu mężczyzny na szpitalny oddział.
Jak nam powiedział dyrektor mogileńskiego szpitala Jerzy Kriger, z dokumentacji medycznej wynika, że pacjent był "w stanie średnim".
Jednak w nocy, kilka godzin po przyjęciu na oddział pielęgniarka znalazła go martwego w łóżku.
Nagrania i dokumenty pomogą śledczym?
- Pacjent zgłaszał się nie tylko do nas, ale także do swojej przychodni - wyjaśnia Jerzy Kriger.
Kriger twierdzi, że część sensacyjnych informacji, jakie pojawiły na lokalnych forach internetowych jest nieprawdziwa.
- Mamy zapis rozmowy z dyspozytorką pogotowia. I nie ma tam słów, jakich rzekomo użyła, czyli że "na gorączkę się nie umiera". Nie jest też prawdą, że doktor przyjmujący pacjenta, został jakiś czas temu wyrzucony z pogotowia. Odszedł tak jak inni lekarze, kiedy zaczęły jeździć zespoły podstawowe z ratownikami i bez lekarzy - wyjaśnia Jerzy Kriger.
Tymczasem internauci na forum lokalnego portalu już wydali wyrok na medyka z mogileńskiego szpitala, do którego trafił zmarły mężczyzna.
Jak się okazuje, lekarz w przeszłości pracował bowiem w jednym ze szpitali na Wybrzeżu. Okradł tam pacjenta, za co został skazany.
Jak się dowiedzieliśmy, wyjaśnienie przyczyn śmierci Marcina B. będzie czasochłonne. Trwa przesłuchiwanie świadków - rodziny i personelu medycznego. Śledczy czekają też na wyniki sekcji zwłok, będzie potrzebna opinia biegłych.
Czytaj e-wydanie »